Polscy naukowcy opracowali taki system liczenia głosów w głosowaniu na projekty w budżecie partycypacyjnym, aby bardziej sprawiedliwie rozdzielać środki pomiędzy wyborców i w efekcie zwiększyć zadowolenie z wyników.
Do wprowadzenia tej metody w głosowaniu na ekologiczny budżet obywatelski przymierza się już Wieliczka.
Głosowanie większościowe stosowane teraz w budżecie partycypacyjnym ma tę zaletę, że urzędnikom samorządu łatwo wskazać, które projekty wygrały. No bo – w największym skrócie – wygrywają zwykle projekty, które dostały najwięcej głosów (lub uzyskały najwięcej punktów poparcia). Czy jednak łatwość w wyłonieniu zwycięzców powinna być najważniejszą cechą decydującą o wyborze metody wyborczej? Może głównym celem powinno być to, aby finansowane projekty jak najlepiej odzwierciedlały preferencje wyborców? A to nie są te same sprawy.
Dlatego polscy badacze proponują opracowany przez siebie algorytm liczenia głosów metodą proporcjonalną – to tzw. metoda równych udziałów, która pozwoli uwzględnić preferencje jak największej liczby wyborców, a nie tylko głosy większości.
Dla obywateli nic w głosowaniu się nie zmienia. Różnica tkwi tylko w sposobie wyłaniania finansowanych projektów na podstawie tych samych głosów. Metodę równych udziałów można więc połączyć z formatami głosowania stosowanymi w różnych miastach, np. z głosowaniem przez aprobatę (wyborca zaznacza wszystkie projekty, które popiera) czy głosowaniem w skali (wyborca przyznaje projektom punkty).
Dr hab. Piotr Skowron z Wydziału Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego w rozmowie z PAP podaje przykład głosowania, gdzie każdy projekt ma taki sam koszt i 51 proc. wyborców głosuje tylko na wszystkie projekty “niebieskie”, a 49 tylko na wszystkie “zielone”. W obecnym teraz większościowym systemie całość budżetu obywatelskiego trafi na projekty “niebieskie”. A wtedy głosy 49 proc. wyborców są zmarnowane – ci obywatele nie otrzymają nic z budżetu obywatelskiego. W ocenie badacza wystarczy jednak zmienić algorytm przeliczania głosów, aby wyraźnie zwiększyć odsetek osób zadowolonych z wyników wyborów. Dzięki temu w powyższym przykładzie możliwa byłaby sytuacja, że zrealizowanych zostanie około połowa projektów “niebieskich” i połowa projektów “zielonych”.
Badacze uważają, że ich algorytm zwiększy średnią liczbę sfinansowanych projektów, na które głosował wyborca (nawet o 50 proc.) oraz zwiększy średnią ilość środków przeznaczonych na realizację projektów wybranych przez wyborcę.
Na wprowadzenie tego nowatorskiego sposobu zliczania głosów zdecydowała się już Wieliczka w pilotażowej edycji ekologicznego budżetu obywatelskiego. “Aby zmienić metodę głosowania, wystarczy na poziomie samorządu zmiana uchwały rady gminy” – zwraca uwagę dr Skowron.
Algorytm, który proponują badacze, to nowoczesna odmiana głosowania metodą proporcjonalną. Metody proporcjonalne zaś same w sobie to nic nowego – jedną z nich jest choćby metoda D’Hondta, której używa się w Polsce podczas wyborów do Sejmu. “Metoda D’Hondta jednak nie daje się efektywnie przełożyć na budżet partycypacyjny, gdzie nie ma list partyjnych”- tłumaczy dr Skowron.
Stąd pomysł naukowców na algorytm specjalnie zaprojektowany dla wyłaniania zwycięzców w budżecie partycypacyjnym.
Dr Skowron zwraca uwagę, że z dotychczasowych analiz poprzednich wyborów wynika, że w niektórych miastach wśród finansowanych projektów jest nadreprezentacja kosztownych projektów, np. rowerowych. Zwraca uwagę, że cykliści stanowią dużą grupę o spójnych preferencjach, która jest w stanie przeforsować dla siebie w budżecie obywatelskim nawet kilka podobnych kosztownych projektów, co jednak blokuje środki dla innych małych projektów, np. edukacyjnych, które nie mają tak dużej siły przebicia i zgranej rzeszy zwolenników. Zastosowanie metody równych udziałów – uważa dr Skowron – w takiej sytuacji nie tylko pozwoli uwzględnić głosy cyklistów i zrealizować część ich projektów, ale i dostrzeże głosy mniejszych grup, których głosy ginęły dotąd w metodzie większościowej. “Przykładowo w Warszawie w 2021 roku metoda równych udziałów nie wybrałaby dwóch projektów rowerowych o łącznej liczbie 32 tys. głosów, a zamiast tego wybrałaby projekty, które kosztowałyby tyle samo, jednak łącznie otrzymały ponad 220 tys. głosów” – dodaje naukowiec.
Zespół przygotował nie tylko model teoretyczny – opisany i opublikowany w czasopiśmie naukowym (https://proceedings.neurips.cc/paper/2021/hash/69f8ea31de0c00502b2ae571fbab1f95-Abstract.html). Analizuje również wyniki wyborów w dziesiątkach polskich miast i porównuje, jakie projekty wybrane byłyby nową metodą. Dzięki temu każdy może sprawdzić, jakie projekty wygrałyby w poprzednich latach w głosowaniu (https://www.mimuw.edu.pl/~pskowron/pabulib/)
Naukowcy zapewniają, że udostępnią zainteresowanym samorządom narzędzia informatyczne i wiedzę, jak rozstrzygać budżet obywatelski – zwycięzców nie da się bowiem raczej wyłonić ręcznie – potrzebny jest program komputerowy, który wykona niezbędne obliczenia.
“Stosowanie metody większościowej często motywowane jest błędnym założeniem, że wyborcy są ekspertami, którzy oceniają jakość zgłaszanych projektów. Przy takim założeniu wydaje się naturalne, że projekty, które otrzymują więcej głosów, są lepsze, a więc powinny być finansowane. To założenie jest błędne w przypadku budżetu partycypacyjnego, bo wyborcy nie są ekspertami, a w wyborach wypowiadają się na temat własnych preferencji, które są subiektywne” – opisuje naukowiec. Podaje przykład, że jeśli biblioteka otrzyma 1000 głosów, a siłownia na świeżym powietrzu otrzyma 2000, wcale nie znaczy, że biblioteka jest obiektywnie gorszym projektem, a jedynie że ludzi, którzy chcą korzystać z takiego projektu, jest dwukrotnie mniej. “Natomiast takich osób nie powinniśmy wykluczać z procesu decyzyjnego. To właśnie taki pomysł stoi za naszą metodą proporcjonalną” – podsumowuje naukowiec. (PAP)
Ludwika Tomala
Więcej w serwisie Nauka w Polsce: https://naukawpolsce.pap.pl
lt/ agt/
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS