We wtorek Fernando Santos wylądował w Warszawie i pełną parą rozpoczął pracę w roli selekcjonera. Jednym z jego pierwszych zadań będzie obejrzenie z trybun trzech meczów najbliższej kolejki ekstraklasy, o czym na Twitterze poinformował Cezary Kulesza, prezes PZPN. Portugalczyk swoje pierwsze powołania musi wysłać do 5 marca. Czy znajdą się na nim nazwiska z ekstraklasy? A jeśli tak – kto to może być?
Santos wytrzyma dłużej niż Sousa?
Pod tweetem Kuleszy pojawiło się naturalnie mnóstwo szyderstw o tym, że “PZPN powinien dopłacić selekcjonerowi za zmuszanie go do oglądania futbolu na tak niskim poziomie”. Skąd drwiny? Być może z doświadczeń, które zebraliśmy z byłym selekcjonerem Paulo Sousą. Portugalczyk niechętnie oglądał z trybun spotkania krajowej ligi ani nie mieszkał w Polsce. Santos na razie stacjonuje w hotelu, ale już trwają intensywne poszukiwania lokum dla niego. Do oglądania ekstraklasy – przynajmniej na razie – się garnie.
Wróćmy na chwilę do Sousy, który zaczął intensywnie, od wizyt na Pucharze Polski czy ekstraklasie, mimo że temperatura nie sprzyjała spędzaniu czasu na powietrzu. Na pierwsze zgrupowanie powołał aż pięciu graczy z polskich drużyn. Na Euro zabrał czterech – Kamila Piątkowskiego, Tymoteusza Puchacza, Jakuba Świerczoka oraz Kacpra Kozłowskiego – ale tylko z pozoru, gdyż aż trzech z nich latem tego roku zmieniała kluby na zagraniczne, a transfery Piątkowskiego i Puchacza były już nawet potwierdzone. Na jesiennym zgrupowaniu po mistrzostwach Europy, ostatnim za kadencji Paulo Sousy, nie było już żadnego reprezentanta klubów ekstraklasy.
Warunkiem kontraktowym dla Fernando Santosa jest mieszkanie w Polsce, co już się realizuje, ale nikt nie wymusi na nim obecności na trybunach. Do tego przekonać go muszą sami piłkarze. Pierwszą okazję będą mieli już w ten weekend, gdyż portugalski trener wybierze się na trzy mecze: Lechia – Widzew, Wisła Płock – Lech oraz Legia – Cracovia. To idealny czas, zwłaszcza że “Kolejorz” w przyszłym tygodniu rozpocznie wiosenne zmagania w Lidze Konferencji Europy, więc Santos będzie naocznym świadkiem konfrontacji mistrza Polski na arenie międzynarodowej. Jego rywalem będzie Bodo/Glimt.
Poznań głównym kierunkiem
To właśnie najbardziej ku stolicy Wielkopolski najbardziej powinny być skupione oczy Portugalczyka. W kadrze za kadencji Czesława Michniewicza pojawił się już Michał Skóraś, który otrzymał powołanie, a nawet zagrał na mundialu w Katarze. W tym roku nie zanotował jeszcze gola czy asysty, ale błyszczał w rundzie jesiennej – zdobył chociażby dwie bramki w listopadowym meczu z Villarreal. Biorąc pod uwagę niską konkurencję na skrzydłach oraz fakt, iż Santos preferuje grę z czwórką obrońców, więc znajdzie się miejsce dla graczy na bokach, 22-latek ma duże szanse, aby zostać sprawdzonym przez selekcjonera.
Z pierwszej drużyny “Kolejorza” smak reprezentacji zna również Bartosz Salamon, który został powołany przez Czesława Michniewicza w marcu równo rok temu. Na feralnym zgrupowaniu doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry na długie miesiące. Przed urazem był najlepszym obrońcą w lidze, lecz długa pauza odbiła się na jego formie. Zapewne będzie potrzebował czasu, aby wrócić do najlepszej dyspozycji, więc w marcu może być dla niego za wcześnie, ale w przyszłości widzimy go w talii Santosa. Podobną melodią następnych miesięcy jest Filip Szymczak, który w sposób imponujący rozwinął się w ostatnich miesiącach pod okiem Johna Van den Broma. W tym momencie pierwsza kadra nie cierpi na brak napastników, więc 20-latkowi będzie się ciężko do niej załapać, ale w notesie Portugalczyka jego nazwisko może się znaleźć.
Problemy w obronie i w pomocy szansą dla legionistów?
W samolocie do Kataru – obok Skórasia – znalazło się również miejsce dla Kamila Grosickiego z Pogoni Szczecin oraz Artura Jędrzejczyka z Legii. O ile powołanie skrzydłowego jeszcze się broniło, który jesienią zdobył siedem bramek, to zabranie na mundial 35-letniego obrońcy warszawskiego klubu zostało przyjęte negatywnie. Jędrzejczyk miał być “uniwersalnym żołnierzem” Michniewicza, który znał go z pracy w Warszawie. Bylibyśmy zszokowani, gdyby Santos postąpił podobnie, zwłaszcza gdy będzie oceniał jego przydatność wyłącznie pod kątem piłkarskim.
Natomiast liczba powołanych środkowych obrońców z Legii “może się zgadzać”, gdyż wysoko mogą stać notowania Maika Nawrockiego. 22-latek bardzo udanie rozpoczął rundę wiosenną i jest pewnym punktem zespołu Kosty Runjaicia, a odświeżenia wymaga linia obrony reprezentacji Polski. Zwłaszcza w obliczu zagrożeń następnych tygodni, gdyż Fernando Santos nie ma w tym momencie żadnego grającego pewniaka po transferze Jakuba Kiwiora do Arsenalu. Problemy w klubie ma Jan Bednarek, a Kamil Glik ostatnio zmaga się z urazem. Poza tym nawet nie wiadomo, jakie w ogóle Portugalczyk ma zamiary wobec 35-latka. To może otworzyć szanse nowym kandydatom.
Podobny problem rodzi się w środku pola. Część kibiców otwarcie domaga się odstawienia Grzegorza Krychowiaka, ale najpierw trzeba poszukać następców. Ten problem pojawił się już przed mundialem, a sytuacja nie uległa jeszcze poprawie. Klub zmienił Szymon Żurkowski, ale na razie w Spezii zagrał raptem osiem minut. Natomiast w Legii pozytywne sygnały wysyłają Bartosz Slisz i Bartosz Kapustka. Tego pierwszego powołał już Sousa, ale równie szybko z niego zrezygnował. Według ekspertów największym deficytem 23-latka jest szybkość grania i to ma mu przeszkadzać w wejściu na wyższy poziom. Również reprezentacyjny.
Wydaje się, że Santos – podobnie jak pierwotnie Sousa – będzie szukał wśród graczy młodych i to z najlepszych drużyn w kraju. Dlaczego więc nie ma kandydatów z Rakowa i Portugalczyk nie wybrał jego meczu w piątek? A no chociażby z tego powodu, że Marek Papszun w ostatnim starciu z Piastem Gliwice wystawił w podstawowym składzie raptem jednego Polaka. Był to Patryk Kun, który dostał nawet swego czasu powołanie od Czesława Michniewicza. Niegdyś w formie aspirującej do kadry byli Bartosz Nowak, Ben Lederman czy Mateusz Wdowiak, ale ich obecna dyspozycja jest daleka do takiego miana.
Paulo Sousa szybko zrezygnował z oglądania ekstraklasy na trybunach, nie wysyłał nawet asystentów, a szefa banku informacji Huberta Małowiejskiego czy szkoleniowców kadr młodzieżowych, czym w pewnym stopniu wyłączył się z bycia częścią polskiej kultury piłkarskiej. Natomiast Leo Beenhakker chętnie sięgał po graczy z krajowej ligi, choć wówczas nasza rzeczywistość pod względem piłkarzy w zachodnich ligach była zupełnie inna. Holender znalazł jednak Tomasza Zahorskiego, Michała Pazdana czy dał zadebiutować Robertowi Lewandowskiemu. Adam Nawałka miał swojego żołnierza w postaci Krzysztofa Mączyńskiego. Czy kogoś takiego znajdzie sobie Fernando Santos?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS