Dziwne pytanie. Świat, jak wiadomo, ma cztery strony. I cztery są wiatry. A wiatr wieje raz w jedną a raz w inną stronę. A my, gdy nie używamy uwarunkowanej mechaniką kwantową i szóstym wymiarem wolnej woli, jesteśmy chorągiewką na dachu i zmaierzamy tam, dokąd nas wiatr poniesie.
Wspomniałem szósty wymiar, a ten już dotyczy Wszechświata. Ile zatem stron ma Wszechświat? I skąd to pytanie? (Z góry uprzedzę podając popawną odpowiedź: Dwie. Lewą i prawą.)
Pytanie wzięło się z mojej ostatniej przygody, gdy spotkałem się osobiście z antymaterią, którą przedtem znałem jedynie z książek. Nawet się przedtem nie domyślałem, że antymateria to nie bajki, że antymaterię można dziś kupić.
Jeszcze tydzień temu nie zdawałem sobie z tego sprawy, jednak właśnie się dowiedziałem i doświadczyłem na własnej skórze jak działa PET-scan. W angielskim „PET” to zwierzątko domowe, ale w tym przypadku idzie o Positron Emission Tomography. Wikipedia krótko wszystko wyjaśnia pod hasłem Pozytonowa_tomografia_emisyjna
Mój PET-scan miał miejsce w Klinice Pasteura w Tuluzie i trwał ok. półtorej godziny.
Z tego godzina czekania, kiedy to przez kroplówkę rozprowadzała się substancję promieniotwórczą w mojej krwi, a potem około pół godziny gdy maszyna rejestrowała miliardy anihilacji materii i antymaterii odbywające się w moim ciele.
Maszyna (detektory fotonów i obróbka otrzymanych fotonów) wygląda tak:
A po obróbce komputerowej zrekonstruowany obraz wygląda tak:
Sam zaś proces zamiany mojego ciała w kosmiczny napęd oparty na anihilacji materii i antymaterii opiszę krótko tak.
Szpital ma akcelerator (podobny do tego jak w CERNie, tyle, że kieszonkowych rozmiarów). W tym akceleratorze produkowany jest promieniotwórczy Fluor 18. Fluor 18 ma czas półrozpadu ok 110 minut (po tym czasie traci połowę swojej aktualnej aktywności), winien być więc użyty w ciągu mniej więcej takiego czasu po wyprodukowania. By Fluor 18 stał się biologicznie aktywny, użyty zostaje do wyprodukowania substancji pod nazwą Fludeoxyglukoza F 18, C6H1118FO5:
Substancję tą, w postaci przeżroczystego roztworu, wprowadzono mi do krwi. Zwykła kroplówka do żyły w lewej ręce. Nic specjalnego nie czułem.
Substancja rozchodzi się we krwi i gromadzi się szczególnie w tych komórkach ciała, które są głodne glukozy. I o to właśnie idzie by takie miejsca w ciele zidentyfikować. Końcowe obrazki rekonstruowane komputerowo takie właśnie miejsca pokazują. Zadanie lekarza jest wtedy zinterpretowanie otrzymanych obrazów. Czy są „normalne”, czy też „podejrzane”? A jeśli podejrzane, co konkretnego podejrzewać? Zależnie od doświadczenia, i od uprzedzeń, jeden lekarz będzie podejrzewał to, drugi tamto, a trzeci nic w ogóle. Całkiem podobnie do tego jak to jest z fizykami i z doświadczeniami w CERNie. To ogłaszają, że coś odkryli, to się z tego wycofują. To czynnik ludzki, zawsze zawodny, ale niezbędny.
Aparatura za to jest niezawodna. Jest wręcz fantastyczna. Szczyt techniki potwierdzający poprawność przewidywań fizyki kwantowej i teorii względności. Bowiem w aparaturze wykorzystuje się zarówno słynne E=mc2 jak i równanie Diraca mechaniki kwantowej i kwantowej teorii pola. Inaczej aparatura rejestrowała by chaos i żadnych obrazów nie dawała do interpretowania.
A odbywa się to tak. Jądra Fluoru 18 ulegają rozpadowi. Idzie o to by aparatura stwierdziła w którym punkcie ciała każde z jąder się rozpadło. A rozpada się w ciele początkowo około 3 milionów jąder w sekundzie (po 110 minutach jedynie połowa z tego, a po następnych 110 minutach jedynie połowa z tej połowy itd.). Każdy taki rozpad produkuje pozyton – cząstkę antymaterii, dodatni elektron. Pozyton w ciele szybko zwalnia, praktycznie się zatrzymuje po przebyciu około 1 mm, po czym spotyka się z jakimś elektronem i następuje anihilacja amaterii i antymaterii. Para pozyton-elektron, materia-antymateria, zamienia się w czystą energię, w parę fotonów. Z praw zachowania pędu i energii fotony te lecą w przeciwnych kierunkach, każdy z energią 511.0 keV, co jest energią równoważną masie elektronu (lub pozytonu). Od czasu do czasu, choć rzadko, produkowane są trzy fotony, od czasu do czasu dwa nie lecące dokładnie w przeciwnych kierunkach, więc nie wszystkie rozpady są rejestrowane. Wystarczająco wiele jest jednak rejestrowanych. Detektory fotonów są w obudowie urządzenia w cylinrze wokół mojego ciała. Gdy dwa detektory leżące naprzeciw siebie rejestrują parę fotonów „prawie jednocześnie” (jakie winno być to „prawie” to sprawa fizyki i technologii), wtedy wiadomo na jakiej linii prostej nastąpiła anihilacja. Gdy detektory mają dostateczną rozdzielczą czasową, jeden z fotonów dolatuje do detektora „nieco wcześniej” niż inny. Prędkość światła jest skończona i z tego „nieco” sprytne oprogramowanie natychmiast wylicza w którym miejscu linii prostej nastąpiła anihilacja. Z tych obliczeń rekonstruowany jest obraz. Detektory fotonów ustawione są w cylindrach wokół ciała. Całość może się przy tym przesuwać wzdłuż ciała.
Po zabiegu substancja radioaktywna jest eliminowana z ciała w ciągu praktycznie w ciągu doby.
Tyle o samym procesie. Jak widać antymateria istnieje, fizyka się sprawdza. Niemniej zagadka pozostaje: dlaczego wokół nas jest przede wszystkim materia? Przecież w przyrodzie obowiązuje chyba jakieś prawo zbilansowania? Czyż nie powinno być we Wszechświecie tyle samo materii co antymaterii? A jeśli tak, to gdzie ta antymateria się przed nami ukrywa?
Możliwa odpowiedź jest taka: Antymateria została wypchnięta na drugą stronę Wszechświata.
A dlaczego? Może pomiędzy materią a antymaterią zachodzi grawitacyjne odpychanie? Tak twierdzą moi „znajomi z przyszłości”. Ale czy tak jest naprawdę, tego do dziś nie wiemy. W czasopiśmie New Scientist z 27-go listopada 2019 ukazal się wywiad z Jeffreyem Hansgstem p.t. „’I like a challenge’: CERN physicist on the draw of weird antimatter”. Czytamy tam zaraz na samym początku:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS