W połowie lutego, na zlecenie portalu Wirtualna Polska, pracownia United Surveys przeprowadziła na reprezentatywnej grupie 1000 Polaków badanie dotyczące utrzymania bądź likwidacji programów społecznych, jakie wprowadził rząd Prawa i Sprawiedliwości, gdyby Platforma (opozycja),wróciła do władzy po wyborach na jesieni tego roku.
Wynika z niego, że prawie 50 proc. badanych jest przekonanych, że programy społeczne, ze sztandarowym 500 plus i obniżeniem wieku emerytalnego, zostaną zlikwidowane (23,6 proc. badanych uważa że zostaną one na pewno zlikwidowane, kolejne 26,3 proc., że opozycja ich raczej nie utrzyma).
Z kolei 45 proc. badanych uważa, że opozycja po dojściu do władzy utrzyma programy społeczne, jednak tylko 20,7 proc., że „na pewno je utrzyma”, a kolejne 24,3 proc., że „raczej je utrzyma”, 5,1 proc. badanych wybrała odpowiedź „trudno powiedzieć”.
To przeświadczenie o likwidacji bądź utrzymaniu programów społecznych przez opozycję po ewentualnie wygranych wyborach, oczywiście bardzo różnie rozkłada się w elektoratach poszczególnych partii, aż 84 proc. badanych popierających Zjednoczoną Prawicę uważa, że w takim przypadku, programy społeczne zostaną zlikwidowane, natomiast 78 proc. badanych popierających opozycję, uważa, że zostaną utrzymane.
Co to oznacza?
Z tego badania wynika wyraźnie, że ponad 50 proc. Polaków uważa jednak, że jeżeli Platforma wróciłaby do władzy to zlikwiduje programy społeczne (gdyby w odpowiednich proporcjach doliczyć niezdecydowanych, to okazałoby się, że tak uważających jest ponad 53 proc. badanych).
Trzeba również wziąć pod uwagę, że badanie zlecił i upublicznił portal wspierający opozycję i atakujący Zjednoczoną Prawicę, a mimo tego mamy wynik jednoznacznie mówiący, że większość Polaków jest przekonana, że po ewentualnym zwycięstwie Platformy, programy społeczne zostaną zlikwidowane.
Wynika to pewnie i z tego, że czołowi politycy PO pozwalali sobie nie tylko na krytykę tych programów, ale także na stwierdzenia wprost sugerujące, że po zwycięstwie wyborczym w 2023 roku zdecydują się na ich likwidację.
Na przykład jakiś czas temu w wywiadzie w TVN24, kandydatka Platformy na ministra finansów, poseł Izabela Leszczyna, wypaliła „program 500 plus tak naprawdę, nie poprawił jakości życia”.
Od takiego stwierdzenia tylko krok do kolejnego, że skoro przez blisko 7 lat na realizację programu „Rodzina 500 plus”, wydatkowano wręcz astronomiczną kwotę ponad 213 mld zł, a nie poprawił on jakości życia rodzin wychowujących dzieci, jak twierdzi poseł Leszczyna, to logicznym rozwiązaniem jest jego likwidacja.
W tym samym duchu, co poseł Leszczyna, z kolei za wypłaty 13. i 14. emerytury, zabrał się marszałek Senatu Tomasz Grodzki, który na antenie Polsat News w rozmowie z red. Rymanowskim, na pytanie czy po ewentualnym objęciu rządów, Platforma zlikwiduje te świadczenia, powiedział „rozmawiamy z emerytami, oni nie chcą jałmużny”, a więc z jego ust padła mocna sugestia, że te dodatkowe świadczenia, wręcz upokarzają emerytów (to oczywiste, że coś co upokarza, natychmiast trzeba zlikwidować).
Likwidacja programów społecznych
Niezależnie jednak od tego co mówią czołowi politycy Platformy, w tym Donald Tusk na temat przyszłości programów społecznych, po ewentualnym zwycięstwie tej partii w wyborach, czy zaprzeczają ich likwidacji, czy też ją potwierdzają, dla wszystkich powinno być jasne, że pod rządami Platformy te programy zostaną zlikwidowane, bo zwyczajnie zabraknie na nie pieniędzy w budżecie.
Zresztą gdy Platforma rządziła, Tusk jako premier szukał „zakopanych” pieniędzy na program Rodzina 500 plus, sugerując, że gdyby je gdzieś znalazł, to byłby najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, móc je wypłacać rodzinom wychowującym dzieci (w 2014 rok kiedy jeszcze premierem był Tusk, Prawo i Sprawiedliwość ogłosiło ten program, przygotowując się do wyborów 2015 roku).
Podobnie mówiła w 2015 roku ówczesna premier Ewa Kopacz, która twierdziła, że realizacja takiego programu, rozsadzi finanse publiczne, a Polska znajdzie się w sytuacji niewypłacalnej Grecji.
W wieczór wyborczy, tuż po ogłoszeniu wyników wyborczych i takiej wygranej Prawa i Sprawiedliwości, że będzie miało bezwzględną większość w Sejmie, minister finansów Jan Vincent Rostowski, użył słynnej frazy o realizacji obietnic wyborczych PiS „piniędzy nie ma i nie będzie”.
Pod rządami Zjednoczonej Prawicy pieniądze jednak są, na program 500 plus przez blisko 7 lat jego realizacji do grudnia 2022 wydano ponad 213 mld zł, podwyżki emerytur, oraz 13 i 14 emerytura tylko w latach 2022-2023, kosztowały około 115 mld zł (ponad 44 mld zł w 2022 roku i ponad 70 mld zł w roku 2023).
A mimo to finanse publiczne mają się dobrze, w 2023 roku podwojono dochody budżetu państwa w stosunku do roku 2015 (w tym roku wyniosą one 604 mld zł, w roku 2015 wyniosły 289 mld zł), a dochody tylko z podatku VAT w 2023 roku, są wyższe od wszystkich dochodów budżetowych w 2015 roku.
Fałszywe oskarżenia
Co więcej nieprawdziwe są oskarżenia opozycji, że Zjednoczona Prawica finansuje programy społeczne, zadłużając państwo, dług publiczny w relacji do PKB na koniec 2022 roku był niższy niż na koniec rządów PO-PSL (wyniósł odpowiednio 50,3 proc. i 51,3 proc.).
Jeżeli do władzy wróci Platforma, wróci także „prywatyzacja” podatków, a luka w podatku VAT, znowu będzie wynosiła około 25 proc. (tyle wyniosła na koniec 2015 roku), a nie jak na koniec 2021 kiedy wynosiła tylko 4,3% i jak to ujął „prorok” Rostowski znowu „piniędzy nie ma i nie będzie”.
I to właśnie będzie „wyrok” na wszystkie programy społeczne wprowadzone przez Zjednoczoną Prawicę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS