Kiedyś mieliśmy taki dzień, w którym naszła nas wielka ochota na czekoladowe cukierki. Ale takie porządne, nie byle co. Z nadzieniem i w kształcie jajka, bo akurat zbliżał się okres wielkanocny. Wstaliśmy z łóżka. Ubraliśmy skarpetki. Zdrowe i nieuciskowe. Potem spodnie z lampasami, na których dostrzegliśmy plamę. Ale chrzanić ją. Wypiliśmy kilka łyków wody gazowanej. Z reguły wolimy bez gazu, ale tylko taka była pod ręką. Potem koszulka. Czarna, niebieska czy biała? Ciężki wybór, ale niech będzie czarna. Zaglądamy do łazienki. Myjemy zęby i twarz. Sprawdzamy newsy w internecie. Może jakiś klub ogłosił nowy transfer? Szybki rzut oka – nie, jednak nie. No dobra, to wychodzimy. Idziemy po te cukierki. W sklepie kolejka na osiem osób. No świetnie. Rozglądamy się po półkach i musimy powiedzieć, że bardzo szybko rozszerza się oferta piw bezalkoholowych. Przy kasie prosimy o spakowanie pół kilograma michałków. Wracamy do domu zajadając się w najlepsze.
„Kurwa, o co wam chodzi, po co ja to czytam?”, myślisz sobie właśnie czytelniku.
„Kurwa, o co wam chodzi, po co my to oglądamy?”, myśleliśmy sobie podczas pierwszej połowy tego czegoś, co odbyło się we Wrocławiu z udziałem Śląska i Korony.
John lepszy od Yawa?
Druga połowa to już inna para kaloszy. Korona pokazała pazur i obiła słupek, ale to Śląsk strzelił bramkę. Konkretnie piłkarz, który zasługuje na kilka ciepłych słów, bo obok Exposito jest najlepszym strzelcem w zespole Ivana Djurdjevicia.
John Yeboah dzięki dzisiejszemu trafieniu spowodował, że jeszcze raz musimy zastanowić się nad rankingiem Yeboahów grających w Ekstraklasie. Ten z Wisły Kraków, Yaw, w swoim najlepszym sezonie w karierze (2021/2022) miał 6 goli. John – teraz 7. Niemiec musi jeszcze dołożyć kilka asyst, żeby z pełnym przekonaniem rościć sobie prawa do fotelu lidera, ale już jest naprawdę dobrze. Niemiec daje radę, a przecież nie miał tak okazałego CV. Trafił do Śląska z trzeciej ligi niemieckiej, MSV Duisburg, gdzie szczytem jego możliwości były dwa gole i pięć asyst w 20 meczach. Mało, ale może nie doceniamy czwartego poziomu rozgrywkowego u naszych zachodnich sąsiadów?
Jakub Łukowski i korona króla strzelców? To możliwe
Tak jak John Yeboah jest nieocenionym piłkarzem dla wrocławian, tak Korona dawno mogłaby pożegnać się z walką o utrzymanie, gdyby nie Jakub Łukowski. Na początek trzeba przyznać, że bardzo ciekawy jest jego rozwój na przestrzeni ostatnich sezonów. Sami spójrzcie:
- 2020/2021 (Miedź Legnica/Korona Kielce – 1. liga): 31 meczów, 7 goli i 3 asysty
- 2021/2022 (Korona Kielce – 1. liga): 36 meczów, 9 goli i 3 asysty
- 2022/2023 (Korona Kielce – Ekstraklasa): 21 meczów i 9 goli
A przecież jeszcze kilkanaście kolejek do końca. Obecnie w tabeli strzelców Ekstraklasy nikt nie ma więcej bramek na koncie! Tylko Mikael Ishak ma 9 sztuk (wszyscy widzimy jego słabą skuteczność), a po 8 Gual, Imaz, Grosicki i Włodarczyk. Czyżbyśmy zatem obserwowali sezon, w którym o koronę do samego końca będzie bić się gwiazda potencjalnego spadkowicza? Na razie wiele na to wskazuje, tak jak na fakt, że Łukowski na pewno może realnie powalczyć o tytuł najbardziej bramkostrzelnego Polaka.
Okej, dzisiaj 26-latek miał na nodze więcej okazji na strzelenie gola. Na głowie jedną zresztą też, ale kapitalnym refleksem popisał się Leszczyński. Mimo to, gwiazdę „Scyzorów” należy pochwalić, bo kilka punktów dla czerwonej latarni ligi już zdobył.
Jak to wyglądało w przeszłości? Ile goli potrafili nastukać najlepsi piłkarze w barwach beniaminków?
- 2021/2022: 11 goli – Muris Mesanović, Bartosz Śpiączka
- 2020/2021: 11 goli – Kamil Biliński
- 2019/2020: 10 goli – Felicio Brown Forbes
- 2018/2019: 13 – Petteri Forsel
- 2017/2018: 23 – Igor Angulo
Łukowski hiszpańskiego strzelca wyborowego z Górnika Zabrze nie przeskoczy, ale resztę śmiało może przebić.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
Fot. Newspix
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS