Wczoraj, 8 marca (17:51)
Zadzwonił do żony z błahą sprawą i była to ich ostatnia rozmowa. 53-letni Richard Maedge z amerykańskiego stanu Illinois wkrótce potem odebrał sobie życie we własnym domu, a dokładniej – w schowku na ubrania pod schodami. Przez osiem miesięcy nikt nie odnalazł jego ciała, chociaż małżonka oraz policjanci przeszukujący budynek wyczuwali niemiły zapach. Kobieta odkryła zwłoki dopiero, gdy szukała ozdób choinkowych przed świętami.
Richard Maedge zniknął 27 kwietnia zeszłego roku. Tuż przed tym skontaktował się ze swoją żoną Jennifer, by powiedzieć jej, że wychodzi wcześniej z pracy. Jednak gdy kobieta wróciła do domu w miejscowości Troy, nie zastała tam małżonka. Nie odbierał również telefonu, a jednocześnie jego auto stało zaparkowane na zewnątrz.
Policja wezwana przez kobietę nie odnalazła 53-latka podczas wstępnego przeszukania domu. Podobne działania służb nie przyniosły efektu także wtedy, gdy Jennifer Maedge wezwała je drugi raz, skarżąc się przy tym na niemiły zapach, unoszący się w pomieszczeniach.
Minęły miesiące, a zaginiony nadal się nie odnalazł. Mimo to, jego żona próbowała w miarę normalnie funkcjonować. Z tego względu 11 grudnia rozpoczęła przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Dokonała wtedy makabrycznego odkrycia.
Gdy kobieta otworzyła szafę na ubrania, w której rodzina trzymała też ozdoby choinkowe, zauważyła tam ciało męża. Przez osiem miesięcy nikt nie natknął się na nie, więc zwłoki były już częściowo zmumifikowane. – Szukałam torby z ozdobami i wtedy go odkryłam. Popełnił samobójstwo – opisała Jennifer Maedge.
Jej wnioski, że mężczyzna sam odebrał sobie życie, potwierdziło biuro koronera hrabstwa Madison Steve’a Nonna. Wyjaśniono w raporcie, że podczas sekcji zwłok nie wykryto śladów wskazujących na działania osób trzecich – podała agencja FOX KTVI.
Ponadto zastępca koronera Kelly Rogers stwierdził, iż policjanci przeszukujący dom M … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS