A A+ A++

Na początku XX wieku PGE Skra Bełchatów na krajowym podwórku była hegemonem. Siedem tytułów mistrza Polski z rzędu to tylko część jej sukcesów z tego okresu. W sumie od 2002 do 2018 roku Skra wywalczyła 14 medali w ekstraklasie, w tym dziewięć złotych. Do tego siedem triumfów w Pucharze Polski i sukcesy na arenie międzynarodowej – cztery podia w Lidze Mistrzów i trzy w klubowych mistrzostwach świata. Wśród siatkarzy legendą klubu stał się wtedy Mariusz Wlazły, który odszedł po 17 latach w 2020 roku. Teraz, po 16 latach, kończy się prezesura Konrada Piechockiego, którego twarz również jest kojarzona z największymi dokonaniami klubu. Ale żegna się z nim w bardzo ponurej atmosferze.

Zobacz wideo
Efekt nowej miotły nie pomógł Skrze Bełchatów. Spotkanie skomentował trener Ślepska Malow Suwałki, Dominik Kwapisiewicz

Najpierw w centrum słabe wyniki sportowe, potem finanse i polityka

Tak słabego sezonu jak obecny w wykonaniu Skry młodsi kibice nie pamiętają, bo nie było ich wtedy jeszcze na świecie. Poprzednio 11. miejsce w tabeli drużyna ta zajmowała 20 lat temu. Teraz, po 25 kolejkach, ma na koncie 17 porażek, z których osiem poniosła ostatnio serią i wciąż czeka na pierwsze ligowe zwycięstwo w 2023 roku. Do ósmej lokaty gwarantującej udział w fazie play-off brakuje jej aż dziewięciu punktów, a przed sobą ma tylko pięć meczów fazy zasadniczej.

W klubie już raczej pogodzono się z tym, że w obecnym sezonie Skry zabraknie w czołowej ósemce PlusLigi walczącej o medale. Siatkarze i członkowie sztabu jasno mówili, że są bardzo rozczarowani własną grą, w nieoficjalnej rozmowie usłyszałam nawet słowo “zażenowani”. Pocieszeniem są dla nich europejskie rozgrywki. Półfinał Pucharu CEV, w którym zmierzą się z Modeną, nieco kontrastuje z fatalnymi wynikami na krajowym podwórku.

Najpierw, omawiając sytuację zespołu, koncentrowano się na słabej grze. Piechockiemu coraz częściej wytykano nietrafione transfery i zatrudnienie jako trenera mało znanego Joela Banksa. Gdy jednak Brytyjczyka w końcu zastąpił doświadczony i mający na koncie sukcesy Andrea Gardini, to wyniki w PlusLidze wcale się nie poprawiły.

W ostatnich tygodniach coraz głośniej zaczęło się robić o innych aspektach prowadzenia klubu. W mediach pojawiły się głosy o problemach finansowych. Komunikat wyrażający zaniepokojenie sytuacją w klubie i potrzebę głębokich zmian wystosowała spółka PGE.

Grbić rozmawia z siatkarzami, z Drzyzgą tylko się przywitał. “Sorry not sorry”

– Pomimo jednego z największych budżetów w lidze zarząd klubu nie jest w stanie ustabilizować wydatków, brakuje dyscypliny kosztowej, czego końcowym efektem jest najgorszy od 20 lat sezon. (…) Dlatego jako odpowiedzialny partner wychodzimy z inicjatywą poprawy tej sytuacji – napisano w oświadczeniu strategicznego sponsora klubu.

23 lutego odbyło się posiedzenie rady nadzorczej klubu, a jeden z punktów dotyczył zmian w składzie zarządu. Do zmian personalnych wówczas nie doszło – głosowanie przesunięto na 1 marca, ale zlecono audyt sprawdzający finanse klubu. Jak podano w komunikacie PGE – ze szczególnym uwzględnieniem kosztów kontraktów i umów z pośrednikami.

Było to nawiązanie do pojawiających się już wcześniej pogłosek o niejasnych układach prezesa Skry z Branislavem Mitroviciem i Volleyball Forever. Klub pozyskiwał wielu zawodników, którzy byli klientami tej agencji menedżerskiej. W ostatnich dniach Piechocki wystosował oświadczenie, w którym winił media za przekazywanie nieprawdziwych informacji i zapewniał, że problemy finansowe w klubie są tylko przejściowe, a on z zadowoleniem przyjął zlecenie audytu, bo jest spokojny o rzetelność rozliczeń.

Czy takie działania w ciągu niespełna tygodnia rzeczywiście podjęto – a już tym bardziej sfinalizowano – nie wiadomo. Od środy wiadomo za to, że 16 marca będzie ostatnim dniem Piechockiego na piastowanym od lat stanowisku. Rada nadzorcza zdecydowała bowiem o jego odwołaniu. Do czasu wyznaczenia nowego prezesa jego obowiązki pełnić ma przewodniczący rady nadzorczej Piotr Bielarczyk. 

Konrad Piechocki, prezes PGE Skry BełchatówOficjalnie: Rewolucja w PGE Skrze Bełchatów stała się faktem. Prezes odwołany

We wtorek, dzień przed głosowaniem RN Skry, na portalu Łódzki Sport ukazał się artykuł, w którym alarmowano, że utytułowany klub jest na skraju upadku. Zawarta w artykule teza jednoznacznie wskazuje ważną – zdaniem autora – przyczynę, którą znajdujemy już w tytule brzmiącym “Jak politycy niszczą PGE Skrę Bełchatów”. Wymieniany jest tu łódzki radny PiS Radosław Marzec, od 2020 roku wiceprezes klubu i także związany z tą partią Piotr Rybiński, który przez pewien czas miał odpowiadać za finanse klubu (został odwołany przez RN). W artykule zarówno Marzec, jak i Bielarczyk, który jest dyrektorem biura prawnego PGE łączeni są z Janiną Goss, skarbniczką łódzkiego oddziału PiS. Przez pewien czas w RN Skry był też Ryszard Czarnecki. Były wiceprezes PZPS i polityk partii rządzącej zrezygnował z tej funkcji niedawno.

W tekście znalazła się również wypowiedź anonimowego działacza EKS Skra, właściciela spółki Skra S.A., który twierdził, że PGE już kilka razy wstrzymywało przelewanie pieniędzy klubowi, by wymusić odejście Piechockiego. O możliwości takiej formy szantażu na skutek konfliktu z szefem klubu wspomniał również włoski dziennikarz Gian Luca Pasini. Napisał też, że zawodnicy zagrozili, że jeśli nie dostaną zaległych pieniędzy, to nie zagrają w niedzielnym meczu ligowym i w półfinale Pucharu CEV.

Piechocki, którego wypowiedzi pojawiły się w czwartkowe popołudnie na stronie Skry, stwierdza tam, że nie sprzeciwiał się swojemu odwołaniu z uwagi na dobro klubu.

– Gdyby nie środowa decyzja, to funkcjonowanie klubu, z powodu rosnącego od kilku miesięcy zadłużenia – i to nie tylko wobec drużyny, ale także instytucji publicznych, czy innych wierzycieli – byłoby zagrożone – podkreśla cytowany w tekście działacz.

“Widać było, że był znerwicowany, niespokojny”. Wlazły i Piechocki ikonami Skry

Rozmawiając z osobami ze środowiska siatkarskiego słyszymy różne opinie. Jedni twierdzą, że jeszcze przed sezonem pojawiały się mocne głosy o owym konflikcie z politycznym tłem i że już wtedy było wiadomo, że dni Piechockiego w roli prezesa są policzone. Inni są zdania, że sprawa wcale nie była wtedy przesądzona. Wiele osób nie chce pod nazwiskiem wypowiadać się na ten temat. 

Piechocki w siatkówce od lat jest osobą powszechnie znaną. W latach 1999-2004 był menedżerem w Skrze, od 2004 do 2008 roku wiceprezesem, a potem prezesem. Jest też szefem Łódzkim Związku Piłki Siatkowej, działał też w strukturach Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

– W środowisku próbowano wcześniej przemycać powody kryzysu w Skrze, ale nie interesowałem się tymi plotkami. Oczywiście, wiedziałem, że coś tam się szykuje, ale szczerze mówiąc, to myślałem, że rozejdzie się to po kościach. Jestem trochę zaskoczony tą decyzją – mówi Sport.pl Robert Prygiel, prezes Stali Nysa.

Siatkarzem Skry Prygiel został w trakcie rozgrywek 2001/02 i grał w klubie jeszcze kolejny sezon. Piechocki był wówczas menedżerem i – jak mówi nasz rozmówca – łącznikiem między drużyną a prezesem.

– Ja byłem wtedy kapitanem. On był osobą odpowiedzialną za klub, wspominam go więc poniekąd jako pracodawcę, choć nie bezpośredniego. Imponował mi spokojem i analitycznym podejściem do różnych zdarzeń. Potem nasze drogi nieraz się przecinały. Wspominam go dobrze, mamy niezły kontakt. A teraz, cóż… współczuję mu – zaznacza były reprezentant Polski.

Ostatnio widział się z Piechockim półtora miesiąca temu, na spotkaniu szefów klubów PlusLigi. – Widać było, że był znerwicowany, niespokojny, że przechodził ciężki czas. Można było wyczuć, że nie dzieje się dobrze w klubie. Mam nadzieję, że teraz trochę odpocznie i nabierze dystansu – zaznacza Prygiel.

Nie ma on wątpliwości, że Piechocki w dużym stopniu przyczynił się do zbudowania potęgi klubu z Bełchatowa. Jednocześnie cenił go za sposób bycia.

– Był okres, że Skra była najlepszym zespołem w Polsce i czołowym w Europie. Podobało mi się, że jako prezes nie pchał się na afisz i przed kamery, bardziej był doceniany za to, co robił. Po tylu latach pracy siłą rzeczy powinien być doceniany za te sukcesy. Rzeczywiście, swego czasu Mariusz Wlazły i Konrad Piechocki to były swego rodzaju ikony tego klubu – przyznaje szef Stali Nysa.

Pieniądze nie gwarantują sukcesu sportowego. “Czasami ludzie potrafią się zagubić”

Nie ma on jednak również wątpliwości, że w tym sezonie Skra pod względem sportowym bardzo zawiodła, biorąc pod uwagę potencjał kadrowy i nakłady finansowe. W drużynie są m.in. środkowi reprezentacji Polski – Mateusz Bieniek i Karol Kłos.

– Jest wiele takich przykładów z całego sportowego świata. Nie zawsze pieniądze grają. Trzeba byłoby być w środku drużyny, by zdiagnozować, dlaczego tak się w niej dzieje. Pamiętamy Asseco Resovię Rzeszów – mimo wszystkich predyspozycji, by być w topie, miała dwa-trzy lata przestoju, teraz pomału wraca. Nie mam pojęcia, jakie są powody obecnego kryzysu Skry. Ale na pewno drużyna z takim potencjałem powinna walczyć o zdecydowanie wyższe cele – zastrzega.

Zwykle, gdy zespół sportowy jest w kryzysie, to dochodzi do zmiany trenera. Czy zmiana prezesa również może podziałać jako nowa miotła? Według Prygla zależy to od tego, jak funkcjonuje klub. Nie ma jednak wątpliwości, że Piechockiego zastąpić będzie trudno.

– Niewątpliwie znał tam wszystko od podszewki. Bo to nie jest tylko praca nad pozyskiwaniem pieniędzy. To by było bardzo proste – kto ma większy budżet, ten ma pierwsze miejsce. A tak się nie dzieje. Przykładem jest choćby ZAKSA, która wcale do najbogatszych klubów w lidze nie należy, a w ostatnich latach wypracowała taki know-how wygrywania – argumentuje.

I dodaje, że wybór prezesa klubu jest ważniejszą decyzją niż wybór trenera. – Bo to potem prezes bierze odpowiedzialność za trenera. Prezes powinien znać środowisko, znać w jakimś stopniu specyfikę naszej gry. Żeby wiedzieć, jak pomóc, jak budować drużynę i sztab. I wiedzieć, na czym mu zależy. Bo są różne aspekty i w każdej drużynie może wyglądać to inaczej – zaznacza prezes klubu z Nysy.

Rozmawiając z osobami ze środowiska siatkarskiego, widać jasno, że Piechocki przez lata pracy i budowania marki Skry zapracował sobie na uznanie i szacunek. Nieraz kibice wypominali mu, że pilnuje, aby miejsce w pierwszy składzie miał jego syn – Kacper Piechocki, ale ogółem broniły go wyniki zespołu. Teraz jednak tych brak, a doszły jeszcze wspomniane niejasności finansowe i błędne decyzje personalne. – Czasami ludzie potrafią się zagubić – słyszymy od jednego z rozmówców.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMasterton w Ślizowie
Następny artykuł4 zł za pierwszy miesiąc PS Plus, promocja na abonamenty