Niecałe dziesięć minut trwała pierwsza konferencja prasowa reprezentacji Polski na marcowym zgrupowaniu przed meczami z Czechami i Albanią. Na kilka banalnych pytań łamanym polskim odpowiedział debiutant Ben Lederman, a rzecznik Jakub Kwiatkowski zapowiedział awaryjny przyjazd Bartosza Salamona i podzielił się grzecznościowymi informacjami na temat zdrowia Jana Bednarka, Kamila Piątkowskiego i Kacpra Kozłowskiego. Nuda? Nic wartego uwagi? Po co tłuc w klawiaturę? Pozornie: tak. Ale nie, gdy coś dziwnego dzieje się wokół reprezentacji Polski.
Premie.
Niedoszłe premie.
Ech, te premie.
To ich niewyjaśniona tajemnica wciąż psuje wizerunek tej reprezentacji. Fernando Santos naturalnie nie ma w tej kwestii nic do powiedzenia, bo to kompletnie nie jego sprawa. Podobnie zresztą jak Bena Ledermana. Czesław Michniewicz już dawno buja się poza orbitą kadry, Robert Lewandowski pierwszy raz od niepamiętnych czasów nie pojawił się na rozpoczynającym zgrupowanie spotkaniu z mediami, bo jeszcze w niedzielny wieczór tłukł się w El Clasico i leciał do Warszawy, Grzegorz Krychowiak nie otrzymał zaproszenia na start eliminacji do niemieckiego Euro…
Tak można byłoby wymieniać.
Tylko, czy to ma jakiś sens?
Zła aura
Oto krótki rys chronologiczny wypowiedzi członków kadry w sprawie niedoszłych premii od premiera Mateusza Morawieckiego za wyjście z grupy mistrzostw świata w Katarze.
8 grudnia 2022 roku. Czesław Michniewicz siada w Radio Zet: – To była taka luźna rozmowa. Pan premier przemieszczał się po sali, tam są takie okrągłe stoliki. I przy każdym stoliku z kimś rozmawiał i było dużo żartów. Bo przy niektórych stolikach niektórzy pytali, w jakiej walucie będą premie, bo oni zarabiają w euro Nie było żadnej kłótni. I powiem tak. Byliśmy w Katarze prawie dwadzieścia dni. Na temat premii. Ewentualnej premii. Rozmawialiśmy pięć minut. To proszę zrozumieć, jaka to jest skala czasu. O czym my mówimy.
9 grudnia 2022 roku. Robert Lewandowski udziela wywiadu w Onecie. Twierdzi, że piłkarze nie traktowali obietnic premiera w kategoriach poważnej propozycji. Broni się, że cała ta wizja premii miała charakter „wirtualny” i nie stanowiła przedmiotu sporu między zawodnikami a sztabem. Narzeka: – Cała ta sprawa stała się trochę pretekstem do rozpętania wojny polsko-polskiej, w której jest chyba dużo polityki, sporów różnych frakcji, również wokół PZPN-u, wokół zwolenników i przeciwników trenera. Tylko że to wszystko się dzieje poza piłkarzami, którzy razem z kibicami są ofiarami tej sytuacji. Każdy głos jest wykorzystywany, przekręcony, dopasowany do tezy, która danej osobie pasuje. I piłka, zamiast łączyć ludzi, tu nas chyba podzieliła. I to jest dla mnie najgorsze.
11 grudnia 2022 roku. Grzegorz Krychowiak żali się w Meczykach. Zdradza, że perspektywa otrzymania olbrzymich pieniędzy od rządu sprawiła, że wśród piłkarzy pojawiły się głosy, że zrobi się z tego „syf”. Od razu jednak dodaje, iż reprezentanci dużą część kwoty zamierzali przeznaczyć na niesprecyzowane na cele charytatywne. Ględzi: – Tylko taki ruch może w jakiś sposób uratować nas od tej niezręcznej sytuacji. Dlatego żeby ratować sprawę, liderzy zdecydowali, że bardzo duża część tej premii przeznaczona zostanie na dzieciaki. Nie udało się. Szkoda, że tej premii nie ma, bo kilka milionów poszłoby na szczytny cel. A tak nie pójdzie nic.
Następnie cisza w eterze na kilka miesięcy, aż 19 marca 2023 roku na horyzoncie pojawia się Łukasz Skorupski ze swoim doskonałym wywiadem w Przeglądzie Sportowym, w którym przyznaje, że dla beki podkręcał premiera na wspólnym obiedzie, a ten niespodziewanie zgodził się na podwyższenie całościowej kwoty premii, do której reprezentanci mieli wrócić po wyjściu z grupy.
Opowiada: – Zaczęły się kłótnie między nami, rozmowy z trenerem. Tak trochę nakręcaliśmy się już wszyscy w ekipie, szczerze ci powiem: premia, premia, kiedy premia? (…) Tworzyliśmy zwartą grupę, byliśmy zżyci. Atmosfera była piękna, a później wszystko się zepsuło. Wychodzimy z grupy i zamiast się cieszyć, nagle zaczęliśmy kłócić się o tę premię. Ci mają mieć tyle, inni tyle. Ale to tak się kłóciliśmy, że nie gadaliśmy z pewnymi zawodnikami. A dzień wcześniej razem śpiewaliśmy. Zbliżał się mecz z Francją. „Lewy” mówi, rada drużyna: „Panowie, dogadajmy się. Nie możemy myśleć o premii, tylko o meczu”. Dogadaliśmy się, żeby już nie rozmawiać o tej premii. Z całym szacunkiem dla pieniędzy, ale nikomu na kadrze ich nie brakuje. Wrócił spokój, zagraliśmy mecz.
Rezerwowy bramkarz reprezentacji Polski i golkiper włoskiej Bolonii opowiadał przy tym, ze podczas katarskiego mundialu w reprezentacji panowała wspaniała atmosfera, wszyscy się kumplowali, przyjaźnili i wspólnie śpiewali, nie dało się już chyba lepiej i fajniej, a po wszystkim trochę skłócona grupa „usiadła przy kolacji, napiła się winka i każdemu przeszło”. Raczej nie ma więc sensu doszukiwać się jakichś dramatów czy melodramatów wewnątrz kadry, co nie znaczy jednak, że wszystko jest w porządku.
Niesmak pozostał.
Pamiętajmy, że polski futbol to palarnia pieniędzy. Że czwarta osoba w państwie obiecała piłkarzom, młodym milionerom, „bardzo dobre nagrody” w wysokości kilkudziesięciu milionów złotych w czasach, gdy dług publiczny wynosi grubo ponad bilion złotych, rosną ceny na półkach sklepowych, skaczą raty kredytów, drożeje paliwo, za wynajem mieszkań płaci się absurdalnie wysokie kwoty, gminy mają problem z rozstrzygnięciem przetargów na dostawy energii elektrycznej, ludzie w każdym wieku biednieją, a perspektywy na kolejne lata są przygnębiające – światowa koniunktura nie sprzyja rozwojowi, gospodarka wciąż liczby straty po koronawirusowych lockdownach, a geopolityczna niestabilność regionu tylko multiplikuje wszelkiego rodzaju problemy.
I wszyscy tylko się pośmiali.
Bo ten kraj kiepski jest nawet w sportwashingu.
Kolejna oficjalna konferencja prasowa reprezentacji Polski odbędzie się w czwartek, w Pradze, bezpośrednio przed meczem z Czechami. Następna zaś – na Stadionie Narodowym w niedzielę, na chwilę przed starciem z Albanią. Nikt już raczej nie będzie wracał do skandalu z mistrzostw świata.
Jeszcze raz: niesmak pozostanie.
Oczyszczanie butów
Nie sposób nie odnieść wrażenia, że ta reprezentacja Polski od dobrych kilku lat nieustannie boryka się z mniejszymi lub większymi problemami wizerunkowymi. Za pamiętnych czasów Jerzego Brzęczka powstała narracja o „Niekochanych”, którą podbijał nieprzekonujący estetycznie styl gry polskiej kadry. Na początku dziwacznej kadencji Paulo Sousy najpierw z kryzysem wizerunkowym borykał się prezes Zbigniew Boniek, co rzutowało na odbiór Biało-Czerwonym, którym za to następnie dostało się za odpadnięcie z Euro 2020, żeby na koniec Portugalczyk zainspirował krzywą akcję przy spotkaniu z Węgrami i uciekł w niesławie do Brazylii. To może inaczej było chociaż za Czesława Michniewicza, który drużynę przejmował w awaryjnych warunkach? Sami pamiętacie: agdzie tam!
Afera z rozgrzebywaną sprawą 711 połączeń telefonicznych do „Fryzjera”. Bitki z „wrogami” po wygranym barażu ze Szwecją. Nawrót afery z rozgrzebywaną sprawą 711 połączeń telefonicznych do „Fryzjera” i pozwanie redaktora Szymona Jadczaka do sądu. Pierwsze głosy o narzucaniu prymitywnej filozofii futbolu i marnowaniu potencjału utalentowanego pokolenia. Kolejne głosy o narzucaniu prymitywnej filozofii futbolu i marnowaniu potencjału utalentowanego pokolenia. Narodowe wzburzenie wokół narzucania prymitywnej filozofii futbolu i marnowania potencjału utalentowanego pokolenia. Premie. Oblężona twierdza. Krytyczne głosy ze strony reprezentantów. Niezbyt udany rajd po mediach. Narodowe wzburzenie razy milion…
Reprezentacja Polski chodzi w zabłoconych butach.
I brudnawym garniaku.
Prawda jest taka, że czasu się nie cofnie. Mleko się rozlało. W ostatnich latach, miesiącach i tygodniach zawalali prezesi, dyrektorzy, selekcjonerzy i piłkarze, a to wszystko przy naprawdę przyzwoitych wynikach, za jakie mimo wszystko trzeba przyjmować kolejne wygrywane eliminacje. Wielu kibiców straciło bezwarunkowe i bezinteresownie zamiłowanie do tej kadry. Pojawiły się grymasy, narzekania, te wszystkie brzydkie „ale”.
I trudno się temu dziwić.
Nie oznacza to jednak, że nie da się zatrzeć tego złego wrażenia i wszechobecnej aury skandalu. Zadaniem Fernando Santosa, który pewnie nie ma zielonego pojęcia o tych wszystkich brudach z przeszłości, będzie sprawienie, żeby ta drużyna zaczęła popylać w wypastowanych butach i wcisnęła się odebrany z pralni garnitur. Niesmak niedomówień pozostanie, ale cóż, niestety, chyba tak już musi być.
Czytaj więcej o reprezentacji Polski:
Fot. Fotopyk
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS