„Ludzie odbierali papieża głównie emocjonalnie, tymczasem trzeba umieć się wczytywać w ten dorobek, który po sobie pozostawił. To ogromna doza potężnej wiary i mądrości. To te dwa skrzydła, o których mówił sam papież: fides et ratio – wiara i rozum. Jeśli wiarę pozbawiamy rozumu, to ona będzie taka „chybotliwa”. A gdy rozum odbywa się bez wiary i wszystko musi być tylko takie namacalne, udowodnione i nie ma takiego misterium, takiego ponadczasowego spojrzenia na ludzkość, na świat, na stworzenie” – mówi portalowi wPolityce.pl aktor, scenarzysta, reżyser teatralny, Jerzy Zelnik.
wPolityce.pl: Może na początek zechciałby mi Pan może opowiedzieć trochę, w jaki sposób spędza Pan Święta Wielkanocne?
Jerzy Zelnik: Dla ludzi wierzących Wielkanoc jest najważniejszym świętem. To Święto Zmartwychwstania, a człowiek jest wierzący właściwie dopiero wtedy, gdy wierzy w Zmartwychwstanie. Dobrze jest przeżyć ten czas duchowo, nie tylko cieleśnie, jedząc smaczne potrawy.
Zmartwychwstanie – to jest chyba ta podstawowa wartość, którą dostrzegamy szczególnie w czasach, gdy wokół jest tyle śmierci, zniszczenia, nienawiści, złości?
Tak. W gruncie rzeczy, gdy żyję już 77 lat, to na tę śmierć wszędzie się już napatrzyłem i bardzo przeżywałem. Ciągle człowiek ociera się o śmierć, czy to z powodu jakichś rozgrywek wojennych, czy to z powodu np. pogrzebów i śmierci we własnej rodzinie, wśród bliskich.
Człowiek nie może zapominać o tym, że przed śmiercią musi dobrze zdać ten egzamin z życia.
Kiedy umawialiśmy się na tę rozmowę, wspominał Pan, że Wielki Post upłynął Panu pod znakiem wielu zajęć artystycznych, także związanych z wiarą.
Tak, już od siedmiu lat wystawiamy taki spektakl „Siedem Ostatnich Słów Chrystusa Na Krzyżu”. Są to komentarze ks. prof. Grzegorza Strzelczyka, które ja czytam, bardzo piękne rozważania, które noszę w sercu już od siedmiu lat.
Ludzie są bardzo przejęci, to także forma rekolekcji. Mel Gibson umożliwił nam wykorzystanie fragmentów „Pasji”. Joseph Haydn skomponował piękny utwór właśnie pod tytułem „Siedem Ostatnich Słów Chrystusa Na Krzyżu”, który wykonuje podczas naszych spektakli kwartet smyczkowy Baltic Neopolis. I to robi wrażenie.
I być może łatwiej w ten sposób nie zatracić tej wiary w Zmartwychwstanie, zwłaszcza w momencie tych nasilonych ataków na Kościół?
Człowiek wiary na co dzień rozlicza się z tego, co dobrego, a co złego przytrafiło mu się danego dnia. I można tak spojrzeć z punktu widzenia głębokiego wieczoru na miniony dzień i też tak rozważyć swoje sprawy, które trzeba zamknąć i przystąpić po dobrym śnie do dnia następnego.
A jednak w ostatnim czasie próbuje się ludziom wiary odebrać te wartości i autorytety, którymi się kierujemy. W jaki sposób patrzy Pan na tę ostatnią sytuację wokół Kościoła i św. Jana Pawła II?
To nie tylko w ostatnim czasie. To trwa od zawsze. Nigdy nie było inaczej. Jeśli spojrzymy na historię, to zawsze były albo prześladowania, podziały, wojny, też religijne, które jednak Polskę na szczęście ominęły. Świat naprawdę tak mało wie o Polsce. Mieliśmy przecież tak naprawdę jedną z pierwszych demokracji świata. Moglibyśmy stanowić przykład dla świata, a tymczasem wieszają na nas psy ludzie niedouczeni, głupi, pozbawieni po prostu wiedzy.
I mieliśmy papieża, który był nie tylko przywódcą duchowym, ale także odegrał wielką rolę w naszej drodze do wolności i dzisiaj nasila się atak, uderzenie w Jana Pawła II esbeckimi kwitami.
Wielkość papieża polegała na jego uczynkach, jego słowie, jego przesłaniu. Nikt tego nie przeskoczy. Zawsze będzie świecił silnym, pięknym światłem, pośród papieży, 266, jeśli się nie mylę. Nie sposób przecenić jego wielkość, ale wielu ludzi nie docenia.
Ludzie odbierali papieża głównie emocjonalnie, tymczasem trzeba umieć się wczytywać w ten dorobek, który po sobie pozostawił. To ogromna doza potężnej wiary mądrości. To te dwa skrzydła, o których mówił sam papież: fides et ratio – wiara i rozum. Jeśli wiarę pozbawiamy rozumu, to ona będzie taka „chybotliwa”. A gdy rozum odbywa się bez wiary i wszystko musi być tylko takie namacalne, udowodnione i nie ma takiego misterium, takiego ponadczasowego spojrzenia na ludzkość, na świat, na stworzenie. Albo słuchamy własnego brzucha, albo własnej duszy – różnie ludzie podchodzą do życia.
I jak Pan wspominał, słowa i nauczanie papieża Polaka przypomina Pan również w swojej działalności artystycznej?
Tak, oczywiście nie jest to wszystko, co robię. Przez 60 lat pracy dorobiłem się ogromnej liczby różnego rodzaju zawodowych zadań. Dziś też piszę bardzo dużo, przygotowuję scenariusze, m.in. do Teatru Telewizji, może i do filmu. Cały czas pracuję i mam nadzieję, że jeśli zdrowie pozwoli, to i do dziewięćdziesiątki będę nadal, normalnie pracował, jak kilkadziesiąt lat temu, nic się nie zmienia.
A skoro wspomniał Pan o filmie Mela Gibsona „Pasja”…
Mówię o tym dlatego, że „Pasja” wiąże się z Wielkanocą, film kończy się męką Chrystusa. Być może Gibson zrobi kiedyś tę drugą część, film o Zmartwychwstaniu. O tym w każdym razie wspominał. Zobaczymy.
Ten film robi ogromne wrażenie. Żyjemy w takiej kulturze obrazkowej i to też dostarcza jednak sporą dawkę emocji, gdy się patrzy na tego Caviezela, który genialnie gra Chrystusa.
Pytałam o „Pasję”, bo na końcu tego filmu pojawia się taka mocna, obrazowa scena – kiedy Pan Jezus kona na krzyżu, szatan upada i wydaje z siebie straszny, rozdzierający krzyk. Czy to, wszystko, co obserwujemy teraz, to jest właśnie taki bezsilny krzyk szatana, który już wie, że przegrał?
To było zawsze. Od tysięcy lat ten zły zawsze próbował poróżnić, podzielić ludzi, zniszczyć ich dziedzictwo. Człowiek żywi się tym dorobkiem wypracowanym przez tych, którzy żyli przed nim, walczyli o to, aby pozostawić po sobie wspaniałe dzieła sztuki, dorobek naukowy, kulturę i obyczaje. My jesteśmy tylko tutaj w tej sztafecie pokoleń dziedzicami tego wszystkiego i mamy też wnieść coś własnego, jakąś dozę prawdy, dobra, piękna. Każdy z nas musi dodać coś do tego dziedzictwa, które zastaliśmy, to jest nasze zadanie. Przez te 70-80 lat życia musimy starać się o to, aby nie żyć bez celu, bez poczucia sensu.
I pytanie, które powraca, czy to przy dyskusji o patriotyzmie, historii, literaturze, czy w ostatnim czasie – o św. Janie Pawle II – jak to dziedzictwo przekazać temu najmłodszemu pokoleniu?
Czy jako nauczyciele, czy wykładowcy, czy w domu, czy spotykając się z innymi ludźmi, to tu, to tam, na każdym kroku, można przekazywać własne doświadczenia, również to, w co się wierzy. Ta wymiana myśli jest bardzo ważna. Dziś, gdy mamy kontakt z takim skrótowym przekazem, smartfonowym, to ubożejemy strasznie.
Gdy człowiek sięga po książki, gdy umie rozmawiać z innymi ludźmi, pogłębiać to rozmową, dialogiem, dochodzeniem do wspólnej prawdy. Nawet, gdy różnimy się, ale pięknie, i wymieniamy się swoimi poglądami, to dopiero wówczas ma to jakąś wartość.
Natomiast, gdy widzę np. w środkach komunikacji miejskiej, że 90 proc ludzi wpatrzonych jest w te migające różne myślątka, jakieś tam sensacyjki, twarzyczki, a mało ludzi, niestety, sięga po książki. A przecież to jest coś nieprawdopodobnego zupełnie, że przez setki lat możemy korzystać z tej ogromnej wiedzy i doświadczeń zawartych w literaturze. Nic, tylko sięgnąć, a nie każdemu się chce. Myślenie wielu ludzi boli, ale nie boli ich to, aby się najeść i żyć po prostu chwilą. „Bogiem” staje się przyjemność.
A przecież prawdziwym celem życia jest służba. Człowiek żyje dla innych, nie dla siebie. Nie dla własnej rozkoszy, przyjemności, ale naszym głównym zadaniem jest żyć dla innych ludzi. Dla tych bliskich i dalekich, ale tak naprawdę wszyscy są bliscy. Bo ta ziemia to jest taki pyłek w kosmosie.
Co zechciałby Pan przekazać naszym Czytelnikom na Święta Wielkanocne?
Życzę wszystkim ludziom, aby zwrócili większą uwagę na życie duchowe. Doskonalili się, pogłębiali swoją wiedzę, dzielili się pięknem, miłością, sprzyjali bliźnim. Jest to bardzo ważne, dotyczy nie tylko naszej własnej rodziny. Ktoś może sprzyjać własnej rodzinie, ale z tym też różnie, a wobec innych ludzi żywi niechęć czy wręcz nienawiść.
Wszyscy jesteśmy tą rodziną na tej biednej naszej ziemi, ostatnio trochę zaniedbanej. Życzę więc po prostu takiej wzajemnej życzliwości, bo jest to niezwykle ważne.
I chyba jako Polacy pokazaliśmy w ostatnim czasie, że potrafimy wspierać właśnie nie tylko naszą rodzinę, ale też sąsiadów w nieszczęściu, w potrzebie.
Tak, i sąsiadów w mieście, i za granicą. Choć nie wszyscy są warci tego, aby ich wspierać, myślę oczywiście o tych dyktatorach w Moskwie i Mińsku, ale mam nadzieję, że kiedyś i oni się opamiętają i będą chcieli dzielić się dobrem, a nie tylko nienawiścią, rozbojem, zniszczeniem.
Na pewno jesteśmy na tym nowym zakręcie historii i musimy się z tym uporać. To trudne zadanie, ale tak trudnych zadań było już bardzo wiele. Sam we własnym życiu miałem ich wiele. I politycznych, i rodzinnych… Ciągle jest to zadanie, wyzwanie, które stawia nam los i musimy temu sprostać.
I wyprowadzić z tego jakieś dobro.
Tak jest.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. Joanna Jaszczuk
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS