A A+ A++

Bartosz Mrozek ma bardzo udany okres w swojej karierze. W Stali Mielec idzie śladami Rafała Strączka, który dzięki świetnym występom między słupkami zapracował na zagraniczny transfer. Nie inaczej może być z 22-latkiem ze Śląska, o którym porozmawialiśmy m.in. o obecnym wypożyczeniu z Lecha Poznań, samym „Kolejorzu”, dodatkowej pracy nad sobą, mentalności robota, sile skromności, obcowaniu z angielskimi klubami i wielkich marzeniach. Zapraszamy.

Niecodzienne kulisy tego wywiadu opisałem w tekście: Tureckie przeboje. Sparing Rakowa, szalejący Papszun, apel Leandro.

Turcja, wywiad siódmy.

***

Zdarzają ci się po niektórych meczach myśli w stylu “Bartek, dzisiaj byłeś kozakiem”? Patrząc na rundę jesienną w twoim wykonaniu, nie zdziwiłbym się.

Po pierwsze: zawsze robi mi się miło na sercu, kiedy słyszę takie słowa. Cóż, jestem świadomy tego, że zdarzały mi się fajne interwencje. Kiedy bronisz strzał, czujesz, kiedy zrobiłeś coś naprawdę dobrego. Jeszcze lepiej, jeśli to pomoże drużynie w zdobyciu punktów, a najlepiej, gdy pozwoli zachować czyste konto. To mnie buduje, choć przyznam, że otoczki medialnej wokół własnej osoby nie śledzę. Pracuję w ciszy. Moja rodzina lubi się tym zajmować.

W takim razie coś musi do ciebie dochodzić.

Wiesz, to nie jest tak, że jak zobaczę jakąś wzmiankę o sobie na Facebooku, nagle odwracam wzrok i nie czytam. Zdarzy się, że ktoś mi coś podeśle. Siłą rzeczy, wtedy sprawdzam, co się o mnie pisze. Nie mam jednak negatywnej fiksacji na punkcie mediów. To duża część piłkarskiego środowiska, w którym przebywam. Trzeba ją zaakceptować. Poza tym, wiem, że dobry czy zły artykuł nic w moim życiu nie zmieni. Wiem, jaki jestem. Skupiam się przede wszystkim na pracy.

Jaki jesteś? Brzmisz jak człowiek, którego trudno byłoby wyprowadzić z równowagi mentalnej.

Na pewno moje życie stoi pod znakiem rutyny. Nie wychodzę poza określone ramy, staram się mieć wszystko pod kontrolą. A jaki jestem? Musiałbyś spytać moich bliskich lub kogoś z szatni. O sobie zawsze trudniej mówić.

Skromność ci na to nie pozwala?

Być może!

W tej skromności widzisz swoją siłę?

Zdecydowanie. Dzięki skromności mogę być ciągle taki sam. Sodówki do tej pory nie miałem, a nawet jakby pojawiły się jej zalążki, mam takie otoczenie, które szybko sprowadziłoby mnie na ziemię. Wychowano mnie w taki sposób, że trudno mi sobie wyobrazić Bartka Mrozka chodzącego z głową w chmurach. 

Do wariata między słupkami raczej ci daleko.

Kiedyś się mówiło, że bramkarz musi być wariatem. Tym gościem, który na wszystkich będzie się wydzierał, a do tego wszędzie wsadzi rękę czy nogę. Teraz mamy takie czasy, że w futbolu mogą zaistnieć różne rodzaje osobowości, także w bramkarskim fachu. Uważam, że dziś ważniejsza od krzyku jest decyzyjność w stykowych momentach. To ona daje pewność siebie tobie i drużynie. W przeszłości golkiper potrafił latać za szesnastkę całkiem regularnie, a wyjście do dośrodkowania potrafił traktować jako obowiązek. Mam wrażenie, że na takie ekscesy nie ma już miejsca. Musi być zachowany pewien balans.

Generalnie fach bramkarski bardzo się rozwinął. Sam możesz zobaczyć, ile musisz robić poza samym bronieniem strzałów.

Stare czasy pamiętam jak przez mgłę, ale znam kilku starszych bramkarzy, którzy dzielili się swoimi doświadczeniami. Choćby Krzysztofa Kotorowskiego czy Jacka Gorczycę. Kiedy Jacek pokazywał mi kiedyś swoje mecze, pomyślałem “Jezu, co to był za wariat!”. Inne czasy, inne zwyczaje na boisku.

Jesteś piłkarzem Lecha wypożyczonym…

Piłkarzem Stali! Aktualnie jestem piłkarzem Stali Mielec.

Przez chwilę pomyślałem, że masz jakąś awersję do Lecha.

Nie, absolutnie. Po prostu życie mnie nauczyło, że jeśli nie ma cię w danym miejscu czy klubie, nie powinieneś zajmować sobie tym głowy. Liczy się tylko to, co jest tu i teraz. Nie gram z herbem Lecha na koszulce i tak naprawdę w ogóle nie myślę o Lechu.

Rozsądne podejście.

Gdybym miał inne, mógłbym myśleć o tym, kiedy wrócę. To byłby błąd. Jestem teraz w Stali i bardzo mi zależy, żeby właśnie Stal osiągała jak najlepsze wyniki w Ekstraklasie. Ktoś powie “Gość ma 22 lata, co on wie o życiu”, ale właśnie funkcjonowanie w tym świecie nauczyło mnie do tej pory takiego a nie innego podejścia.

Latem nie poczułeś rozczarowania, że Lech chce wysłać cię na wypożyczenie? Słyszałem, że chciałeś zostać i walczyć o skład.

Nie wiem, z jakiego źródła to słyszałeś! Lech to wielki klub, co zresztą pokazuje w Lidze Konferencji. Wiesz, zawsze, kiedy pojawia się możliwość grania, człowiek chce powalczyć o swoje miejsce. Ja byłem w klubie przez rok i zagrałem tylko w dwóch spotkaniach Pucharu Polski. Więcej szans nie dostałem, więc dobrze, że Stal wyciągnęła pomocną dłoń. 

Tak jak klub podejmuje pewne decyzje, tak również ja w kwestii przyszłości mam coś do powiedzenia. Oczywiście działacze Lecha robią też rzeczy, na które nie mam wpływu. Wtedy mogę tylko rozmawiać, przytaknąć. Ale akurat na wypożyczenie musiałem się zgodzić i jestem zadowolony z tego ruchu.

W Lechu cię cenią, a na pewno trener Palczewski.

Mam z nim bardzo dobry kontakt. Konsultuję się u niego w różnych kwestiach, rozumiemy się.

Trener Palczewski polecał ci wypożyczenie?

Kiedy podejmuję jakieś istotne decyzje, często doradzam się bliskich mi osób. Na pewno ważny był w tamtej sytuacji fakt, że m.in. właśnie trener Palczewski wydał zgodę na moje dwa mecze w barwach Stali w ostatnich kolejkach rundy wiosennej. Nie będę ukrywał, że doradzałem się go w kwestii dalszej przyszłości.

Mecz z Lechem traktujesz jakoś szczególnie? Jeden już za sobą masz, a już niedługo kolejny.

Absolutnie nie. To mecz, w którym Stal ma do zdobycia trzy punkty.

Nie czujesz, że komuś chciałbyś coś udowodnić?

Jedyna osoba, której chcę coś udowodnić, to Bartosz Mrozek. Reszta nie ma znaczenia. Lech to Lech, klub taki jak każdy, kiedy przychodzi mi z nim rywalizować. Czy byłby to Radomiak, Jagiellonia, Legia… Nie ma znaczenia.

Jak podchodzisz do codziennej pracy nad sobą?

Moja narzeczona śmieje się, że bez treningu nie potrafię wytrzymać. Kiedy gdzieś wyjeżdżamy, zawsze wcisnę do walizki jakiś sprzęt, nawet jak ledwo się mieści, żeby coś zrobić w czasie wolnym. Trening musi być! Ostatnio byliśmy w Zakopanem i oczywiście też nie mogłem się powstrzymać. Miałem do tego rozpiskę z klubu, więc ćwiczeń było więcej.

Wyznaję zasadę, że dbanie o moje ciało to moja praca. Ciałem zarabiam pieniądze, więc staram się podchodzić do tej kwestii najbardziej profesjonalnie, jak się da. Czasami trzeba też oczywiście odpocząć, znaleźć balans, nic nie robić. Takie dni w miesiącu też się zdarzają. Kiedy kończymy ligę, mamy tydzień wolnego, ale po nim, jak już zaczyna się praca, musi być praca.

Wbrew pozorom nic-nierobienie jest trudne.

Wiem, ale szczerze tego nienawidzę! Kiedy tak siedzę lub leżę, podświadomie szukam jakiegoś zadania. 

Przed tą rozmową powiedziałeś mi o swoim “zapleczu”. O co z tym chodzi?

“Zaplecze” to bliska mi osoba, trener Michał Puchała, który prowadzi swoją firmę w Pszczynie. W 2016 roku zaprowadził mnie do niego tata. Wtedy stwierdził, że to już czas, żebym zaczął pracować nad sobą pod względem fizycznym. No i zaczęła się praca nad motoryką, dodatkowa fizjoterapia, masażyści i generalnie rzeczy, dzięki którym mogę rozwijać się indywidualnie.

Zawsze miałeś takie nastawienie do cięższej pracy?

Zawsze. Tak mnie nauczyli rodzice. Narzeczona mówi nawet, że funkcjonuję jak robot! Owszem, czasami mi się nie chce, ale kiedy przychodzi czas treningu, wiem, że muszę przepracować go dobrze. Zapominam o niechęci i wszystko robię jak z automatu.

Mam tytuł: “Bartosz Mrozek: Żyję jak robot”.

Twoja decyzja… Nie, nie, bez przesady, jestem normalnym człowiekiem! Mam po prostu swoją dyscyplinę, a czy ona jest jakaś wyjątkowa? Trudno powiedzieć. Dla mnie to normalna sprawa, choć pewnie nie jest tak dla wszystkich.

Jak patrzysz na siebie, na swój wiek i rozwój, widzisz potencjał na tzw. towar eksportowy? Wiem, że jesteś skromny, ale…

Tutaj powiem nieskromnie, że tak. Znam swoją wartość. Wiem, jakie mam umiejętności i co mogę robić lepiej. Skromność skromnością, ale pewność siebie też trzeba mieć.

Największe deficyty i atuty Bartosza Mrozka.

I co, ja ci teraz powiem, ktoś to przeczyta i będzie miał gotowy materiał do analizy? Z kim my tam gramy pierwszy mecz, z Lechem? Ach, znają mnie.

Żartowniś.

Widzisz, nie mogę powiedzieć.

Drodzy rywale Stali Mielec, Bartosz Mrozek nie posiada deficytów.

Dokładnie. A tak zupełnie serio, na pewno cały czas mogę poprawiać swoją grę nogami i grę na przedpolu. W tych kwestiach mogę zrobić większą różnicę na plus.

W taktyce trenera Majewskiego nietrudno o ćwiczenie gry nogami w warunkach meczowych, bo często gracie krótkimi podaniami od tyłu.

To prawda, nawet na dużym ryzyku chcemy tak grać. W rundzie wiosennej wiele razy to nam się udawało, oczywiście z włączeniem mnie. Mam swoje zadania taktyczne w ofensywie, które muszę wykonywać. Jak ja zawiodę, cały schemat może się posypać, dlatego gra nogami nie może mi przeszkadzać. 

Gdyby odjąć twoją mentalność pracusia i dbałość o rozwój, ile zostałoby talentu?

Kiedyś podobno mówiono, że jestem duży… Podobno! To jakiś talent. Wiesz co, pewnie nie zostałoby go zbyt wiele. Moim kluczem jest mentalność, nad którą wciąż muszę pracować. Pracuję z psychologiem sportowym, nie będę oszukiwał nikogo, że psychika zawsze jest idealnie skalibrowana, bo tak się nie da. Najważniejsze to wiedzieć, że talent to jedno, ale bez poukładanej głowy daleko nie zajedziesz.

W trakcie meczu można wyprowadzić cię z równowagi?

Kolejny materiał do analizy… Szczerze mówiąc, trudno to zrobić.

Trash-talking na ciebie nie działa?

Nie sądzę, zresztą jeszcze się z nim nie spotkałem. Dobra, była jedna sytuacja w Ekstraklasie, ale to był mój znajomy. Był rzut rożny, on się przy mnie kręcił, przeszkadzał. Pytam go: “Człowieku, ale co ty chcesz zrobić!”. A on: “No, wiesz, muszę ci trochę poprzeszkadzać”.

Jakie masz marzenia?

Na pewno debiut w pierwszej reprezentacji Polski. Również zagranie w Lidze Mistrzów, wygranie jej, co byłoby absolutnym szczytem marzeń. Może wyjdę na indywidualistę, ale chciałbym też zostać najlepszym bramkarzem świata. Bo czemu nie? Świat należy do odważnych. Z jednej strony chciałbym wygrywać trofea, a z drugiej sięgnąć po „Złote Rękawice”.

Możliwe, że mało kto idzie z marzeniami tak daleko, a przynajmniej mało kto otwarcie mówi o takowych.

Są ludzie z mniejszymi i większymi ambicjami. Jeśli ktoś ma mniejsze, nie można powiedzieć, że jest gorszy. Tak po prostu jest. Pamiętam, jak w młodszym wieku trenowałem bramkarsko z takim jednym chłopakiem. Mówiłem mu, że chciałbym grać w przyszłości na jak najwyższym poziomie, z kolei on odpowiedział, że zadowoli się graniem w IV lidze i pracą informatyka. Mógł tak marzyć? Oczywiście, że tak. Miał do tego prawo.

Na widok takich celów ludzie i tak reagują szyderczo, ale to normalne.

Jest tylu ludzi na świecie, że nie ma takiej szansy, żeby ktoś cię nie hejtował. Nie dogodzisz wszystkim. Szczególnie dzisiaj w Internecie hejt jest bardzo duży, ale on był, jest i będzie. Już ci mówię, że pod tym wywiadem pojawi się kilka komentarzy w stylu „Gdzie on do Ligi Mistrzów, grajek ze Stali Mielec?”.

Na 100%. Ale mógłbyś użyć wtedy powiedzenia, że koło pewnej części ciała ci to lata.

Ty to powiedziałeś, nie ja!

Arsenal – był kiedykolwiek temat takiego klubu w twoim przypadku?

O Arsenalu nie słyszałem, choć nie mogę wykluczyć, że mój agent mógł coś wiedzieć na ten temat. Mogę na pewno potwierdzić, że miałem kiedyś wybór, żeby pojechać na testy do Manchesteru United lub Manchesteru City. Skończyło się na United, a potem było Crystal Palace, w którym poznałem Tomka Króla. Od tamtej pory, a miałem wtedy bodajże 17 lat, zacząłem śledzić poczynania „Orłów”, bo tak spodobało mi się wszystko, co zobaczyłem w ich klubie.

Robisz grunt pod przyszły transfer.

Dobre.

Ale chyba nie jesteś piłkarzem, który dopytuje menadżera, kto się tobą interesuje?

W życiu. Nie dzwonię i nie pytam co chwilę: „Ej, mamy jakiś temat?”. Do takich spraw staram się podchodzić realistycznie. Wolę raczej zostawić to wszystko jako niewiadomą. Nikt dzisiaj nie wie, co się wydarzy. Może zostanę w Stali, może wrócę do Lecha… Na razie mam przed sobą drugą rundę, którą chcę rozegrać lepiej od pierwszej. To jest mój najbliższy cel.

WIĘCEJ MATERIAŁÓW ZE ZGRUPOWANIA W TURCJI:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŁysa Góra / 23. Koncert Laureatów Gminnego Konkursu Kolęd i Pastorałek
Następny artykułSarna w centrum Krakowa. Uciekała przed psami, a potrącił ją samochód