Szykuje się kolejna wielka afera w świecie sportu. Tym razem główną postacią jest prezydent FIS Johan Eliasch. W to, co mówi na temat sportowców z Rosji i Białorusi, aż trudno uwierzyć.
Krzysztof Kaczmarczyk
PAP/EPA
/ Na zdjęciu: Johan Eliasch
Po tym, jak szef MKOL Thomas Bach ogłosił, że dopuszcza możliwość startu zawodników z Rosji i Białorusi na igrzyskach olimpijskich w Paryżu w 2024 roku, rozpętała się burza.
Państwa świata szybko zareagowały, a wspólne oświadczeniu sprzeciwu dla takiej możliwości podpisały 34 kraje, w tym m.in. Polska, Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania.
Gdy wydawało się, że to jasny znak płynący z różnych zakamarków świata odnośnie takich spekulacji, “bombę” odpalił prezydent FIS Johan Eliasch. Ten bowiem… poparł stanowisko Bacha!
– Myślę, że ważne jest, aby każda organizacja zajmująca się sportem okazała solidarność i wspierała Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) w tych trudnych czasach – powiedział Eliasch w rozmowie z NRK.
– Podstawowe wartości MKOl opierają się na fakcie, że sport nie powinien być upolityczniony, a skupiać się na sportowcach i pokoju. Te wartości są bardzo ważne – dodał.
W jego opinii w sporcie musi dojść do zmian względem Rosjan i Białorusinów. Dlaczego? – Bo jeśli sport zostanie upolityczniony, to może być koniec sportu jaki znamy – przyznał.
Patrząc na to, co Rosjanie robią w Ukrainie, jego kolejne słowa mocno szokują. – Sport jest prawem człowieka. Musimy wierzyć w prawa człowieka i ich bronić – zakończył.
Zobacz także:
Putin nadał jej order. Nie przyszła go odebrać
Głośno o tym, co zrobił Rosjanin
Oglądaj skoki narciarskie w Pilot WP!
Zgłoś błąd
RosjaSkoki narciarskie
Sporty zimowe
Thomas Bach
MKOL
FIS
Johan Eliasch
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS