Jesteśmy świadkami i uczestnikami sporu o Karola Wojtyłę/św. Jana Pawła II. Wielu z tych, którzy byli intelektualnie niezdolni do dyskusji czy polemiki z filozoficzno-teologicznym nauczaniem św. Jana Pawła II, najzwyczajniej znalazło pretekst do totalnej krytyki osoby papieża. Próbuje się unieważnić papieskie nauczanie w drodze dyskredytacji jego osoby. Swoją wypowiedzią chcę oddać sprawiedliwość świętemu Papieżowi.
Filozofia dziejów zna kategorię dziejowości. Istnieje dziejowość człowieka, społeczeństwa, kultury. Człowiek rodzi się a następnie wzrasta nie tylko w środowisku przyrodniczym, ale i w określonym środowisku społeczno-kulturowym.
Odziaływanie dziedzictwa kulturowego ma charakter ambiwalentny. Przyswojenie istniejącego dorobku naukowego może usprawnić proces poznawania świata, ale i może skierować badania w przysłowiową ślepą uliczkę. Pozytywne wzorce moralne ułatwiają osiągnięcie cnoty, ale złe tradycje mogą zachwaścić etos różnych grup społecznych. W dziedzinie techniki obok niewątpliwych ułatwień i osiągnięć zastajemy w spadku różne zagrożenia (np. zanieczyszczenie środowiska czy broń masowego rażenia). W sferze religii zastaje się dziedzictwo mistyki chrześcijańskiej, ale i osobliwe formy zachowań w postaci ofiar z ludzi czy prostytucji sakralnej.
Są myśliciele, wedle których człowiek bez reszty jest zdeterminowany kontekstem społeczno-historycznym. Twierdzą, że człowiek jest funkcją relacji społecznych i procesów historycznych. Jest to stanowisko skrajne. Wypada zauważyć, że chwila obecna dziejowo usytuowanego człowieka nie jest nigdy do końca wypadkową czy funkcją dotychczasowych dziejów. Po pierwsze dlatego, że człowiek zachowuje wolność także w stosunku do zastanych dóbr kulturowych i może na przykład zmienić religię czy reaktywować („ożywić”) różne treści kulturowe z przeszłości. Kulturowe dziedzictwo jest bowiem olbrzymim rezerwuarem wartości, z którego człowiek selektywnie korzysta. Człowiek może zająć także postawę jakby ahistoryczną, gdy świadomie, z rozmysłem, jak w rewolucji francuskiej czy bolszewickiej, i jak w ruchach Woke i Black Lives Matter burzy stary świat, by dopiero na jego gruzach wznieść świat nowy. Jest to, przynajmniej w zamierzeniu, odcięcie się od historycznego dziedzictwa. Po drugie, człowiek nie tylko asymiluje wiedzę o rzeczach, ale sam te rzeczy poznaje. Nie tylko przejmuje obiegowe sądy o tym, co dobre i złe, ale sam rozpoznaje dobro. Nie tylko otrzymuje religijne lub laickie wychowanie, ale sam rozpoznaje istnienie Boga i swojej od Niego zależności w bytowaniu.
Niektórzy próbują rozumieć Karola Wojtyłę/św. Jana Pawła II jako dziecko swej epoki. To nie tak. Owszem, nie był wolny od dziejowych uwarunkowań, ale jeszcze bardziej te uwarunkowania przekraczał. Wie to każdy, kto ze zrozumieniem czytał jego encykliki, adhortacje, listy, kto śledził jego aktywność duszpasterską (katechezy, pielgrzymki, dni młodzieży), inicjatywy w zakresie dialogu ekumenicznego i międzyreligijnego, zaangażowanie w zakresie obrony praw osoby ludzkiej, rodziny, narodów, jego zaangażowanie w obronę ludzkiego życia i światowego pokoju, jego troskę o kulturę godną człowieka, o godność ludzkiej pracy, o godność kobiety, o świętość małżeństwa i rodziny. Znane, zwłaszcza starszym, jest jego zatroskanie o sprawy Polski. Można by długo mówić o tym, za co wielu dało mu przydomek „Wielki”. Czy czegoś ważnego nie zaniedbał? Czy czegoś nie dostrzegał, np. krzywdy ofiar zboczeńców? Czy w jakimś zakresie nie był dzieckiem swego czasu? Nie wiem. Może tak. Ale patrzmy na proporcje!
Jacques Maritain w swojej filozofii dziejów, wśród praw dziejowych umieścił „prawo postępu świadomości moralnej”. Chodzi mianowicie o to, że na przestrzeni dziejów ludzkość w sposób progresywny odczytuje poszczególne normy prawa naturalnego. Zauważył też, że niestety, ten postęp wcale nie idzie w parze z postępem w moralnym działaniu ludzi. Postęp w odczytywaniu szczegółowych norm prawa naturalnego dokonuje się także w Kościele – na kościelnych wydziałach teologii i filozofii, i w nauczaniu Urzędu Nauczycielskiego Kościoła z papieżem na czele. Istnieje rozwój nauki moralnej Kościoła. Św. Jan Paweł II był niewątpliwie prorokiem naszych czasów – prorokiem, to znaczy tym, który mówił w imieniu Boga, nieraz „pod prąd”. Może pamiętamy, jak w ramach pielgrzymki po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, papież przypomniał Dekalog, jego istotne wezwanie tu i teraz. Nie wszystkim to się podobało.
Niektórzy krytycy papieża wręcz kwestionują jego świętość. Jakie są kanoniczne wymogi świętości, od spełnienia których uzależniona jest beatyfikacja i kanonizacja? Kanoniści wskazują między innymi na następujące kryteria: „praktyka przez sługi i służebnice Boże cnót w stopniu heroicznym (ochotnie, radośnie, w sposób wybijający się ponad przeciętność i dla celu nadprzyrodzonego)”. Wskazują, że w nowszych czasach coraz częściej mówi się, że „świętość polega właściwie na zgadzaniu się z wolą Bożą wyrażanym poprzez nieustanne i bardzo dokładne wypełnianie obowiązków swojego stanu”. Wskazują także na „cud, który jako zjawisko wynikające z wiary stanowi jednocześnie dowód świętości osoby, której wstawiennictwa się wzywa” (Henryk Misztal). Nie mam wątpliwości, że Jan Paweł II spełnił te kryteria. O świętości człowieka nie stanowi bezgrzeszność (wszak święci się spowiadają), ani bezbłędność podejmowanych decyzji.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS