Żeby dojechać z bazy na najlepsze miejsce ich pracy, w najbliższym miejscu jakiś kilometr od rosyjskich pozycji, trzeba było poczekać na naprawdę solidny mróz, by nie ugrzęznąć w błocie. A i tak czas dojazdu, z pakowaniem i wypakowywaniem sprzętu, to godzina.
Montowanie sprzętu przy takiej temperaturze idzie jednak sprawnie. Trzeba działać szybko, bo dzień wciąż jest krótki, więc światła za długo nie będzie, a z kolei nie można zacząć wcześniej rano, bo jest za zimno. A pracy sporo.
W normalnej sytuacji baterie pozwoliłyby na niemal trzydziestominutową pracę urządzenia, teraz będzie to maksymalnie 20 minut na wylot i powrót. Zwłaszcza, że wróg zagłusza sygnał. Ale do najbliższej okupowanej wioski, gdzie bazują Rosjanie w obwodzie ługańskim nie jest daleko. Mamy ich jak na dłoni, bo oprócz niewielkiego ekranu operatora drona jest też dodatkowy monitor, na którym wszystko można dokładnie śledzić.
„Nie martw się, i tak nas nie widzą”
– Patrz, dwóch kacapów idzie, zobaczymy dokąd – rzuca Jura.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS