A A+ A++

Ted Lasso to jeden z najbardziej udanych seriali kilku ostatnich lat. Produkcja wkracza właśnie w ostatni sezon, więc to doskonały moment, aby zapoznać się z tym nie-do-końca-popularnym-w-Polsce komediodramatem.

Źrodło fot. Ted Lasso, wielu twórców, 2020–2023, Apple TV+

i

Netflix, choć ostatnio cierpi na słabszy PR, ma jeszcze Wednesday i podobno kilka innych asów w rękawie. Disney nadal przykuwa uwagę widzów filmami i serialami w uniwersum Marvela czy produkcjami ze świata Star Wars. Amazon Prime Video słynie z najnowszych premier, do tego ma kilka poukrywanych perełek. Ale co z Apple TV+, o którym zdarza nam się w Polsce zapominać? Co z tą platformą, która z miesiąca na miesiąc staje się coraz bardziej pewnym czarnym koniem w wyścigu o najlepszą serialową jakość?

Subskrybenci Apple’a zachwycali się koherentną narracją dramatu The Morning Show – jednak jednym tytułem platforma nie podbije globalnego rynku! Z pomocą przyszła więc, całkiem niespodziewanie, niepozorna produkcja zatytułowana Ted Lasso. To serial, który piłki nożnej używa jako pretekstu do mówienia zarówno o początkach, jak i końcach relacji międzyludzkich, o zdrowiu psychicznym w sporcie (i nie tylko) oraz o tym, czym dla człowieka jest przyjaźń i wiara, że w końcu może coś się udać. Dziś można powiedzieć, że postać Teda Lasso jest niczym Ke Huy Quan, tegoroczny zwycięzca Oscara za drugoplanową rolę w filmie Wszystko wszędzie naraz. Czasem oprócz ciężkiej pracy i szczęścia trzeba być po prostu dobrym człowiekiem i wierzyć w siebie do samego końca – takie niuanse również mogą wpłynąć na koleje losu.

Ostrzegam przed minispoilerami – o niektórych wątkach z serialu nie da się napisać bez zahaczenia o pewne szczegóły, które budują tę niekonwencjonalną opowieść. W Tedzie Lasso liczy się tak naprawdę każdy odcinek czy rozpoczęty wątek – fabularna budowa serialu udowadnia, jak złożoną i przemyślaną rzeczą jest ta niewymuszona i pełna serducha rozrywka.

Niczym niezobowiązująca gra w FIFĘ

Warto nadrobić Teda Lasso, to obecnie jeden z najlepszych seriali - ilustracja #1

Ted Lasso, wielu twórców, 2020–2023, Apple TV+

Na pierwszy rzut oka powyższy podtytuł brzmi nieco infantylnie i pretensjonalnie, ale umiejętnie koresponduje z głównym założeniem serialu, które nieraz zdaje się odrzucać niedoszłych fanów. W końcu tematyka Teda Lasso lawiruje wokół angielskiej piłki nożnej. Obserwujemy ją z perspektywy faceta, który zupełnie nic o niej nie wie! Stąd też błędne założenie, że to taka „głupotka”. Serial zaczyna się w najdziwniejszy możliwy sposób, a został zainspirowany pewnym viralowym filmikiem z YouTube’a, w którym Jason Sudeikis gra pewnego pozytywnego (chwilami aż za bardzo) trenera – Teda. W pierwszym odcinku Ted, Amerykanin z krwi i kości, przylatuje do Anglii, aby objąć pieczę nad piłkarską drużyną AFC Richmond. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że jego ostatni sukces miał miejsce w futbolu amerykańskim. Nie wróży to nic dobrego.

Nie pomaga też to, że serial Apple’a jawnie promuje się jako serial o trenerze piłki nożnej – w końcu nie każdy musi się tym sportem fascynować. Gdybym sam nie interesował się sezonem Premier League, miałbym wiele wątpliwości, czy w ogóle oglądać pilot pierwszego sezonu. Niemniej, jeślibym nie zdecydował się na nadrobienie Teda Lasso, popełniłbym jeden z największych błędów w swoim kinofilskim życiu. Całe szczęście ukochany sport Brytyjczyków służy serialowi jako wizualny dodatek – czynnik, który nadaje produkcji klimatu i prowadzi fabułę do przodu. Fabuła tego komediodramatu jest na tyle uniwersalna, że mogłaby dziać się nawet w drużynie skoczków narciarskich.

Zatem oglądanie tego serialu jest jak gra w FIFĘ ze znajomymi na jednej z imprez – niezobowiązująca, ale wciąż sprawiająca masę frajdy. W końcu podstawowych klawiszy uczymy się na pamięć w kilka sekund, a nie musimy znać zasad typu „spalony”. Podobną taktykę obejmuje właśnie trener Lasso na początku pierwszego sezonu – przylatuje bez żadnej znajomości techniki czy teorii. Dla Teda liczą się wyłącznie satysfakcja z gry i spełnienie poczucia obowiązku – on zdaje sobie sprawę, że tylko dzięki takiemu podejściu mogą przyjść wyniki. Tego typu sytuacja nie miałaby miejsca w realnym życiu; i nawet jeśli to jedyna fikcja w całym serialu, to i tak w ogóle nam ona nie przeszkadza. Od początku wierzymy w ten świat przedstawiony, pełen ciepła, zrozumienia i akceptacji.

Nic dziwnego, że nie wspierają go ani piłkarze, ani kapitan drużyny, dumny i sfrustrowany Roy Kent, ani gwiazda klubu, pyszałkowaty napastnik Jamie Tartt, ani właścicielka klubu, Rebecca, która sprowadziła go tutaj nieprzypadkowo i której zmiana podejścia wobec Teda będzie bardzo ważnym wątkiem pierwszego sezonu. Ted ma jednego sojusznika, swojego asystenta, Coacha Bearda, ale i ten zaczyna powątpiewać w metody stosowane przez najlepszego przyjaciela. Wyzwaniem będzie dla Teda Lasso zrzeszenie współpracowników i stworzenie z nich sprawnego zespołu, który będzie w stanie pokonać każdą piłkarską (i nie tylko) przeszkodę.

Walka z wiatrakami, czyli z samym sobą

Warto nadrobić Teda Lasso, to obecnie jeden z najlepszych seriali - ilustracja #2

Ted Lasso, wielu twórców, 2020–2023, Apple TV+

Ted Lasso walczy z wiatrakami, bo musi udowodnić całej Anglii, że jest w stanie zbudować drużynę z prawdziwego zdarzenia. Ale w serialu dzieje się rzecz niespodziewana: twórcy wprowadzają, małymi kroczkami, mocne wstawki dramatyczne. Nic nie zastąpi uczucia, kiedy zaczynamy rozumieć, że Ted robi jedynie dobrą minę do złej gry; że cała ta otoczka sportowa ma być jego mechanizmem obronnym, wyparciem emocji związanych z problemami rodzinnymi. Ted zostawia swojego synka w Stanach Zjednoczonych – i widuje go raz na przysłowiowy ruski rok – do tego zmaga się z problemami małżeńskimi czy z powolnie rozwijającą się depresją, objawiającą się – już w początkowych odcinkach – atakami paniki lub niespodziewanymi wybuchami złości. W serialu pojawia się pewna dysproporcja między trenerem Lasso a Tedem Lasso, jowialnym wesołkiem, który, dostosowując się do nowych realiów, zakłada maskę uśmiechniętego coacha. Tym samym Ted, zbyt skrupulatnie (i zarazem świadomie) skupiając się na sprawach zawodowych, w pełni zaniedbuje życie prywatne – zdajemy sobie sprawę, że w pewnym momencie doprowadzi to do mniejszej lub większej tragedii.

Serial Apple’a delikatnie, ale i zdroworozsądkowo mówi o zdrowiu psychicznym w sporcie (i nie tylko), tym samym redefiniując krótkometrażówkę, na której cała produkcja bazuje. Kiedy serial zaczyna zestawiać swój specyficzny humor w dwugłosie z psychologicznym dramatem obyczajowym z prawdziwego zdarzenia, widz zaczyna ufać tej opowieści coraz bardziej. Nie traktujemy Teda Lasso jako kolejnej produkcji utrzymanej w duchu czołobitnego humoru, który znamy z wielu kultowych sitcomów. Obcujemy natomiast z pozycją, która znalazła pewien sposób na siebie – poprzez piłkę nożną uczy miłości do życia, samego siebie i ludzi dookoła. A przecież przez całe dwa sezony nie dowiadujemy się nawet, na czym dokładnie polega ten nieszczęsny spalony. Tutaj liczą się priorytety!

Utrzymać poziom, utrzymać pozycję

Warto nadrobić Teda Lasso, to obecnie jeden z najlepszych seriali - ilustracja #3

Ted Lasso, wielu twórców, 2020–2023, Apple TV+

W drugim sezonie dzieje się znacznie więcej magii, ponieważ scenarzyści postanowili wykreować ogromną przestrzeń na rozwój serialowych postaci. Chociaż dalej bawią się tą mieszanką komedii z dramatem, z odcinka na odcinek serial coraz mniej przypomina slapstickową karykaturę, w której liczy się przerysowanie i brytyjsko-amerykański humor sytuacyjny. Nie tylko główne postaci otrzymują swoje własne wątki – również i mniej ważni zawodnicy klubu z Richmond stają się integralną częścią tej opowieści, a nie jedynie pionkami w piłkarskiej maszynie. Dzięki temu grupa aktorska Teda Lasso staje się kolektywem na czele z fenomenalnym Jasonem Sudeikisem. Nic dziwnego, że większość głównych aktorów z serialu triumfowało podczas rozdań nagród Emmy. Ufamy każdemu/każdej z osobna i żaden z prowadzonych wątków nie wydaje się w tej komedii zbędny.

Przez cały serial Ted Lasso walczy o utrzymanie pozycji w lidze (i nie tylko, puchary również są ważne), a twórcy z odcinka na odcinek jedynie udowadniają, że potrafią utrzymać poziom od początku do końca. Powyższe słowa zdają się wciąż aktualną prawdą – właśnie wyszedł trzeci i ostatni sezon Teda Lasso. Po pierwszym odcinku nic nie zapowiada, aby twórcy odeszli od swojej zwycięskiej formuły. Na zakończenie warto też wspomnieć, że twórcy świadomie zdecydowali się zamknąć serial w trzech sezonach. Tworzą coś bez odcinania kuponów, z przemyślanym pomysłem, który eksploatują do dogodnego, a przy okazji sensownego momentu.

Wiara znaczy zwycięstwo – wszyscy tworzący ten projekt kochają go i bardzo mu kibicują. To właśnie dlatego mamy do czynienia z tak wielkim sukcesem i ogólnoświatowym fenomenem. Widzowie kochają show, które kręcone są z miłości do życia i swoich niezapomnianych postaci.

Od autora

Na Apple TV obejrzałem praktycznie wszystkie najpopularniejsze i najważniejsze produkcje stworzone przez tę amerykańską firmę. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że Ted Lasso spokojnie znalazłby się w pierwszej trójce mojego rankingu, jeśli zacząłbym takowy kreować. Na bis zachęcam do zapoznania się z Terapią bez trzymanki (także od Apple TV+), która jest duchową kontynuacją klimatu zapoczątkowanego w TL. W głównych rolach znajdziemy pięknie prezentujących się Jasona Segela i Harrisona Forda, a jednym z twórców (i współscenarzystów) jest sam Brett Goldstein – aktor wcielający się w postać mrukliwego Roya Kenta! Dawno nie było produkcji bez żadnej wkurzającej postaci; subtelnego serialu, w którym dzieją się niby nudne i obyczajowe, ale wciągające rzeczy.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWjechał na przejście dla pieszych, gdy były na nim dzieci [WIDEO]
Następny artykułRóżni jeden chromosom, a ile łączy! Światowy Dzień Osób z Zespołem Downa