Maroko, z roku na rok, przyciąga coraz więcej turystów. I wcale się nie dziwię. Ma do zaoferowania wszystko, czego poszukuje współczesny podróżnik – zwalające z nóg egzotyczne widoki, wyraziste smaki, bogatą kulturę i to, co kochamy na wakacjach, czyli słońce i wysoką temperaturę. Ta kraina baśni już dawno skradła moje serce, ale w grudniu odkryłam ją na nowo.
Przygoda życia, czas start!
Wysiadając z samolotu na lotnisku Marrakesz-Menara totalnie nie spodziewałam się, tego co mnie czeka. Oczywiście, wiedziałam, że będzie samochód i pustynia, ale nie wiedziałam, że ta podróż okaże się ekscytującą przygodą, która zostanie ze mną na długie lata.
Więc zacznijmy, od początku! Rześkie powietrze obudziło mnie o świcie kolejnego dnia. Muszę przyznać, że po upalnym czerwcowym tygodniu spędzonych w Maroku, chłodny poranek w grudniu w Marakeszu był bardzo przyjemny i dodał mi energii. Temperatura wynosiła trochę powyżej 20 st. Celsjusza. Na śniadanie zjadłam tradycyjne marokańskie naleśniki – msemmen. Które są zupełnie inne od tych, które serwowała mi moja babcia w dzieciństwie. Te, w Marakeszu, są prostokątne, dużo twardsze i zazwyczaj podawane z miodem. Do tego filiżanka świeżo zaparzonej kawy i mogę ruszać.
Przed hotelem czekał na mnie samochód w kolorze ceglanym, który doskonale wpasował się w marokańską kolorystkę. Rozsiadłam się wygodnie, włączyłam telefon z nawigacją i ruszyłam w drogę.
Marakesz, Maroko Natalia Kurczak/archiwum prywatne
Ruszamy w drogę, pustynia Agafay, Maroko Natalia Kurczak, archiwum prywatne
Emocje sięgają zenitu
Pustynia Agafay znajduje się około 40 km na południowy zachód od Marakeszu. Charakteryzuje się skalisto-piaszczystym terenem z górami Atlas w tle. Mocno kontrastuje z żywiołowym miastem, w którym panuje wszechogarniający chaos. Przemierzając pustynię, czułam spokój i bezkresną przestrzeń. Najpierw jadę dość niepewnie, teren niczym nie przypomina polskich dróg, nawet tych zapomnianych, czekających na remont. Staram się również podziwiać widoki, które mnie otaczają. Ekspresowy rzut oka na góry Atlas, które szybko znikają w tylnym lusterku. Mijam jałowe wzgórza, tajemnicze doliny i przepiękny krajobraz pustyni. Ponieważ padał deszcz dzień wcześniej, na niektórych fragmetnach trasy było rząskie błoto. Kiedy mój towarzysz Janusz, powiedział: dawaj w te kałuże, pomyślałam: gaz do dechy. No i tak całą trasę polowałam na głębokie kałuże, które okazały się niezłą frajdą dla takiego świeżaka jak ja. W końcu tutaj nie muszę być grzecznym miejskim kierowcą.
Pustynia Agafay Natalia Kurczak/archiwum prywatne
Tutaj mogę poczuć się jak Krzysztof Hołowczyc
Im dalej zagłębialiśmy się w piękno pustyni Agafay, tym coraz pewniej się czułam. Zupełnie zapomniałam o wszystkim, byłam mocno skupiona na trasie. Czyli liczy się tylko tu i teraz. Przed nami strome pagórki, dziury i błoto. Niektóre były bardzo pionowe, na moje humanistyczne oko – tak około 60-70 stopni i był moment, w którym myślałam, że wysiądę i mój kolega przejmie kierownicę naszej ceglanej strzały. Emocje mi buzowały, od radości po niepokój. Ale z dopingiem Janusza dałam radę. Satysfakcja, okrzyk radości i jedziemy dalej!
Pustynia Agafay, Maroko Natalia Kurczak/archiwum prywatne
Przejeżdżaliśmy przez berberyjskie wioski, kamieniste ścieżki, mijaliśmy wielbłądy, turystów na quadach i to wszystko w otoczeniu wydm i skalnych wzgórz pustyni Agafay. Uwielbiam krajobraz nasycony barwą zieleni, jednak muszę przyznać, że – pejzaż ciągnących się po horyzont piaszczystych pól, które różnią się na kolejnych kilometrach jedynie odcieniami brązu – uwiódł mnie w kilka minut.
Pustynia Agafay, Maroko Natalia Kurczak/archiwum prywatne
Marokańska herbata z widokiem na pustynię
W trakcie naszego czterogodzinnego rajdu, była przerwa na najbardziej esencjonalną miętową herbatę na świecie oraz lunch. W urokliwej osadzie Scarabeo w samym sercu marokańskiej pustyni, która oferuje tyrystom również glamping. Układając się wygodnie na desginerskich kanapach lub słynnym krześle Butterfly można podziwiać bezkres gór Atlas.
Przerwa na marokańską herbatę. Pustynia Agafay, Marakesz Natalia Kurczak/archiwum prywatne
Po godzinnej przerwie, ruszyliśmy dalej, niestety była to już droga powrotna.
Kiedy zakończyłam swój rajd czułam się zmęczona, ale również przypływ endorfin w całym ciele. Zapomniałam o bolączkach dnia codziennego i skupiłam się na otaczającym pięknie i wymagającej trasie, którą miałam do pokonania. Satysfakcja, ekscytacja i zadowolenie, które mi towarzyszyły na długo zapiszą się w mojej podróżniczej pamięci.
Jazda samochodem po pustyni Agafay w Maroku Natalia Kurczak/archiwum prywante
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS