Najpierw pokaz świateł, potem występ muzyczny i dopiero po takim wstępie na Rod Laver Arena pojawiły się Jule Niemeier i Iga Świątek. Wybór spotkania otwierającego sesję wieczorną na korcie centralnym pierwszego dnia imprezy wielkoszlemowej nie jest przypadkowy. Tuż po czwartkowym losowaniu drabinek wiadomo było, że mecz Polki z Niemką zapowiada się jako jeden z najciekawszych na tym etapie. Wystarczyło sobie przypomnieć ich zacięty trzysetowy pojedynek w 1/8 finału ubiegłorocznego US Open. Tak jak wtedy górą była faworytka, choć jej przeciwniczka znów nie poddała się łatwo i skończyło się wynikiem 6:4, 7:5.
Dwa mecze Świątek z Niemeier i dwa dreszczowce
Wcześniej na największej arenie Melbourne Park zaprezentowała się męska “jedynka”, a jednocześnie idol Świątek, czyli Rafa Nadal. Hiszpan nie miał łatwego jak na pierwszą rundę przeciwnika. Będący 38. rakietą świata Brytyjczyk Jack Draper zdołał wygrać jedną partię.
Polka pojedynek z Niemeier zamknęła w dwóch odsłonach, ale zdecydowanie nie był to dla niej spacerek. Niemka jest co prawda 69. rakietą świata, ale w poprzednim sezonie udowodniła już, że nie można jej lekceważyć. Latem jako szerzej nieznana zawodniczka doszła do ćwierćfinału Wimbledonu. Niespełna dwa miesiące później w US Open zatrzymała się na 1/8 finału. Odprawiła ją właśnie Świątek.
Zawodniczka Tomasza Wiktorowskiego w Nowym Jorku sięgnęła po tytuł, a przyszło jej to trudniej niż trzy miesiące wcześniej w Roland Garros. Na “betonie” w USA miała lepsze i gorsze chwile, a jednym z najtrudniejszych momentów było właśnie spotkanie ze starszą o dwa lata Niemką. Obecna forma Niemeier była niewiadomą. Niemka przegrała wszystkie trzy wcześniejsze pojedynki w tym sezonie, ale w poniedziałek pokazała, że potrafi się poprawić w ciągu kilku dni.
Udany reset Niemki. Siła mentalna Świątek
Zdecydowanie bardziej entuzjastycznie w poniedziałek została powitana Świątek. Spora w tym zasługa przedstawicieli australijskiej Polonii. Gdy Polka była w opałach, to co jakiś czas słychać było “Dawaj, Iga!” czy będący wizytówką 21-latki okrzyk “Jazda, jazda, jazda”. Gdy w siódmym gemie pierwszej partii piłka poleciała daleko i Niemka miała pierwszą okazję na “breaka”, przez widownię przeszedł charakterystyczny szmer.
Wówczas pierwsza rakieta świata wyszła z opresji, a gdy utrzymała podanie w kolejnym niełatwym gemie, to będąca w jej teamie psycholożka Daria Abramowicz zerwała się, bijąc brawo. Po chwili, po dającym zwycięstwo w pierwszej partii przełamaniu, Polkę oklaskiwał na stojąco już cały jej sztab szkoleniowy.
Debiutująca w głównej drabince Australian Open Niemeier, nie mając nic do stracenia, wyczyściła głowę. Wywieranie przez nią presji się opłaciło. Po udanej akcji na początku drugiej odsłony zachęcała widzów do głośniejszego dopingu. Dostała go, a sama poszła za ciosem, zaliczając przełamanie. Prowadziła 3:1 i 4:2.
Polka próbowała odrobić stratę, ale początkowo nie potrafiła postawić kropki nad i. Na trybunach robiło się coraz ciszej i poza odgłosem uderzanej przez zawodniczki piłki słychać było tylko krążące nad kortem ptaki. Fani Świątek ożywili się na nowo w 10. gemie, gdy odrobiła stratę przełamania. Okazało się to kluczowym momentem, a liderka światowej listy pokazała, że jest silna mentalnie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS