Kobiece Euro 2025 odbędzie się w Szwajcarii. Polska była jednym z kandydatów do organizacji tej imprezy obok Francji i wspólnej oferty Danii, Finlandii, Norwegii i Szwecji. Do niedawna uchodziła wręcz za jednego z głównych faworytów z wieloma argumentami: od wielu nowoczesnych stadionów, przez bazę hotelową, stosunkowo niskie ceny i położenie w centrum Europy, po dość dynamiczny rozwój kobiecego futbolu w ostatnich latach, który mógłby zostać znacząco przyspieszony przez organizację tych mistrzostw. I to właśnie straconej szansy na błyskawiczny rozwój i gwałtowne zwiększenie popularności kobiecej piłki szkoda najbardziej.
Polska nie zorganizuje Euro 2025. “Szwajcaria nie była lepszym wyborem od nas, ale bardziej przyłożyła się do lobbingu”
– Przeszła nam obok nosa okazja, żeby najlepsze pokolenie polskich piłkarek zagrało u siebie na wielkiej imprezie, co zwiększyłoby szansę na odniesienie dobrego wyniku. Mam nadzieję, że ta aplikacja będzie ponowiona na 2029 rok, bo taki turniej przede wszystkim oznacza popularyzację dyscypliny w kraju, w którym się odbywa. A w Polsce bardzo tego potrzebujemy, bo wciąż niestety mała liczba dziewczyn gra w piłkę – mówi Joanna Tokarska, była reprezentantka Polski i ekspertka od kobiecego futbolu.
Może zabrakło porządnej promocji ze strony PZPN? Może pojedyncze gesty, jak ten z wyjściem polskich piłkarzy na rozgrzewkę przed meczem z Albanią w koszulkach z nazwiskami reprezentantek Polski, nie wystarczyły? Może lobby w strukturach UEFA nie było wystarczające? Może zabrakło Polsce sukcesów na poprzednich mistrzostwach, by zyskać większą sportową wiarygodność?
– Można zacząć od sportu i powiedzieć, że jeśli UEFA nie ma pewności, że gospodarz wyjdzie z grupy, to nie chce ryzykować. Wiemy, jak jest: gospodarz odpada, turniej traci. Szwajcaria ma pod tym względem lepsze CV, bo zagrała już w kilku dużych turniejach, na których nas nie było. I chociaż nie odniosła żadnych sukcesów, to już zyskiwała doświadczenie. Ale pod wieloma względami nasza oferta była bardzo dobra: kobiecy futbol rozwija się w Polsce nawet dynamiczniej niż w Szwajcarii, jesteśmy ulokowani w centrum Europy, jesteśmy stosunkowo tani, mamy dobrą bazę noclegową i komunikacyjną. Nie brakowało nam atutów. Zawiodła jednak dyplomacja. To nie tak, że UEFA czy FIFA przyznają organizację turnieju temu krajowi, który przygotuje najlepszą aplikację. Trzeba przekonać te osoby, które będą oddawały głos. I tego zabrakło. Nie uważam, żeby Szwajcaria były lepszym wyborem od nas, ale bardziej przyłożyła się do lobbingu. W tym zakresie wykonała bardzo dobrą robotę i dlatego ma ten turniej – tłumaczy Tokarska.
– W Polsce wiele osób związanych z piłką chyba nie do końca wiedziało, jak duża jest to impreza. To turniej, który przyciąga mnóstwo kibiców z zewnątrz. U nas były narzekania, że po co nam to, skoro nie ma u nas zainteresowania? No to trzeba je zbudować, ale jednocześnie pamiętać, że i tak kibice się pojawią, bo najsilniejsze reprezentacje ich przyciągną. W Anglii na ostatnim Euro zostało sprzedanych 100 tys. biletów kibicom spoza Wysp.
Żelazna kurtyna wciąż nie upadła
W Polsce powoli przestają już obowiązywać najbardziej krzywdzące stereotypy – że piłka nożna to sport męski, że dziewczynce nie wypada, że poziom – w porównaniu z męskim – jest niski. Ale wciąż na wuefach dziewczynom częściej podrzuca się piłkę do siatkówki, nie każda dziewczyna bez problemu znajdzie w najbliżej okolicy klub dla siebie, a nawet na szczeblu centralnym w niektórych klubach brakuje profesjonalizmu. Dlatego potrzeba kolejnych działań. Euro było szansą, by nie wspinać się szczebel po szczeblu, ale pokonać ich kilka na raz. Sponsorzy, media, kibice – wszyscy kochają wielkie imprezy. Nie bez przyczyny selekcjonerka Nina Patalon mówiła, że zorganizowanie tego turnieju byłoby dla Polski “gamechangerem”.
Polska i tak się rozwija, co dobitnie pokazują liczby: w 2013 r. było w Polsce 3 tysiące piłkarek, dzisiaj jest ich ponad 25 tys. Obecnie połowę uczestników ogólnopolskiego turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” stanowią dziewczynki. Blisko 400 tys. osób obejrzało w telewizji mecz Polski z Mołdawią w marcu 2020 r. Ligowy mecz GKS Katowice – Medyk Konin przyciągnął przed telewizory ponad 150 tys. widzów. W Polsce jest już prawie 800 trenerek, choć dziesięć lat temu było ich raptem 60. PZPN chce iść za ciosem i do 2026 r. podwoić liczbę piłkarek i trenerek. Dzisiaj można westchnąć, że gdyby UEFA przyznała Polsce organizację mistrzostw, te cele na pewno udałoby się spełnić.
Ale rozwój kobiecej piłki na świecie jest jeszcze prężniejszy. Liczbę kibiców piłki nożnej kobiet w Europie szacuje się dzisiaj na 144 mln. Tempo jest takie, że za dekadę ma ich być 328 mln. Świat ucieka szybciej niż Polska goni. Ostatni finał Euro? Na Wembley przyszło ponad 87 tys. kibiców. Barcelona kontra Real? Rekordowe 91,5 tys. Ćwierćfinały Ligi Mistrzyń? Stamford Bridge, Allianz Arena, Emirates Stadium, Camp Nou i Stadio Olimpico. Na każdym meczu minimum kilkunastotysięczna publiczność. Rośnie zainteresowanie, frekwencja i pieniądze inwestowane w ten sport. Ale! – przede wszystkim na Zachodzie i Północy Europy. Centralna i wschodnia część Europy wciąż przypomina piłkarską pustynię – bez wielkich imprez i bez awansów na najważniejsze turnieje.
A historycznie – ten kto te turnieje organizuje, ten później kwalifikuje się do kolejnych edycji i cieszy coraz wyższym poziomem. Kraje, które grały w pierwszych mistrzostwach Europy, do dzisiaj rozstawiają resztę po kątach. To Niemcy, Anglia, Włochy, Szwecja, Norwegia i Dania. Silne są też zespoły, które dołączyły do nich w kolejnych latach: Francja, Holandia, Hiszpania czy Finlandia. W całej historii mistrzostw Europy wzięło udział zaledwie 19 reprezentacji. Grono jest zatem dość szczelne – z drużyn ze wschodu tylko Ukrainie raz udało się do niego wedrzeć. Gdy w eliminacjach drużyna z Zachodu trafia na drużynę ze Wschodu – śmiało można zakładać, że wygra ta pierwsza. Żelazna kurtyna, akurat w piłce kobiet, jeszcze nie upadła.
– Jesteśmy z tej części Europy, która w ostatnich kilkudziesięciu latach bardzo zaniedbywała futbol kobiecy. Wynika to z szeregu elementów kulturowych, społecznych, podejścia do kobiet jako takiego. Doskonale widać, gdzie kobiecy futbol budował się w latach 80. i 90. To były kraje otwarte kulturowo: Skandynawia, Niemcy… To tam piłka była najlepiej rozwinięta i najlepiej dofinansowana. Kraje Europy środkowo-wschodniej były z tym zawsze w tyle. Byliśmy biedni, zacofani. Zawsze z zazdrością patrzyliśmy na to, co dzieje się chociażby w Niemczech – uważa Tokarska. – Kiedyś już wrzucałam te mapy i wiem, że PZPN korzystał z tego podczas prezentacji dla UEFA, żeby pokazać ten element wykluczenia. UEFA miała szansę otworzyć się na tę biedną pod względem wyników i organizacji część Europy. Widziałam w tym nawet jeden z naszych głównych atutów: kraj, w którym przez lata nic się nie działo w kobiecym futbolu, rozwija się, próbuje i jednocześnie wyprzedza w tym rozwoju (przynajmniej na poziomie reprezentacji) chociażby kraje bałkańskie, ale przyda mu się pomoc. Tak się nie stało. Może jest jeszcze za wcześnie? Może ktoś zdecydował, że jeszcze jesteśmy za słabi i przyznanie nam takiego turnieju byłoby zbyt ryzykowne, bo nie dojedziemy sportowo? – zastanawia się była reprezentantka.
Fundament jest, potrzeba reszty
Żal straconej szansy na promocję piłki kobiet w Polsce, ale też gwarancji występu w tych mistrzostwach. Polska dotychczas ani razu nie grała w mistrzostwach świata, ani Europy. Reprezentacja prowadzona przez Ninę Patalon postrzega kwalifikację do Euro 2025 jako swój główny cel. – Trzeba się będzie napracować – mówi Sport.pl selekcjonerka i zaznacza, że plan, który nakreśliła, gdy przejmowała kadrę w 2021 r., nie zmienił się. – Chcemy na tych mistrzostwach zagrać – podkreśla i także zwraca uwagę na to, że zorganizowanie Euro w Polsce mogło przyspieszyć rozwój piłki o kilka lat.
– Cierpimy w Polsce na brak mody na futbol kobiet. Pociąga nas sukces, coś wielkiego. Rok temu na Euro w Anglii zagrało wszystko. Angielki grały świetnie, wygrały tę imprezę, więc w tych ostatnich fazach frekwencja na stadionach była bardzo wysoka. Ale Anglicy wcześniej wykonali niesamowitą robotę w aspekcie organizacyjnym, marketingowym, reklamowym i sportowym. Wpompowali mnóstwo pieniędzy w kobiecy futbol. Dzisiaj są przykładem, jak budować zainteresowanie daną dyscypliną. Anglia marketingowo już odleciała całej Europie, dojeżdża klubowo, bo ma najlepiej opakowaną ligę w Europie, a to przekłada się na poziom rozgrywek, co widzimy też w półfinałach Ligi Mistrzyń – z Chelsea i Arsenalem – mówi Tokarska.
– My musimy wykonać mnóstwo pracy, zaczynając już od tego etapu dziecięcego. To powoli się dzieje. Często rozmawiam też z kibicami, mówiąc stereotypowo “Januszami”, i też widzę zmianę w ich podejściu. Tacy niedzielni kibice coraz częściej są nastawieni pozytywnie do kobiecej piłki. Oczywiście – grupa nieprzekonana i krytykująca będzie zawsze, we wspominanej Anglii też jest, ale tam obok tej grupy jest jeszcze grupa bardzo pozytywnie nastawiona. I szybko się rozrasta. U nas masa pozytywnie nastawiona na razie nie istnieje. Trzeba ją zbudować. Fundament jest, potrzeba reszty – podsumowuje była reprezentantka Polski, a selekcjonerka dodaje: – Cóż, trzeba to będzie robić krok po kroku.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS