Potwierdziły się przewidywania, że nie będzie to łatwy mecz dla Igi Świątek. Nawet więcej – z możliwych rywalek liderka rankingu wylosowała najtrudniejszą rywalkę. Rozstawiona z numerem pierwszym Polka nie mogła trafić na żadną z rozstawionych przeciwniczek. Oczywiście w meczu z Jule Niemeier była faworytką, ale znając możliwości Niemki i ich poprzednie spotkanie w Nowym Jorku w pierwszej rundzie można było oczekiwać wyrównanego spotkania.
Zmarnowane szanse Niemeier – odcinek drugi
W US Open 2022 zagrały trzy sety, w pierwszym Niemeier rozbiła Świątek 6:2. Potem było już 6:4, 6:0 dla Polki. – W głowie Jule zapewne siedzą zmarnowane szanse z Nowego Jorku, zwłaszcza z drugiej partii. Jeśli mentalnie wytrzyma to spotkanie, w Melbourne może być groźna dla Igi – mówił przed meczem w rozmowie ze Sport.pl Bogdan Dzudzewicz, były trener Niemki. I się nie pomylił.
Niemeier korzystała ze swoich największych broni: serwisu i mocnego forhendu. Długo wytrzymywała mentalnie ciężar spotkania. Do tego doszło sporo błędów – zwłaszcza forhendowych – ze strony Świątek, kilka jej złych decyzji taktycznych i wyszło wyrównane spotkanie, które trwało równo dwie godziny. A mogło i dłużej.
W drugim secie Niemka serwowała przy stanie 5:4. Mogła doprowadzić do trzeciej partii, ale zadrżała jej ręka. Pojawiły się słabsze podania, dała się przełamać liderce rankingu. Po meczu znów może żałować zmarnowanych szans. W obu spotkaniach z Igą Świątek, zdecydowanie najlepszą tenisistką ostatnich 12 miesięcy, zeszła z kortu pokonana, choć końcowy wynik mógł być zupełnie inny. Niemeier po dwóch meczach ze Świątek może czuć duże rozczarowanie.
Bezcenne doświadczenie
Można odnieść wrażenie, że polska tenisistka ponownie pokonała Niemeier (69. WTA), korzystając z doświadczenia. Świątek mimo młodego wieku (21 lat) ma już trzy tytuły wielkoszlemowe w kieszeni. Rok temu w Australian Open doszła do półfinału. Teraz jest główną faworytką do wygranej w Melbourne.
Dzudzewicz miał też rację, mówiąc, że z punktu widzenia takiej tenisistki jak Jule, łatwiej ograć faworytkę w pierwszej rundzie niż np. w półfinale. Widać było wyraźnie, że Świątek nie czuła się optymalnie. Częściowo za sprawą rywalki, a częściowo był to efekt okoliczności: pierwszy mecz wielkoszlemowy w tym roku, sesja wieczorna, wolniejsze korty niż niedawno podczas rozgrywek reprezentacyjnych United Cup.
Polka przez cały mecz dostosowywała się do warunków. Stąd jej błędy, momenty nerwowości, spoglądanie na sztab. Najważniejsze jednak, że bez straty seta przeszła do kolejnej rundy. W Wielkim Szlemie trzeba odpowiednio rozkładać siły, budować formę. Rzadko która z faworytek jest w stanie imponować od pierwszego do siódmego spotkania, czyli do finału.
Nie przejmujmy się błędami
Dla Polki to był trudny bój o drugą rundę, ale jednocześnie bardzo potrzebny. Mogła sprawdzić się na tle wymagającej rywalki, poczuć większe napięcie, odnaleźć się na tle agresywnie usposobionej przeciwniczki, która imponuje mocnym serwisem. Tym bardziej że ranking Niemki jest zaniżony – gdyby otrzymała punkty za ćwierćfinał Wimbledonu 2021, byłaby znacznie wyżej.
Świątek po niektórych pomyłkach aż łapała się za głowę, ale większą liczbą błędów nie trzeba się zbytnio martwić. Kolejny mecz z Camilą Osorio z Kolumbii (84. WTA) może wyglądać zupełnie inaczej. Spotkanie Świątek – Osorio odbędzie się w środę. Relacja w Sport.pl, transmisja w Eurosporcie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS