A A+ A++

Pedro Pascal za swoją rolę w The Last of Us powinien liczyć się w walce o nagrodę Emmy. Szósty odcinek serialu jest najlepszym jak do tej pory i pozwala wykazać się chilijskiemu aktorowi, którego bohater zaczyna coraz bardziej się otwierać.

Źrodło fot. The Last of Us, reż. Jasmila Žbanić, HBO 2023

i

Widzowie mają swoich ulubieńców, a w ostatnim czasie w tej kategorii z pewnością bryluje Pedro Pascal. Odtwórca Joela nie tylko cieszy się wizerunkiem pozytywnego, rodzinnego człowieka, lecz także jest świetnym aktorem – co daje wyraz zwłaszcza w 6. odcinku The Last of Us. Epizod ten kameralnie, bez zbędnego efekciarstwa, rozbudowuje bohaterów i nadaje Joelowi głębię.

Joel, jakiego wszyscy potrzebowaliśmy

Postapokalipsa w wydaniu The Last of Us jest wyjątkowo kameralna. Jeśli ktoś spodziewał się, że w rzeczywistości ukazywanej przez serial HBO trudno będzie o żywą duszę, to na tym etapie powinien już zrewidować swoje oczekiwania. Zakażeni wydają się mniej istotni, a akcja w ogromnym stopniu skupia się na próbach prowadzenia przez ludzi normalnego życia, możliwie najbardziej zbliżonego do tego, jakie było ich udziałem przed pandemią. Przy tym obserwujemy też, jak w świecie pozbawionym zasad radzą sobie groźne typy, które chcą przetrwać za wszelką cenę.

Ma to posmak pewnej epizodyczności, ale taki już urok opowieści drogi. Joel i Ellie podróżują po postapokaliptycznej Ameryce, napotykają świadectwa miłości, rozmaite niebezpieczeństwa oraz grupy ocalałych. Ta podróż wpływa na bohaterów, a oni coraz bardziej się do siebie zbliżają. Nowy odcinek, zatytułowany Kin, pozwala spojrzeć na bliską już relację, którą nawiązali protagoniści. Za uczuciami idą zaś obawy.

Pedro Pascal zachwycił mnie w 6. odcinku The Last of Us swoją kreacją Joela - ilustracja #1

The Last of Us, reż. Jasmila Żbanić, HBO 2023

Joel staje się w tym epizodzie głębszą postacią. Do tej pory Pedro Pascal grał mrukliwego bohatera, którego emocje ukazywane były za pomocą niewerbalnych komunikatów, takich jak mimika, ton głosu czy postawa. Tym razem dochodzi do tego również garść bardzo osobistych i emocjonujących słów, oczywiście też wymagających odpowiedniego zagrania. Joel nie jest twardzielem pozbawionym wnętrza – to człowiek o tragicznym rysie, coraz bardziej obchodzący widza, budzący współczucie. Pascal, podobno improwizujący niektóre fragmenty, bardzo wiarygodnie kreuje dramat swojego bohatera, mimo wszystko potrafiącego w tym smutnym świecie jeszcze doznać radości (i trudno wtedy też się nie ucieszyć!).

Kin to również odcinek z pięknymi ujęciami wspomnianej wcześniej podróży. Jasmila Žbanić wydobywa urok opustoszałego świata i po części przygody, a amerykańskość ujmuje w stylistyce przypominającej Dziki Zachód. Żałuję tylko, że ten emocjonujący epizod zdecydowano się zamknąć generycznie brzmiącym coverem Never Let Me Down Again Jessiki Mazin (oryginalnie utwór wykonał zespół Depeche Mode).

Ocena: 8,5/10

Zapraszamy Was na nasz kanał na YouTube – tvfilmy, który jest poświęcony zagadnieniom związanym z filmami i serialami. Znajdziecie tam liczne ciekawostki, fakty, historie z planu i opinie.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPewny wyjazdowy triumf szczypiornistek PreZero APRu Radom
Następny artykułRecenzji Atomic Heart u nas nie będzie