A A+ A++

Tomasz Kaczmarek, Marcin Kaczmarek (obaj Lechia), Wojciech Łobodziński (Miedź), Leszek Ojrzyński (Korona), Waldemar Fornalik (Piast), Piotr Stokowiec (Zagłębie), Bartosch Gaul (Górnik) i Adam Majewski (Stal). Zwolniony we wtorek z Jagiellonii Maciej Stolarczyk jest dziewiątym trenerem, który stracił pracę w tym sezonie ekstraklasy.

Zobacz wideo
Santos opuści hit ekstraklasy. “Są do wyciągnięcia “perełki”. To przyszłość kadry”

“Posada od kilku tygodni wisi na włosku i nawet lada dzień na Podlasiu mogą podjąć decyzję o końcu współpracy z trenerem” – pisaliśmy pod koniec marca. Na ruch białostoczan nie trzeba było długo czekać – wyjazdowy remis w kiepskim stylu z najgorszą wiosną Stalą Mielec (1:1) przelał czarę goryczy.

Blamaż, który zmienił wszystko

Jeszcze w październiku nic nie zwiastowało dramatu. Białostocki klub miał serię ośmiu meczów bez porażki, w ekstraklasie zajmował bezpieczne, ósme miejsce z większą przewagą nad strefą spadkową niż stratą do podium. A lada moment miał awansować do 1/8 finału Pucharu Polski, bo rywalem była III-ligowa Lechia Zielona Góra.

Skończyło się blamażem, bo grająca w silnym składzie Jagiellonia została rozbita 1:3. Mało kto jednak się spodziewał, jak duże konsekwencje będzie miała ta wpadka na dalszą część sezonu.

Jak mecz w Zielonej Górze był oszałamiającym lewym prostym, tak spotkanie w Grodzisku z Wartą – przegrane 0:2 w fatalnym stylu – prawym sierpowym, po którym Jagiellonia Stolarczyka padła na deski i już się nie podniosła. Do końca rundy zdobyła w czterech meczach ledwie punkt, została m.in. rozgromiona u siebie przez Legię Warszawa 2:5. To sprawiło, że z ósmego miejsca na koniec roku zrobiło się trzynaste, z dorobkiem zaledwie o dwa punkty większym niż znajdujący się już w strefie spadkowej Piast Gliwice.

Polska straciła historyczną szansę. “Bez Euro jesteśmy kilka lat w plecy”

Wiosną przełomu nie było, Jagiellonia ciułała punkty, najczęściej szczęśliwie wywalczonymi remisami. Jej defensywa przeciekała jak sito, a z przodu był problem z kreowaniem sytuacji bramkowych. Pojedyncze punkty trafiały jednak na jej konto, bo kilka meczów wybronił Zlatan Alomerović, a sama Jagiellonia miała wiele szczęścia w pojedynczych ofensywnych momentach zespołu – w Łodzi wynik uratował samobój, w Gliwicach czy Legnicy strzały z dystansu.

To sprawiło, że przed meczem “o sześć punktów” z Górnikiem Zabrze (11 marca) coraz głośniej mówiło się o zwolnieniu Stolarczyka. – Nie jestem zwolennikiem oceniania trenera na podstawie jednego meczu. Materiału do oceny mamy już sporo. W sobotę będziemy mądrzejsi o jedno spotkanie. Kluczowe jest, czy uwagi do trenera, rozmowy z zawodnikami dadzą tę niezbędną iskrę, która wyzwoli potencjał – mówił Sport.pl prezes Jagiellonii Wojciech Pertkiewicz.

Co na to sam Stolarczyk? Na konferencji prasowej perorował o nikłym potencjale zespołu, a na koniec opowiedział chińską bajkę, której morałem było to, że kibice Jagiellonii domagający się jego odejścia “nie doceniają tego, co mają”.

Tymczasem słabą grę i problemy Jagi idealnie obrazował współczynnik expected goals (xG), wedle którego zespół Stolarczyka w każdym ligowym spotkaniu po blamażu w Zielonej Górze wyglądał wyraźnie gorzej od przeciwnika. Wniosek był prosty – Jagiellonia miała mnóstwo szczęścia, a i tak zgromadziła bardzo kiepską liczbę punktów.

Po wygranej z Górnikiem 2:1 jedna z czołowych osób w Jagiellonii powiedziała: “Zwycięstwo jest najlepszym narzędziem do tego, by odmienić obraz drużyny. Wierzymy, że trenerowi to się uda, a jeśli nie, to nie będzie mógł mieć do nikogo pretensji”. I rzeczywiście – Maciej Stolarczyk otrzymał od klubu niejedną szansę, ale żadnej nie wykorzystał. Być może po prostu nie umiał, bo zarówno w Pogoni, jak i Wiśle także nie potrafił wyjść z pierwszego poważniejszego kryzysu. Po kolejnych remisach z Zagłębiem Lubin (2:2) i Stalą Mielec (1:1) Jagiellonia zakończyła z nim współpracę.

A liczby od października są dla niego bezlitosne – zaledwie dwa zwycięstwa w piętnastu ostatnich meczach ligowych i największa kompromitacja klubu w Pucharze Polski w XXI wieku. Gorzej (i to nieznacznie) punktowały w tym okresie tylko Wisła Płock i Miedź Legnica. Do tego jedna z najgorszych defensyw w lidze pod względem liczby straconych goli, mimo że bramkarz Zlatan Alomerović zaliczył zdecydowanie najwięcej interwencji ze wszystkich golkiperów w ekstraklasie (100 obronionych strzałów). Niższą średnią punktową od Stolarczyka (1,15) mieli w ostatnich 16 latach jedynie Piotr Nowak (1,07, choć runda praktycznie bez Imaza) i Artur Płatek (1,00 z sezonu, gdy Jaga była biednym beniaminkiem). No i ten brak choćby jednego wyjazdowego zwycięstwa w całym sezonie…

Jagiellonia jako zespół wygląda źle i na pewno nie napawa optymizmem przed decydującym etapem walki o utrzymanie. Na początku kwietnia zespół z Białegostoku ma dwa punkty więcej od szesnastego Górnika.

Głównym mankamentem ekipy Stolarczyka była defensywa. Jest to o tyle fakt zastanawiający, że Stolarczyk jako obrońca zdobył kilka mistrzostw Polski i zaliczał występy w reprezentacji. Podobnie zresztą jak jego asystent Mariusz Jop. Ofensywa opierała się z kolei na tym, co uda się zdziałać Marcowi Gualowi i Jesusowi Imazowi, którzy w sumie strzelili dla Jagi 21 z 36 goli. Tyle że poza strzelającym z dystansu Nene (cztery gole w ten sposób) nie mieli oni wsparcia zespołu, bo i pod tym względem Jagiellonia wyglądała źle. Zarówno w systemie z trójką w obronie i wahadłowymi, jak i w systemie z czworgiem obrońców.

Szczególnie wiosną fatalnie oglądało się kontrataki, gdzie liczba nieporozumień i niedokładności porażała. Atak pozycyjny? Gol dopiero w meczu ze Stalą. Przejście z obrony do ataku i kontratak? Tylko jeden gol z Pogonią. Stałe fragmenty? Jedynie gol Tomasza Kupisza z Pogonią można nazwać dobrze rozegranym SFG.

Tylko do czerwca? Ważą się losy Ligi Mistrzów w TVPTylko do czerwca? Ważą się losy Ligi Mistrzów w TVP

Największym atutem Jagiellonii był przypadek. No i strzały z dystansu, bo wraz z centrostrzałem Imaza w meczu z Rakowem Częstochowa aż cztery już w tej rundzie trafiły do siatki rywali.

Nie można powiedzieć, że mecze Jagiellonii się nie układały. Przeciwnie – w 17 z 26 meczów klub z Białegostoku był na prowadzeniu. Wygrał ledwie sześć. To wynik fatalny, szczególnie gdy się spojrzy, jak szybko Jaga potrafiła oddać jednobramkową przewagę, bo aż siedem razy stało się to w około 20 minut i mniej, a kilka razy praktycznie w następnej akcji po strzelonym golu.

To, co w jakimś stopniu usprawiedliwia Stolarczyka, to kontuzje, które spotkały jego zespół jesienią. To nie pierwsza taka runda w Białymstoku, gdzie muszą zdecydowanie bardziej pochylić się nad tym problemem. Wiosną jednak i pod tym względem było lepiej, ale nie przełożyło się to na dobrą grę drużyny.

Stolarczyk w Białymstoku sobie nie poradził, ale to nie on jedyny odpowiada za dzisiejszą sytuację zespołu.

Stolarczyk był złym wyborem, ale nie największym problemem Jagiellonii

Obecna pozycja Jagiellonii to przede wszystkim efekt kilkuletnich zaniedbań, które teraz próbują przykryć prezes Wojciech Pertkiewicz i dyrektor sportowy Łukasz Masłowski. Sporo w Białymstoku mówi się o tym, że Pertkiewicza w ogóle by do Jagiellonii nie ściągano, gdyby nie fakt, że w Jagiellonii skończyły się pieniądze na, mówiąc trywialne, kolejne głupie pomysły jej właścicieli, a w klubie pojawiła się niemała dziura budżetowa. Masłowski z kolei ma robić “coś z niczego”, czyli wzmacniać zespół praktycznie bez budżetu transferowego.

Regres Jagi rozpoczął się jeszcze pod koniec pierwszej kadencji Ireneusza Mamrota. Później niedawny selekcjoner Bośni i Hercegowiny Iwajło Petew w niezbyt przekonującym stylu, ale jednak, wszedł z Jagą do pierwszej ósemki. Dla władz Jagiellonii to było za mało. Przynajmniej oficjalnie, bo w kuluarach można było usłyszeć, że Petew chciał po prostu wzmocnienia drużyny, a Jagiellonia niekoniecznie, dlatego obie strony porozumiały się co do rozwiązania kontraktu.

Dopiero w tym momencie zaczęła się jazda bez trzymanki. Od lata 2020 r. trenerzy zmieniali się jeden po drugim:

  • Bogdan Zając (lipiec 2020 – marzec 2021, śr. pkt: 1,16) – Jagiellonia podobno chciała Adama Nawałkę, ale na niego klubu nie było stać. Stać było za to na jego sztab z debiutantem w roli samodzielnego trenera w osobie Zająca. Ten jednak nie czuł się debiutantem, lecz “drugim Nawałką”. Tak też się zachowywał, czym mocno irytował kibiców, ale w przeciwieństwie do byłego selekcjonera nie umiał stworzyć zespołu, który dobrze grałby w piłkę. Potrafił za to sprowadzić śnieg pod tzw. “balon” (hala pneumatyczna) na jednym z zimowych treningów. 
  • Rafał Grzyb (marzec – czerwiec 2021, śr. pkt: 1,33) – bezpiecznie utrzymał zespół w ekstraklasie, ale przez brak licencji UEFA Pro nie mógł przejąć go na dłużej, więc wrócił do roli asystenta.
  • Ireneusz Mamrot (czerwiec – grudzień 2021, śr. pkt: 1,26) – Jagiellonia miała trzy miesiące na szukanie trenera, a wróciła do zwolnionego półtora roku wcześniej Mamrota. Ten jednak nie nawiązał do sukcesów z początków kadencji, lecz do problemów z jej końcówki. Skończył rundę na 10. miejscu i wydawało się, że będzie dalej prowadził zespół. Przyznawała to nawet oficjalnie prezes Syczewska, ale w przeddzień wigilii Bożego Narodzenia przewodniczącemu rady nadzorczej Wojciechowi Strzałkowskiemu się coś odmieniło i zamiast złożyć świąteczne życzenia, z dnia na dzień wyrzucił trenera. 
  • Piotr Nowak (styczeń – czerwiec 2022, śr. pkt: 1,07) – ściągnięty w dziwnej kolejności, bo tuż przed prezesem i dyrektorem sportowym. Rywalizował o tę posadę z Jerzym Brzęczkiem, który niedługo później spuścił do 1. Ligi Wisłę Kraków. Nowak Jagiellonię utrzymał. W kiepskim stylu, głównie za sprawą jeszcze słabszych rywali, ale też przez zdecydowaną większość rundy nie miał poważnie kontuzjowanego Jesusa Imaza. Z czasem jednak zaczęły się pojawiać informacje, że Nowak niespecjalnie poświęcał się prowadzeniu drużyny, woląc bitcoiny czy wyjazdy do studia Ligi Mistrzów w Polsacie, a większy wpływ na nią mieli jego asystenci. Niejako potwierdziły to władze klubu, które właśnie ze względu na “styl pracy” podjęły decyzję o zmianie trenera. 

No i oczywiście ostatni przypadek, czyli Maciej Stolarczyk (śr. pkt: 1,15), który okazał się zupełnie nietrafionym wyborem prezesa Pertkiewicza i dyrektora Masłowskiego. 

Kielce, 08.11.2022. Zgrupowanie reprezentacji Polski kobiet w piłce nożnejPiłkarki będą zarabiać tyle, co piłkarze. FIFA wyrównuje płace. “Dziesięciolecia zaniedbań”

Klub zatrudniał też tabuny przypadkowych graczy, czego efektem było blisko 70 piłkarzy na kontraktach, choć tych, którzy faktycznie byli wzmocnieniem, było niewielu. Z czasem zmniejszała się też rola Cezarego Kuleszy, który z różnych względów tracił zapał do prowadzenia klubu i którego coraz mocniej pochłaniała walka o fotel prezesa PZPN. Kulesza, który dotąd twardą ręką potrafił rządzić Jagiellonią, coraz więcej władzy oddawał pozostałym akcjonariuszom, a ich dziwne pomysły i zachowania niczym kotwica ciągnęły coraz bardziej dziurawą łódź na dno.

Opłakane skutki tych wszystkich wydarzeń kibice Jagi widzą dzisiaj, gdy de facto aktualne władze mają bardzo niewielki margines błędu w swoich działaniach, a każdy nieudany ruch ma wielokrotnie większą wagę dla sytuacji klubu. Jaga kolejny sezon rozpaczliwie bije się o utrzymanie i wcale nie jest powiedziane, że w tym sezonie znów wszystko zakończy się szczęśliwie.

Jagiellonia wierzy, że ma “nowego Szulczka”. Trudne zadanie na początek

Zapewnić Jagiellonii byt w ekstraklasie ma dziś absolutny debiutant – 31-letni Adrian Siemieniec, dawny zaufany asystent Mamrota, jeszcze od czasów pracy w Chrobrym Głogów i w trakcie obu kadencji w Jadze. Gdy Mamrot był zwalniany po raz drugi, a kontrakty jego oraz Siemieńca nie zostały rozwiązane, klub skorzystał z tego faktu przy odejściu trenera rezerw Wojciecha Kobeszki (obecnie selekcjoner kadry U-18) i dał Siemieńcowi pierwszą okazję do samodzielnej pracy trenerskiej.

Efekty okazały się bardzo dobre, co widać w tabeli za nieco ponad rok pracy Siemieńca z Jagiellonią II:

W drużynie Siemieńca nie było doświadczonych zawodników sprowadzonych z myślą o drugim zespole, jak to jest chociażby w Lechu czy Legii, większe “transfery” z pierwszego zespołu zdarzały się sporadycznie, Jagiellonia II grała młodzieżą, z jedenastką o średniej wieku 20-21 lat. I przez pryzmat tego należy także patrzeć na jej wyniki oraz oceniać pracę Adriana Siemieńca.

Praca pierwszego trenera w ekstraklasie to jednak wyzwanie zupełnie innego kalibru. Władze Jagi są jednak przekonane o talencie Siemieńca i mają nadzieję, że pójdzie on drogą Dawida Szulczka z Warty Poznań, który także w wieku 31 lat objął i utrzymał w elicie klub ekstraklasy.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTrener Cracovii: Nasza sytuacja skomplikowała się
Następny artykuł“Заходять на вулиці – д*хнуть, але лізуть ще”: військовослужбовиця “Відьма” про росіян у Бахмуті