Jedno koreańskiemu SUV-owi trzeba przyznać. Nowy Hyundai Tucson wygląda naprawdę dobrze! Ma agresję w spojrzeniu, serię dynamicznych przetłoczeń i typowo europejski look. Bardzo ważne jest też to, że wygląda na dużo mniejszego niż jest w rzeczywistości. A o rozmiarach auta najłatwiej przekonać się wtedy, gdy kierowca próbuje zaparkować je na znormalizowanym miejscu np. pod supermarketem. Koreańczyk wypełni je dość szczelnie. Co więcej, wersja N Line w specyfikacji testowej oznaczała też połączenie krwistej czerwieni nadwozia z czarnymi felgami. A to szczyt motoryzacyjnej mody w drugiej i już trzeciej dekadzie XXI wieku.
Test: Hyundai Tucson N Line – czerń i czerwień także w kabinie
Kabina pasażerska Hyundaia Tucsona robi dobre wrażenie. A dzieje się tak głównie za sprawą połączenia czarnych materiałów wykończeniowych z czerwonymi nitkami i wykończeniami – w zgodzie z wersją N Line. W ten sposób kabina koreańskiego SUV-a sprawia trochę wrażenie sportowej. A to pożądana wartość w tym segmencie. Jeżeli chodzi o jakość materiałów, skóra jest ekologiczna, a alkantara jedynie udaje alkantarę. Z drugiej strony sposób spasowania jest naprawdę dobry. Przez to żaden z plastików nie wydawał z siebie nieprzyjemnych dźwięków. A to dobrze rokuje na przyszłość – szczególnie że egzemplarz testowy pokonał już 18 tysięcy kilometrów.
Zobacz również: Test: Hyundai i30N Performance 2.0 T-GDI 275 KM
Koreańczycy zadbali o wysoki poziom ergonomii. Tak, w tej kabinie zdecydowanie nie brakuje przycisków. Z drugiej strony ich oznaczenia są czytelne, przez co kierowca dość szybko może odnaleźć poszczególne funkcje i odkryć, że… jest to dużo wygodniejsze od szukania kolejnego podmenu w ekranie dotykowym. Poza tym przyciski przydają się do jeszcze jednej rzeczy. Po lewej stronie kolumny kierowniczej pojawiają się guziki służące do obsługi systemów bezpieczeństwa. Gdy kierowca wdusi ten odpowiedzialny za asystenta pasa ruchu, układ zamiera prawie na zawsze i przestaje wyrywać kierownicę z rąk podczas jazdy.
Test: Hyundai Tucson N Line 1.6 T-GDI 7DCT 2WD – sukces ma koreańskie imię!
Test: Hyundai Tucson N Line – kilka drobnych wpadek…
Sporo plusów ma też dach panoramiczny. Raz że doświetla wnętrze, a dwa że nie trzeszczy podczas pokonywania nierówności – co wcale nie jest standardem w tym segmencie. W kabinie pasażerskiej nowego Hyundaia Tucsona nie brakuje też i słabszych akcentów. Przykład? Fajnie, że samochód jest uruchamiany za pomocą przycisku. Kierowca nawet nie musi wyjmować kluczyka z kieszeni. Szkoda jednak, że przycisk został wpasowany w standardową stacyjkę wyposażoną w nieaktualne napisy OFF, ACC, ON. Księgowi Hyundaia powinni wiedzieć, że przeprojektowanie takiego elementu kosztowałoby grosze. Efekt byłby jednak dużo lepszy. A tak mamy akcent, który choć drobny, zwraca na siebie uwagę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS