Bez fuzji Orlenu z Lotosem każdy z tych koncernów osobno byłby mikroprzedsiębiorstwem, bez szans na europejskim czy światowym rynku. Co do zasady nie ma dyskusji, jest spór co do samych warunków przejęcia – mówi Tomasz Wróblewski, publicysta, prezes Warsaw Enterprise Institute.
Wróblewski: Fuzja była uzasadniona
Prezes zarządu fundacji Warsaw Enterprise Institute w komentarzu dla Salonu24 odniósł się do zorganizowanej przez opozycję konferencji prasowej w sprawie fuzji Lotosu i Orlenu. Politycy opozycji i zaproszeni przez nich eksperci zarzucali, że transakcja jest niekorzystna, tracą na niej państwo, zainteresowane podmioty i udziałowcy. Zarzuty opozycji są o tyle uzasadnione, że istnieją określone grupy interesów, które straciły na fuzji Orlenu z Lotosem (czy jak to określa opozycja przejęciu Lotosu przez Orlen). Są konkretni ludzie, udziałowcy Lotosu, którzy uważają, że ich akcje zostały zbyt nisko wycenione. Z ich punktu widzenia sprzeciw jest zasadny. Osobną sprawą jest to, czy połączenie tych firm jest opłacalne z punktu widzenia firm, które biorą udział w transakcji, a przede wszystkim głównego akcjonariusza, jakim jest państwo polskie – uważa Tomasz Wróblewski. Jego zdaniem w kontekście interesu państwa fuzja była uzasadniona. Tomasz Wróblewski przypomniał, że Warsaw Enterprise Institute robił analizę na temat rynku paliwowego.
Sama fuzja koniecznością
Z analizy think tanku wynika, że podobne fuzje na światowym rynku dokonały się już dawno. – Większość potężnych koncernów na rynku w tej chwili dywersyfikuje, przygotowuje się do wykorzystania nowych źródeł energii – do rewolucji, jeśli chodzi o systemy mobilności, samochody napędzane na wodór, czy prąd. Koncerny ta mają na to fundusze właśnie dlatego, że przygotowały się, dokonując różnych fuzji dziesięć, czy piętnaście lat temu. Coraz mniejszy wolumen ich zysków polega na sprzedaży paliw na stacjach benzynowych, coraz większy na przerobie ropy, czy inwestowaniu w odnawialne źródła energii. Jeżeli zobaczymy dwie największe transakcje, jakie mieliśmy w ostatnich miesiącach. Mamy choćby porozumienie Aramco z Exonem na budowę nowych rafinerii. To wielomiliardowe inwestycje, mają wykorzystywać rafinerie do produkcji nowych produktów, nie tylko do oleju napędowego. I patrząc na to, w którą stronę ten rynek zmierza, Lotos i Orlen, działając osobno, byłyby mikroprzedsiębiorstwami, bez szans na europejskim, czy światowym rynku – dodaje.
Jak przypomina ekspert, dyskusja o przyszłości Lotosu toczyła się w Polsce od dawna. – Już za poprzednich rządów Platforma Obywatelska podnosiła, że należy sprzedać Lotos, a nawet Orlen. I utworzyć jeden, silny koncern. Kwestią dyskusyjną było na jakiej zasadzie trzeba to zrobić, ale sama decyzja nie była kwestionowana. Dziś natomiast toczy się gorąca dyskusja dotycząca warunków, na jakich zostało to przejęte. I tu wracamy do kwestii, czy protesty przeciwko połączeniu Lotosu z Orlenem są uzasadnione. Tak, są uzasadnione z punktu widzenia konkretnych grup, czy osób. Pamiętajmy, że Lotos był bardzo ważną firmą w Gdańsku. Sponsorował wiele organizacji, imprez sportowych. Teraz to się skończy. Są udziałowcy, którzy uważają, że stracili. Ale też zawsze przy tak ogromnych transakcjach ktoś traci. Toczy się dyskusja co do warunków finansowych samej transakcji, w tym kontekście to dobrze, że sprawa trafi do sądu, bo wszelkie wątpliwości w tej kwestii zostaną rozstrzygnięte – tłumaczy szef WEI.
Interes państwa zabezpiecza ustawa
Tomasz Wróblewski nie zgodził się natomiast z argumentami o braku wiarygodności Saudi Aramco, które stało się współudziałowcem połączonego koncernu.
– Saudyjczycy jako jedna z bardzo niewielu arabskich firm są partnerem w ważnych przedsięwzięciach w Stanach Zjednoczonych. Działają we Włoszech, we Francji, w Hiszpanii. Są partnerem wielu państw, z którymi Polska i polskie firmy na co dzień współpracują. Co istotne, Saudi Aramco jest dostawcą ropy, co do którego mamy pewność, że ilość surowca nie skończy się w najbliższych dziesięcioleciach. Podczas konferencji w Sejmie padł argument, że ropy jest pod dostatkiem. Owszem, dziś jest być może ropy za dużo na tankowcach, które czekają, żeby ją odsprzedać, ale nie wiemy, czy tak będzie za pół roku, czy tym bardziej za kilka lat. W sytuacji, gdy Orlen do tej pory kupował 50 proc. swoich zasobów z Rosji, musi zabezpieczyć dodatkowe źródła ropy. Tu mamy stałą dostawę zapewnioną – dodaje Wróblewski.
Tomasz Wróblewski odniósł się też do zarzutów, że trafi do nas zbyt tania ropa. – Na pewno nie jest to złe z punktu widzenia polskiego konsumenta. Na tym polega wolny rynek. O koncernie MOL z kolei mówiono, że ma brzydkie stacje benzynowe. Też działa na wolnym rynku. Jeśli nie zadba o jakość, przegra – mówi ekspert.
Prezes Warsaw Enterprise Institute odniósł się też do najpoważniejszych obaw, dotyczących możliwego odsprzedania udziałów strategicznych w Orlenie niepowołanym podmiotom. – Przede wszystkim mamy ustawę o spółkach strategicznych, do których należy Orlen i to, co zostało po Lotosie. Pozwala ona zablokować każdą niepożądaną transakcję. Pomijam fakt, że ponad 50 procent udziałów nadal ma Skarb Państwa. Dodam, że w Polsce działa wiele firm, na przykład belgijskich, które mają udziały rosyjskie, czy chińskie. W tym kontekście udział arabskiego udziałowca w projekcie, w którym większościowym udziałowcem jest Skarb Państwa, działa ustawa zabezpieczająca polskie interesy niepokoi zdecydowanie mniej – podsumowuje Tomasz Wróblewski.
PH
Czytaj dalej:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS