Marek z Krakowa jest po trzydziestce, ale do dziś trawi swoją rodzinną historię. Gdy kończył gimnazjum, starsza o osiem lat siostra trafiła na obserwację do szpitala po próbie samobójczej. Miała poważną depresję. Jej leczenie to okres liceum Marka. – Przestajesz być w ogóle zauważany, bo w domu wszystko kręci się tylko wokół chorej osoby. A ona ze względu na swój stan doprowadza do ekstremalnych sytuacji. Ty masz 15 lat, burzę hormonów, nie wiesz, jak sobie z tym radzić i widzisz rodziców, których przerasta wszystko. Czujesz, że nie możesz im dokładać swoich problemów, bo już więcej nie uniosą – mówi mężczyzna.
I wspomina huśtawki nastrojów siostry. – Wszyscy są w domu, a Iwona krzyczy, że się zabije, wybiega boso, jest zima. Czułem się bezradny, samotny i przerażony. Przy każdej “akcji” włączały mi się objawy psychosomatyczne. Cierpły mi nogi, ręce, nie mogłem oddychać. Kiedyś po czymś takim poszedłem do szkoły i tam zacząłem płakać. Przez długi czas nie mogłem się uspokoić. Wychowawczyni zaprowadziła mnie do szkolnego psychologa, ktoś zawiózł mnie do domu. Płakałem do nocy. A jak się obudziłem, to dalej wyłem. I tak przez dwa kolejne dni – opowiada Marek. Szkoła skierowała go na terapię, dopiero wtedy zrobiło się trochę lepiej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS