Jeszcze kilka miesięcy temu na poważnie spekulowano o możliwym odejściu Marcusa Rashforda z Manchesteru United. Anglik sam miał być już zmęczony atmosferą na Old Trafford, która w ostatnich latach była nie do zniesienia. Dziś nikt już o tym nie pamięta. Rashford dosłownie powstał z martwych i stał się twarzą nowej ery w historii Czerwonych Diabłów pod wodzą Erika ten Haga. Od kilku tygodni 25-latek bawi się futbolem i nic nie wskazuje na to, żeby miał przestać.
– Jestem w najlepszej formie strzeleckiej w swojej karierze – zapewniał Marcus Rashford po meczu pucharowym z Evertonem. Nie ma powodu, żeby mu w to nie wierzyć. W końcu wychowanek United zaliczył siedem trafień w sześciu ostatnich meczach rozegranych dla Czerwonych Diabłów. Druga wielka sprawa, to to, że 25-latek w ostatnim meczu z Charltonem (3:0) pobił wieloletni rekord Wayne’a Rooneya, wpisując się na listę strzelców w ósmym meczu z rzędu rozgrywanym na Old Trafford.
– To dla mnie ogromnie ważna chwila. Możliwość dorównania komuś, kto dokonał czegoś takiego to niesamowita sprawa. Wayne Rooney miał niewiarygodną karierę w Manchesterze United. Był jednym z moich bohaterów i kimś, kogo zawsze lubiłem oglądać. Nie chodziło tylko o to, że był świetnym zawodnikiem, ale miał też wielką osobowość na boisku. Zostawiał na murawie wszystko. Pokazywał jakość przez wiele lat. W jego grze podobało mi się wiele rzeczy, gdy byłem młodszy i gdy go oglądałem. Wspaniale więc być wymienianym wśród takich zawodników, bo to oznacza, że robisz coś dobrze – przyznał Rashford.
Ma rację, robi to dobrze.
Katastrofa
Rozważając nad przyczynami nagłego odrodzenia Marcusa Rashforda należałoby sobie przypomnieć, jak doszło do jego nagłego upadku. Wiadomo, że trudno wskazać jedną, konkretną przyczynę. W sezonie 2020/2021 Anglik był królem Old Trafford i głównodowodzącym United w drodze po wicemistrzostwo Anglii. Rozegrał wtedy 57 spotkań we wszystkich rozgrywkach, w których zdobył 21 bramek i zaliczył 15 asyst. To rekordowy sezon w jego karierze.
Jeszcze wtedy wydawało się, że nie tylko on, ale i cały Manchester United pod wodzą Ole Gunnara Solskjaera w końcu złapie kontakt z futbolowymi szczytami. W lidze udało się rozbić duopol Manchesteru City i Liverpoolu, a także dojść do finału Ligi Europy. Ten okazał się niezwykle bolesny, bo przegrany, ale należy go zaliczyć jako spore osiągnięcie.
Rashford wyglądał, jak ktoś, kogo zatrzymać się nie da. I być może trudno byłoby znaleźć zawodnika, który by go zatrzymał, więc zatrzymało go coś innego – kontuzja pleców, która dokuczała mu już wcześniej. Odnowienie się urazu go zmieniło i wydawało się już w pewnym momencie, że bezpowrotnie. Sezon 2021/2022 United rozpoczęli bez niego i nawet radzili sobie całkiem nieźle. Dopiero po jego powrocie w połowie października coś w drużynie pękło. Trudno oczywiście obwiniać za to akurat jego, ale trafił na fatalny moment powrotu. Czerwone Diabły poniosły cztery bolesne porażki w ciągu miesiąca – z Leicester City, Liverpoolem, Manchesterem United i przede wszystkim Watfordem.
Ta ostatnia (1:4) doprowadziła do zwolnienia Ole Gunnara Solskjaera. Od tamtego momentu Rashford zaliczył już tylko dwa trafienia pod koniec stycznia i na tym zatrzymał się jego licznik. Tymczasowy trener Ralf Rangnick nie zawsze na niego stawiał, a jak już wystąpił w pierwszym składzie, to schodził z boiska przed końcem. Wyglądał jak cień samego siebie. I właśnie wtedy pojawiły się pierwsze spekulacje na temat możliwego odejścia. Wychowanek i ikona Manchesteru United miała odejść z klubu w najtrudniejszym momencie. Według mediów człowiek, który był kochany na Old Trafford, nie miał już siły dalej tego ciągnąć i miał rozważać transfer do PSG…
Holenderski zbawiciel
Trudno wskazać z całkowitą pewnością, co ostatecznie skłoniło Rashforda do pozostania na Old Trafford, ale można się domyślić. Oczywiście poza miłością do klubu, przekonała go prawdopodobnie wizja Erika ten Haga. Oto w Manchesterze pojawił się w końcu ktoś poważny, z najwyższej półki. Przestano liczyć na eksperymenty i postawiono na człowieka, który w trenerce już sporo osiągnął i uczył się od najlepszych.
Ten Hag podjął się zadania z gatunku tych najtrudniejszych. W końcu odkąd na emeryturę odszedł Sir Alex Ferguson, większe trenerskie tuzy nie potrafiły odbudować United. Ale Holender zdaje się niespecjalnie tym przejmować. Szybko wprowadził swoje porządki i żelazną dyscyplinę, która nie była powszechna na Old Trafford za czasów Solskjaera i Rangnicka. Od razu zaczął wbijać piłkarzom do głowy swoją filozofię. Jeżeli ktoś nie chciał przyjąć jego warunków, to miał drogę wolną. Nawet jeżeli nazywa się Cristiano Ronaldo.
Rashford przyjął ten Haga z otwartymi ramionami i przystosował się, do czego było trzeba. Niech poświadczy o tym choćby sytuacja z meczu z Wolves, kiedy to Rashford został odsunięty od pierwszego składu za spóźnienie się na zbiórkę. Anglik nie protestował i uszanował decyzję trenera. – Zaspałem i przegapiłem spotkanie przed meczem. Trochę się spóźniłem. Takie są zasady w drużynie, a ja rozumiem tę decyzję – przyznał już po meczu, w którym wszedł w drugiej połowie i… zdobył bramkę. Odkupił więc swoje winy z nawiązką.
Dzięki ten Hagowi atmosfera na Old Trafford jest najlepsza od lat. Kibice znów są blisko drużyny i wspierają ją z całych sił. Drużyna też wydaje się zjednoczona. Pozbyto się wszystkich zgniłych jabłek, na czele z Cristiano Ronaldo i w końcu zapanował spokój. A to właśnie było przede wszystkim potrzebne Marcusowi Rashfordowi. Kiedy wokół Manchesteru nie ma nadmiernego szumu, w szatni jest sielanka, Anglik postrzega to jako idealne warunki do pracy. I widać tego efekty.
Nowe wcielenie
Wymieniając przyczyny powrotu Marcusa Rashforda na najwyższy poziom nie należy zapominać o jeszcze jednej postaci – Benniem McCarthym. Pewnie mało kto go kojarzy, ale jest to chyba ta najważniejsza osoba, jeżeli chodzi o rozwój Rashforda. McCarthy to były piłkarz m.in. Porto, Blackburn czy West Hamu, a obecnie trener napastników w sztabie Erika ten Haga.
– Może to on mówi Marcusowi, że ten musi strzelać więcej bramek i musi być killerem. Manchester United robi dobrą robotę z Rashfordem, bo widzę, że jest szczęśliwy. To jest kluczowe. To największa różnica. Teraz widzę, że Marcus się znów uśmiecha. Wcześniej, gdy Marcus strzelał gola, to widać było, że był zły i zdenerwowany na coś. Teraz jest szczęśliwy. Szczęśliwy Marcus Rashford jest groźny – mówił w jednym z wywiadów Patrice Evra, który jest przekonany, że to właśnie McCarthy stworzył nową wersję wychowanka United.
No właśnie, ale czy ta obecna wersja Rashforda jest rzeczywiście zupełnie inna? Anglik przez całą karierę był rzucany po wszystkich pozycjach w ataku. Najwięcej występów zaliczył jednak na lewym skrzydle i tak też docelowo widzi go ten Hag. Schodzenie z lewej strony do środka i robienie przy okazji miejsca dla lewego obrońcy, to coś, czego Holender oczekuje. A Anglik mu to daje. Dotychczas wciąż musiał co jakiś czas odgrywać rolę środkowego napastnika, która nie odpowiada mu aż tak, jak lewe skrzydło, ale to raczej już przeszłość. Działo się tak, bo Martial nie spełniał oczekiwań na tej pozycji, ale teraz United sprowadzili Weghorsta, który ma tam od teraz rządzić.
Rashford obecnie znacznie więcej myśli na boisku. Ma doskonały przegląd pola i przez to rzadziej wchodzi w dryblingi, nie atakuje samolubnie. Stara się zawsze znaleźć okazję do rozegrania piłki z kolegą z drużyny i znaleźć sobie wolne miejsce w polu karnym. Dzięki temu zagrożenie, które wytwarza w polu karnym, znacznie wzrosło. W poprzednim sezonie było to 1,6 strzału na mecz, a dziś jest to już 2,67. Przez to znacznie wzrósł też wskaźnik expected goals (0,23 na 0,37 xG).
Rashford w ogóle znacznie częściej wchodzi po prostu w pole karne, co odblokowało też Luke’a Shawa. Obaj zawodnicy doskonale się uzupełniają, a lewy obrońca ma znacznie więcej swobody na lewej flance i to on odpowiada za dostarczanie piłki z tej strefy. Kiedy zapędzi się za daleko do ofensywy, Rashford cały czas jest gotowy, żeby go ubezpieczać.
Rashford wygląda też znacznie lepiej pod względem fizycznym. Doskonale radzi sobie w kontakcie z obrońcami, co wcześniej nie przychodziło mu tak łatwo. Dotychczas znacznie więcej zagrożenia sprawiał przy kontratakach, gdzie miał miejsce, żeby się rozpędzić i nie miał nikogo na plecach. Można więc swobodnie powiedzieć, że to obecne jest zupełnie nowym i przede wszystkim znacznie lepszym wcieleniem Anglika. Jeżeli zdrowie mu dopisze, to w zasadzie nie ma szans, żeby coś go powstrzymało przed kolejnymi strzeleckimi popisami. Dla ten Haga 25-latek jest czołową postacią nowego projektu, więc przed świętami przedłużył kontrakt.
Na Old Trafford chyba w końcu nadchodzą piękne czasy.
Czytaj więcej o Premier League:
Fot. Newspix
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS