Objawy są krępujące, bo dotyczą bardzo intymnej sfery. Dlatego kobiety w Polsce z problemem nietrzymania moczu zgłaszają się na leczenie średnio po 10 latach od pojawienia się pierwszych symptomów. Na przypadłość tą cierpią również mężczyźni.
Dolegliwość polegająca na popuszczaniu kropel moczu podczas śmiechu, kichania, kaszlu albo podnoszenia cięższego przedmiotu, czyli wysiłkowe nietrzymanie moczu dokucza najczęściej kobietom po porodzie. Może się też pojawić w okresie menopauzy. Schorzenie związane jest ze wzrostem ciśnienia w jamie brzusznej co powoduje otwarcie cewki moczowej. Częściej występuje u wieloródek, kobiet z nadwagą i otyłością, zwykle po 40. roku życia.
Siłaczki mają kłopot
Kaloryfer na brzuchu nie oznacza silnych mięśni dna miednicy. Na kłopoty z nietrzymaniem moczu skarżą się bowiem nie tylko kobiety, które urodziły dzieci czy starsze pacjentki, ale też sportsmenki. Podczas biegania, ćwiczeń, przy kaszlu czy podnoszeniu ciężkich przedmiotów następuje wzrost ciśnienia w jamie brzusznej. Jeżeli mięśnie dna miednicy nie są na tyle mocne, żeby powstrzymać ten nacisk, przenosi się on na pęcherz i jego zawartość. To z kolei przekracza możliwości zwieracza cewki moczowej, wywołując nietrzymanie moczu.
Te problemy to pokłosie niedoskonałej ewolucji i wyprostowanej pozycji ciała. Układ mięśni dna miednicy przypomina kształtem lejek przytwierdzony do rusztowania, jakie tworzą kości miednicy. U naszych odległych czworonożnych przodków narządy wewnętrzne leżące w jamie brzusznej i w obrębie miednicy były podtrzymywane przez mięśnie brzucha. Gdy człowiek stanął na dwóch nogach, cały ciężar, który wcześniej rozkładał się na dość dużej powierzchni brzucha, skupił się na stosunkowo niewielkim obszarze zajmowanym przez mięśnie w dolnej części miednicy. Stąd problemy. Dlatego specjaliści ginekolodzy radzą, by wszystkie kobiety planujące ciążę oraz uprawiające sporty profilaktycznie wzmacniały te mięśnie.
Panowie do przeglądu
U mężczyzn wysiłkowe nietrzymanie moczu zdarza się zdecydowanie rzadziej niż u kobiet. Najczęściej w wyniku zaburzenia czynności układu moczowego, które bywa następstwem leczenia raka prostaty, urazu lub chirurgicznego zabiegu w obrębie miednicy. Może być też spowodowany złym funkcjonowaniem układu nerwowego, w którym dochodzi do braku kontroli nad pęcherzem. Tak się dzieje w przypadku niektórych chorób, np. cukrzycy czy po udarze mózgu. Natomiast kłopot z nadreaktywnym pęcherzem ma, jak się szacuje, nawet 15 proc. mężczyzn, którzy wcześniej nie byli operowani.
Wkładki nie rozwiązują problemu
Z powodu wstydu wiele osób zamiast iść do lekarza czy fizjoterapeuty urologicznego poprzestaje na kupieniu wkładek higienicznych. Tymczasem z powodu chorób dna miednicy cierpi w Polsce około 30 proc. kobiet po 18. roku życia, 50 proc. w wieku po 50 – 60 lat, a po 65. roku życia – aż 70 proc. Wśród mężczyzn problem nie jest tak bardzo nasilony. Nieprawidłowości w obrębie dna miednicy powodują rozmaite, często współwystępujące poważne objawy, a jednym z bardziej dokuczliwych spośród nich jest częsta potrzeba oddania moczu lub wręcz jego nietrzymanie.
– Rozpiętość i skala objawów są bardzo różne – od częstomoczu dziennego czy wybudzania się w nocy z powodu uczucia parcia na pęcherz (nocturii), po wypadanie narządów (np. pęcherza, macicy, jelit). Wszystkie te problemy często prowadzą do bezsenności, zaburzeń nastroju, depresji, problemów w kontaktach seksualnych, infekcji skórnych okolic intymnych itd. U starszych kobiet, z powodu częstego chodzenia do toalety w wyniku nagłego parcia na pęcherz, pojawia się również ryzyko urazów, w tym złamań nocnych (np. szyjki kości udowej). Generuje to ogromne koszty dla systemu ochrony zdrowia – wylicza prof. Ewa Barcz, kierownik Katedry Ginekologii i Położnictwa WMCM UKSW, w Miedzyleskim Szpitalu Specjalistycznym, i ubolewa, że nietrzymanie moczu jest w Polsce wciąż tematem tabu, problemem, o którym się nie mówi, w dodatku pacjenci nie są odpowiednio diagnozowani ani leczeni.
“Wstyd jest naturalny, bo nietrzymanie moczu, jak wiele innych objawów chorób dna miednicy, nie jest „chorobą szlachetną”. Pytanie o ten objaw powinien jednak zadać każdy lekarz pierwszego kontaktu i każdy ginekolog. Dotyczy to każdej pacjentki, także tej w ciąży i po porodzie, bo często właśnie wtedy problemy te się zaczynają” – dodaje prof. Ewa Barcz.
Ćwiczenia mięśni dna miednicy
W zmniejszeniu kłopotów z nietrzymaniem moczu mogą pomagać ćwiczenia mięśni dna miednicy, popularnie zwane treningiem mięśni Kegla. Prof. Barcz docenia trening tych mięśni, jednak zwraca uwagę, że warto je stosować przede wszystkim jako profilaktykę. Przy zaawansowanych problemach mogą okazać się niewystarczające.
– Fizjoterapia ma znaczenie głównie w profilaktyce oraz leczeniu mniej nasilonych objawów. Ćwiczenia mięśni Kegla zalecane są u kobiet w ciąży i po porodach. Przy innych problemach, takich jak wypadanie narządów, fizjoterapia niewiele daje. Warto jednak mieć świadomość, że każdy źle zaplanowany wysiłek obciąża dno miednicy, jest więc czynnikiem ryzyka. Dlatego każda kobieta powinna wiedzieć, jak uruchomić te mięśnie w czasie aktywności fizycznej, np. na siłowni – wyjaśnia prof. Ewa Barcz.
Z amerykańskich badań wynika, że tylko 30 proc. kobiet ćwiczących mięśnie dna miednicy robi to prawidłowo. Jeżeli więc występują niepokojące objawy (np. popuszczanie moczu podczas wysiłku, śmiechu, kaszlu lub kichania, częste i gwałtowne parcie na pęcherz), zamiast samodzielnie ćwiczyć mięśnie Kegla, lepiej iść do uroginekologa, który współpracuje z fizjoterapeutą po właściwą diagnozę. Na podstawie wywiadu lekarz jest w stanie ustalić, co jest źródłem problemu. Jeśli chodzi o osłabienie lub uszkodzenie mięśni, fizjoterapeuta zajmie się rehabilitacją.
Prof. Ewa Barcz przestrzega przed korzystaniem z zabiegów oferowanych przez niektóre gabinety, polegających na działaniu energii elektromagnetycznej, która ma wpływać na pracę włókien kurczliwych w mięśniach Kegla i pobudzać je do pracy.
– Mówiąc najoględniej, skuteczność tego typu terapii, np. na specjalnych fotelach, nie znajduje potwierdzenia w badaniach naukowych. Podobnie zresztą jak laseroterapia – reaguje profesor.
Terapie nietrzymania moczu
Prof. Ewa Barcz wyjaśnia, że dobór terapii nietrzymania moczu zależy od przyczyny dolegliwości. “Dwie główne formy, czyli nadreaktywność pęcherza i wysiłkowe nietrzymanie moczu, leczy się zupełnie inaczej” – tłumaczy profesor.
– Nadreaktywność wymaga zmiany stylu życia, redukcji masy ciała, unikania palenia papierosów, kofeiny itd. Jeśli to nie wystarcza, zalecamy terapię farmakologiczną. Trzecią linią leczenia jest leczenie zabiegowe – iniekcja dopęcherzowa toksyny botulinowej lub neuromodulacja krzyżowa, która polega na umieszczeniu elektrody wzdłuż nerwu krzyżowego trzeciego. Do elektrody podłączamy modulator, który aktywuje nerw poprzez zmianę częstotliwości i natężenia prądu. Modulator można wyłączyć, np. na okres ciąży. Po około pięciu latach, kiedy bateria przestaje działać, możemy ją łatwo wymienić. Około 80 proc. pacjentek z nadreaktywnością pęcherza moczowego opornego na leczenie farmakologiczne zyskuje w ten sposób nową jakość życia.
Natomiast wysiłkowe nietrzymanie moczu (WNM) leczy się zupełnie inaczej.
– Jest to najczęstsza forma nietrzymania moczu, która dotyczy praktycznie tylko kobiet – mówi prof. Ewa Barcz. – W łagodnych przypadkach WNM leczeniem zachowawczym jest fizjoterapia. Można tu również stosować m.in. specjalne tampony podcewkowe, które w pewnych przypadkach bardzo dobrze się sprawdzają. Główną metodą jest jednak działanie operacyjne. W niepowikłanych przypadkach WNM daje ono efekt pełnego wyleczenia u 94 – 96 proc. pacjentek.
Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników uważa, że pierwszym krokiem powinna być terapia zachowawcza. Jeżeli to nie przynosi efektów, można przeprowadzić operację. Jest ona refundowana przez NFZ.
Męskie rozwiązania
Podstawą leczenia nietrzymania moczu u mężczyzn jest terapia dostosowana do indywidualnych dolegliwości konkretnego pacjenta. Aby złagodzić objawy tego schorzenia w nadreaktywności pęcherza, tak jak u kobiet, stosuje się farmakoterapię i wstrzyknięcia toksyny botulinowej, a także przeprowadza się neuromodulację. W wysiłkowym NTM pomaga fizjoterapia, a gdy jest nieskuteczna, konieczne jest leczenie operacyjne. Stosuje się wówczas specjalne miękkie syntetyczne taśmy wszczepiane do ciała pacjenta poprzez tzw. otwory zasłonowe, sztuczne zwieracze cewki moczowej (to hydrauliczne urządzenie ukryte w ciele pacjenta symuluje naturalną pracę zwieracza cewki moczowej, dzięki czemu możliwe jest oddawanie moczu zgodnie z potrzebą), wypełniacze okołocewkowe albo balony uciskające cewkę moczową.
Autor: Ewa Basińska
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS