Dzień był długi i męczący. Wiele godzin chodzili po lesie, a udało im się zebrać garść jagód, trochę grzybów i kilka słodkich bulw. Łowcy też nie mieli szczęścia. Upolowali tylko kilka małych ptaków. To wszystko za mało, aby wykarmić kilkanaście osób. Tym bardziej że był to już ich kolejny dzień praktycznie bez jedzenia. Umarliby z głodu, gdyby nie drobna innowacja. W organizmie wykształcił się mechanizm, który skłaniał naszych przodków do bardziej aktywnego poszukiwania jedzenia, a polegał na chwilowym wyłączeniu niektórych ośrodków mózgu. Dzięki temu ludzie nie zwracali uwagi na upływający czas ani nie rozpraszały ich wspomnienia. Mogli skupić się na zdobywaniu pożywienia, szybciej dokonywali oceny, co jest zdrowe, a co może zaszkodzić, a także byli bardziej skłonni do ryzykownych zachowań, co dodatkowo ułatwiało znalezienie czegoś do jedzenia.
Ten “przełącznik przetrwania”, który naszym przodkom pomagał przetrwać okresy głodu, dla nas stał się przekleństwem. Ustawiony na stałe w pozycji “włączonej” zmusza nas do jedzenia większej niż potrzebujemy ilości tłustych, słodkich i słonych pokarmów, a wszystko po to, aby wyprodukować więcej fruktozy. Bo to właśnie ona uruchamia ten mechanizm. Takie stałe dostarczanie tego cukru prowadzi do rozwoju stresu oksydacyjnego w mitochondriach komórek nerwowych i może wywołać stan zapalny. Mitochondria, czyli tzw. komórkowe fabryki energii, zaczynają zanikać, dochodzi do zakłócenia pracy neuronów i z czasem do ich śmierci. Mniej krwi dopływa do kory mózgowej, hipokampu i wzgórza, a więcej – w okolice kory wzrokowej (co było przydatne podczas poszukiwania jedzenia).
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS