A A+ A++

Lubiłam zaczynać dzień od kawy, a najczęściej od dwóch. Rano nie miałam apetytu, głód dopadał mnie zazwyczaj około południa. Wtedy zjadałam cokolwiek, na przykład musli albo parę kanapek, i biegłam do różnych zajęć. Na celebrację posiłku miałam czas tylko wieczorem. To moja ulubiona pora dnia – dobra kolacja, potem jakieś przekąski do filmu na Netfliksie albo kieliszek wina. Siedzę zazwyczaj długo w nocy, często pracuję, bo wtedy w domu jest najspokojniej. Zdarzało się więc, że ostatni posiłek zjadałam o pierwszej w nocy, a czasem nawet budziłam się na wycieczki do lodówki po coś słodkiego. Nic dziwnego, że rano nie chciało mi się jeść.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł„Rządy putinowskie ograły Watykan Franciszka”
Następny artykułZiarno zła