Nad stołem wrzask, szyderstwa i popisy domowego tyrana. Tak przestraszonego nadchodzącą samotnością, że aż ślepo niszczącego wszystko. Ale “Landschaft” Śmigasiewicza to nie tylko wiwisekcja rozpadającej się rodziny. To też – choć często zbyt dosłowny – pokaz manipulacji drugim człowiekiem i zabawy w przekraczanie granic.
Spektakle: 18-19 marca, 1-2 kwietnia, godz. 15.30 (Uniwersyteckie Centrum Kultury, ul. Ciołkowskiego 1N)
Najnowszy spektakl w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku wyreżyserował Waldemar Śmigasiewicz, w przeszłości wielokrotnie współpracujący z białostockim zespołem. Teraz po latach wraca z prapremierowym spektaklem wedle autorskiego tekstu. Tekst to mocna, poruszająca różne struny historia, w której sprawnej analizie poddano rodzinę w kryzysie. I w której jak w lustrze może się przejrzeć wielu. Bo choć to, co się dzieje w opowieści Śmigasiewicza, nie musi być doświadczeniem rodzinnym jeden do jednego, to jednak niemal każdy może coś znajomego w „Landschafcie” odnaleźć. Choćby zapis pewnych socjotechnik i manipulacyjnych mechanizmów (tu wywindowanych do groteskowych, upiornych rozmiarów), które jedni przerabiali na sobie, inni obserwowali z boku, a jeszcze inni stosowali – w różnych relacjach, niekoniecznie rodzinnych. Śmigasiewicz przygląda się swoim bohaterom wręcz z lupą, powiększa ich do monstrualnych rozmiarów, niczym badacz owada, niekiedy przerysowuje, a swoją analizę zniszczeń rozwija wręcz jak bitewny fresk. Tyle, że to, co na poziomie tekstu jest interesujące, na poziomie inscenizacyjnym momentami może już nużyć – poprzez zbytnią dosłowność. A jest nią choćby niepotrzebne doobjaśnianie czegoś, co oczywiste. Czy to słowem, czy zamknięciem z jednej strony sceny prętami jak klatki, czy wreszcie łopatologiczną wizualizacją ilustrującą finał.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS