Marek Papszun zapowiadał swoje odejście, ale niewielu traktowało jego słowa wystarczająco serio. Stąd to zdziwienie i poruszenie. Co dalej z Rakowem Częstochowa, co z przyszłością Papszuna, kto może zostać jego następcą, dlaczego do tej roli pasowałby Adam Nawałka i co pozwala wierzyć, że Michał Świerczewski, właściciel klubu, postawi na właściwą osobę. O tym rozmawiamy z Kamilem Kanią, komentatorem Viaplay.
Dawid Szymczak: Odejście Marka Papszuna może zachwiać całym klubem i wyhamować rozwój Rakowa Częstochowa?
Kamil Kania, komentator Viaplay: – Tak. Papszun był tam nie tylko trenerem, ale spoiwem różnych segmentów. O wielu sprawach współdecydował, miał bardzo dużą autonomię, pod niego był budowany zespół. Ale pieniądze i pomysły Michała Świerczewskiego to jedno, ale nawet ważniejsze jest to, jakich ludzi do tego projektu znajduje. Wierzę, że znów postawi na właściwą osobę.
To było ciekawe na konferencji, że zaraz po informacji o odejściu Papszuna pojawiło się zapewnienie, że jego następca jest już wybrany i dogrywane są szczegóły. Patrzymy na inne kluby, które szukają trenerów i często widzimy łapankę.
– A akurat w Rakowie właściciel miał prawo być zaskoczony, że trener nie dał się przekonać do przedłużenia umowy, skoro projekt dobrze się rozwijał, obfitował w sukcesy, a na horyzoncie była już gra w europejskich pucharach. Wygląda jednak na to, że w Rakowie byli na to przygotowani i w szufladzie Michała Świerczewskiego już od jakiegoś czasu była schowana lista z potencjalnymi następcami.
A ty byłeś zaskoczony? Marek Papszun od kilkunastu miesięcy przebąkiwał, że ma z żoną umowę, że w końcu przestanie być trenerem, by mieć więcej czasu dla rodziny.
– Jedno to opowiadać, że zawód trenera jest bardzo wyczerpujący pod względem osobistym, że żona musi bardzo dużo spraw brać na siebie i z trudem to wszystko wytrzymuje, więc wreszcie trzeba będzie ją odciążyć, a drugie to faktycznie podjąć taką decyzję w przededniu bardzo prawdopodobnej przecież walki o Ligę Mistrzów.
Wydaje mi się, że te słowa Papszuna nie były traktowane do końca serio. Myśleliśmy, że może nas wypuszcza, może żartuje, a może sprawdza, jakie będą reakcje.
– Ja na pewno tak sądziłem. I na pewno nie byłem odosobniony. Ale to też pokazuje charakter Papszuna. Podjęcie takiej decyzji wymagało – w jakimś sensie – odwagi. Rezygnuje przecież z marzeń o wprowadzeniu zespołu pierwszy raz w jego historii do europejskich pucharów.
A może czuje, że lepszej klamry niż mistrzostwo nie będzie? Od drugiej ligi, na pierwsze miejsce w ekstraklasie. Odchodzi na szczycie. Później – patrząc na doświadczenia polskich klubów w eliminacjach – może być gorzej.
– Ale Liga Mistrzów to dla polskich trenerów i klubów Święty Graal. Każdy marzy, by się do niej dostać. A przecież w Rakowie upatrywaliśmy szansy, że to się może udać ze względu na stabilność tego projektu, ciągły rozwój, wzmocnienia kadrowe i doświadczenia zdobyte w poprzednich eliminacjach, gdy trzeba było przetrawić bolesną porażkę ze Slavią Praga po golu w samej końcówce. Tym bardziej jestem zaskoczony, że Papszun z tego wszystkiego zrezygnował. Stawiam, że większość trenerów powiedziałaby swojej żonie: “Kochanie, proszę, jeszcze ten sezon. Zobacz, jaka przygoda”.
Dziwi cię termin ogłoszenia tej decyzji?
– Dziwi, bo przed nami finał Pucharu Polski i finisz sezonu w Ekstraklasie. Runjaić w zeszłym sezonie punktował dużo słabiej po ogłoszeniu swojego odejścia z Pogoni, więc istnieje ryzyko związane z podejściem zawodników. Jeśli Rakowowi, w którychś rozgrywkach powinie się noga, wczesne ogłoszenie odejścia Papszuna będzie momentalnie wskazywane jako powód niepowodzenia i da możliwość do gdybania. Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia z czego to może wynikać.
Rok temu przewidywaliśmy też, że pokonanie Lecha w finale Pucharu Polski tylko rozpędzi Raków na drodze po mistrzostwo. Dwa tygodnie później cieszył się Lech, więc takie snucie teorii jest niebezpieczne. A co z przyszłością samego Papszuna? Na razie nie jest zbyt wylewny. Urlop, emerytura czy chwila przerwy i nowa praca?
– Jeszcze całkiem niedawno Marek Papszun nie odżegnywał się od reprezentacji Polski. Czuł się gotowy. Może zatem urlop z oczekiwaniem na kadrę?
Może czekać trzy lata, bo Santos rozsiadł się dość wygodnie.
– A czy widzimy atrakcyjny projekt, w którym może zmienić się trener? Legia Warszawa na pewno jest zadowolona z Kosty Runjaicia, Lech Poznań z ćwierćfinałem Ligi Konferencji Europy też zostanie z Johnem van den Bromem.
Może droga Macieja Skorży? Odchodzi trener mistrza Polski i dostaje bardzo atrakcyjną finansowo ofertę spoza Europy. Choć trzeba dodać, że po Zjednoczonych Emiratach Arabskich nazwisko Skorży jednak znaczyło za granicą więcej.
– Kuluarowo słyszymy jednak o wpływie rodziny na decyzję Papszuna. Wątpię, by miał teraz przeprowadzić się kilka tysięcy kilometrów od domu. Nie widzę tego.
A co z jego następcą? Kogo właściwie mógł szukać Michał Świerczewski? Kolejnego Papszuna, czyli nieoczywistego trenera, który dostanie w Rakowie szansę czy jednak kogoś o ugruntowanej pozycji?
– Raków przez te lata z Markiem Papszunem dosiadł się już do stołu z największymi polskimi klubami i może celować w te najgorętsze nazwiska. Może negocjować z ludźmi, którzy już coś w Polsce albo nawet poza Polską osiągnęli. Ale trudno przewidzieć, czy w ogóle zechce z tego skorzystać. Może przecież znów oddać zespół w ręce jakiegoś utalentowanego trenera, dla którego to będzie gigantyczna szansa albo po prostu kolejny krok w karierze. Myślę o Dawidzie Szulczku i Januszu Niedźwiedziu. Ciekawa była reakcja Warty Poznań i Widzewa Łódź, których szefowie szybko zapewnili, że ich trenerzy na pewno zostają na następny sezon.
Do Szulczka i Niedźwiedzia prowadzi trop z “Ligi+ Extra” sprzed kilkunastu miesięcy, gdy Michał Świerczewski powiedział, że widzi w ekstraklasie dwóch-trzech potencjalnych następców Papszuna. Warta i Widzew rozgrywają bardzo dobry sezon, zajmują miejsca wyższe niż ich potencjał, obaj ci trenerzy wykonują świetną robotę i aż chciałoby się sprawdzić, jak poradziliby sobie prowadząc zawodników o znacznie wyższych umiejętnościach.
– Zgrzyta mi jedna rzecz. Świerczewski zdradził, że z nowym trenerem dogrywa już szczegóły, więc wydaje mi się, że to nie jest trener, który obecnie ma pracę.
Świerczewski puszcza oczko, że jak będzie chciał Dawida Szulczka, to jego urok osobisty pozwoli mu przekonać właściciela Warty Poznań, by go puścił. Swoją drogą, właściciel Rakowa chyba nieźle się bawi, kiwając się w ten sposób z dziennikarzami.
– Oj tak. Ale nie wiem, czy ci trenerzy w ogóle chcieliby się rzucać na tak głęboką wodę, bo za chwilę Raków będzie grał w eliminacjach i spróbuje to pogodzić z ligą. To jest gigantyczne wyzwanie, a oni dopiero co pojawili się w Ekstraklasie.
Woda jest głęboka z jeszcze jednego powodu. Papszun wykonał po prostu znakomitą robotę i następcy trudno będzie te dokonania przebić. Na początku maja może dojść trzeci z rzędu Puchar Polski, a pod koniec pierwsze w historii mistrzostwo. Wytrzymaj później te porównania. Kto może temu sprostać?
– Nie zdziwiłbym się, gdyby Raków zainteresował się Adamem Nawałką. Pewnie były selekcjoner też czeka na projekt, dla którego warto będzie wrócić do trenowania. Raków takim projektem jest. Właściwie z polskich klubów jedynym. W Nawałce widzę też człowieka, który charakterologicznie bardzo do tej roli pasuje. To absolutny szef. Podobnie jak Papszun mający jasny plan i chcący mieć szerokie wpływy. A Świerczewski mówił przecież, że nowy trener interesował się zapleczem, infrastrukturą i stawiał już jakieś warunki. Wypisz, wymaluj Adam Nawałka.
Nazwisko oczywiste i zaskakujące jednocześnie. Doświadczenie i pewnie – po takim urlopie – świeżość. Ale to jest ciekawe, że zarówno Nawałka, jak i Dawid Szwarga, choć nie znajdziesz między nimi wielu podobieństw, brzmią rozsądnie. Szwarga od prawie dwóch lat jest asystentem Papszuna, świetnie rokuje, w Rakowie bardzo go cenią, kończy kurs UEFA Pro i ponoć wyróżnia się zmysłem taktycznym, czym zapracował na szacunek u zawodników. Byłby naturalnym spadkobiercą.
– To pokazuje, że kompletnie nie wiemy, w którym kierunku pójdzie Michał Świerczewski. Myślący przecież nieszablonowo. Z jednej strony ma pozycję, by przekonać Nawałkę, a z drugiej może mieć pokusę, by znów postawić na “Papszuna-bis” i wyciągnąć kogoś z kapelusza.
A Jacek Magiera, którego jako faworyta wskazuje Gazeta Wrocławska, jest właśnie kimś z kapelusza?
– Na pewno nie jest to kandydat oczywisty, bo jeszcze przed chwilą był łączony przede wszystkim z powrotem do Śląska Wrocław. Ale to częstochowianin, wychowanek Rakowa, człowiek kojarzony z tym klubem i dobrze znający się z Michałem Świerczewskim. Nie widzę w nim jednak “Papszuna-bis”, bo pamiętajmy, że trenował już m.in. Legię i Śląsk. To trener z ekstraklasowej karuzeli. “Papszunem-bis” mógłby być raczej wspominany Szwarga czy Daniel Myśliwiec ze Stali Rzeszów.
Magiera ma doświadczenie w europejskich pucharach, gra ofensywnie, lubi ustawienie z wahadłowymi. Powrót wychowanka – może to ma sens?
– Magiera na pewno spełnia część kryteriów. Nie jest też pierwszym nazwiskiem, o którym w środę byśmy pomyśleli. Być może najwięcej o tym, jak rozpędzonym klubem jest obecnie Raków, świadczy to, jak wielu trenerów wydaje się do niego pasować.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS