A A+ A++

Po podbiciu Galii w latach 58-51 p.n.e. Juliusz Cezar miał oddane mu wojsko, sławę zdobywcy oraz majątek z wojennych łupów. Świeże i imponujące sukcesy mogły się równać przywiędłym już laurom jego pozostającego w Rzymie przeciwnika Pompejusza. Jednak ten po śmierci Krassusa z rąk Partów w 53 r. i zburzeniu balansu władzy triumwirów zyskał inny atut – poparcie senatorów lękających się jego dawnego sojusznika, rządów jednej osoby i upadku republiki.

Cezar, gdy senat nie przedłużył mu imperium na 49 r. oraz uchwalił, że każdy ubiegający się o urząd konsula musi stawić się w Rzymie osobiście, stanął przed wyborem: działać zgodnie z prawem – zrzec się komendy i udać się do Rzymu jako człowiek prywatny, niechroniony urzędem przed atakami wrogów – albo postąpić wbrew prawu i przeciw senatowi. Wybrał drugą możliwość.

Jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że o ile decyzja ([decido] od de- i caedo: „odcinać”) jest „odcięciem” wszystkich możliwości działania poza jednym, to Cezar pozostałe wyjścia miał już i tak zamknięte. W Rzymie, do którego musiał się udać, jeśli chciał uzyskać instytucjonalne podstawy władzy, niechybnie czekał go sąd przed stronnikami Pompejusza za rozruchy z 59 r., kiedy to jeszcze zabezpieczali go pozostali triumwirowie.

Ponadto wymagałoby to odrzucenia jego najsilniejszej karty i rozproszenia wojsk (na czele których zabronione było wkraczać do Italii), po czym równie dobrze mógłby udać się w zaciszne miejsce na polityczną emeryturę. Również poparcie ludu kierowało go za Rubikon: w szerszej perspektywie ostatnie kilkadziesiąt lat poczynając od konsulatów Gajusza Mariusza było drogą Republiki do umacniającej się monarchii – władzy jednego wodza, który jak Sulla zapewniłby proletariuszom i małym posiadaczom chleb, ziemię i pieniądze, a warstwom zamożniejszym stabilizację.

Juliusz Cezar sięgający po pełnię władzy w zmęczonym Imperium był jakby tylko wykonawcą procesu, który przez to, że i tak musiał się wypełnić, zapewniał go o słuszności podjętych kroków i dawał obietnicę powodzenia.

Przekroczenie Rubikonu było prawdziwym momentem węzłowym. Z jednej strony zapowiadało rychłe zakończenie pewnego procesu, z drugiej zaś otwierało zupełnie nową historię: Republika niedługo przekształci się w Cesarstwo, ale zanim owo stanie się sercem kultury greckiej w wydaniu łacińskim, już otwarte na wpływy rzymskie zostały przestrzenie Europy Północnej, które w wielowiekowym procesie dadzą początek średniowiecznej Europie, ale wcześniej niszczycielskim marszom ludów na Rzym.

Symboliczne jest, że już w 49 r. po Rubikonie do wnętrza Italii wprowadzone zostały chorągwie wojsk barbarzyńskich (Lukan, Wojna domowa I, 392-465); dopiero co pokonane, wkraczają w roli zdobywców – choć pod komendą Rzymianina, co będzie regułą jeszcze do IV w. n.e.

Nie dziwi więc, że kiedy Leibniz lub Hegel wywołują przykład przekroczenia Rubikonu w ten czy inny sposób starają się podkreślić wolną wolę Cezara; bo z pozoru jeden człowiek w jednym momencie nie mógłby podjąć tak historycznego kroku. Czegokolwiek była to sprawa lub czyjakolwiek decyzja – okoliczności, Cezara, fatum, Opatrzności czy ducha dziejów – przekroczenie Rubikonu należy z pewnością do największych z najmniejszych kroków historii.

Autorem tekstu Przejście Rubikonu: krok, który zmienił historię? jest Maciej Szumowski. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.

Czytaj także:
Rok 2020 będzie pełny historycznych sporów i dyskusji. Przed nami wiele okrągłych rocznic

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMiłosz Redzimski debiutuje w Grodzisku, Bogoria wygrywa
Następny artykułProkuratura żąda KASACJI wyroku uniewinniającego Piotra Najsztuba. Tym razem się nie wywinie?