Miał 45 lat, gdy od swej matki, Lusi, otrzymał list. 43 lata wcześniej Lusia wyrzuciła go na stacji we Francji przez okno zamkniętego pociągu jadącego do Auschwitz. – To był straszny szok, jak tsunami – powie o liście po latach Eduard, który w poszukiwaniu wieści o matce dotrze też na ul. Kilińskiego w Białymstoku, gdzie stał kiedyś jej dom. Teraz historia Lusi i jej syna powróci w filmie dokumentalnym.
„Dzień, w którym otrzymałem list…” – pokaz filmu Beaty Hyży-Czołpińskiej – wtorek, 28 lutego, godz. 18 (Dom Kultury Śródmieście, ul. Kilińskiego 13)
Cóż za paradoks historii: Lusi, która do granicy francusko-hiszpańskiej miała ledwie kilka kilometrów, a wolność za tą granicą niemal w zasięgu ręku, nie udało się uciec przed nazistami. Zginęła w komorze gazowej, nie mając jeszcze 25 lat. Jej bliscy zaś – rodzice, brat, siostra, którzy zostali w Białymstoku i w przypadku których prawdopodobieństwo, że również trafią do Auschwitz, było ogromne – wojnę jednak przetrwali. Po deportacji na Wschód. Przeżył też synek Lusi – w zupełnie innej części Europy, dzięki francuskim chłopom. Matkę ostatni raz widział, gdy miał dwa latka. Miał 45 lat, gdy dostał od niej list, niemal jak z zaświatów. A ponad 80 – gdy dzięki wsparciu wielu ludzi dobrej woli, po latach poszukiwań, wreszcie mógł o Lusi i swoim ojcu opowiedzieć szerzej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS