Życie nie pyta, czy masz siłę i ochotę. Bezgłośnie każe wybierać i rozliczać się z pracy domowej. Odrobiłaś ją?
Szczerze? Myślałam, że to będzie wyglądało tak, że coś się w moim życiu wydarzy, co przewróci cały porządek do góry nogami, zrobi burdel w papierach i głowie. Coś, co każe mi się odnaleźć, przedstawić, poznać i zapamiętać. Myślałam, że takie jedno wydarzenie nastąpi, a potem będzie już z górki. W sensie, gdy to się działo, myślałam, że jak sobie z tym poradzę, to już będę wiodła spokojne życie emocjonalnej rentierki. No bo ile można ?
Odpowiem dyplomatycznie. Wiele razy. Można tak nieustannie. Życie nie daje gwarancji. Nie mamy przecież podpisanej umowy na same happy endy, na chill i przeszczęśliwość.
Piszę o tym dlatego, że mimo ogólnej dobrej kondycji i fajnych perspektyw, ja wciąż nie mogę odpocząć. Wciąż jestem w fazie pełnej mobilizacji. Jest weekend i w sumie mogę się polenić, ale czuję w ciele presję. O coś mi chodzi, nie wiem jeszcze o co, ale czuję niepokój. I myślę, że to po prostu życie. Zwykłe, angażujące życie ambitnej osoby.
Już myślę, że dobiłam do brzegu, a tu się okazuje, że do przepłynięcia kilometr żabką. I tak codziennie. Już mi się wydaje, że wszystko wiem, a się okazuje, że nie nie Monisiu, gówno wiesz.
W tym całym zmęczeniu myślę o nowych projektach i wyzwaniach. Nikt mi nie każe, sama sobie to robię. Ale wiesz, dlaczego? Wiosną byłam w i pisałam o tym, że niemal zeszłam na zawał. Dwa tygodnie temu byłam w Dzień Dobry TVN. I już się tak nie bałam i już się tak nie stresowałam. Znam ten schemat i dlatego wciąż się do czegoś zmuszam. Bo wiem, że to mi wyjdzie na dobre. Zaczynanie od nowa dzień po dniu rozwija. Możesz mi nie wierzyć, możesz się zgadzać, ale na mnie to działa.
Zaczynam od nowa, kolejny raz. Co-dzie-nnie. Ale to mój wybór, bo mogłabym wiele rzecz rzucić w diabły i powiedzieć, że nie mam na to siły i odsuwać po kolei wszystkie rzeczy, okoliczności, czy ludzi, którzy burzą mój spokój i każą mi się rozpychać w moim własnym życiu, żebym zrobiła sobie trochę więcej miejsca na to, co ja chcę.
Każda nowa relacja to zaczynanie od nowa. I szukanie opcji na zarabianie pieniędzy, a także wychowywanie dziecka. Przecież nie rodzisz dziecka z instrukcją obsługi. Codziennie od nowa zaczynasz je wychowywać, ucząc się na swoich własnych błędach. Każda kontynuacja rozmowy po burzliwej kłótni to też zaczynanie od nowa. Bo popatrz. Jestem dorosła, mam swoje mieszkanie, swoją pracę, swoje plany, swoje miejsce, swoje dziecko i swoją wizję świata i za każdym razem, gdy muszę się nagiąć, policzyć do dziesięciu, podejść ze spokojem, gdy cholernie nie mam na to ochoty, tylko robię to, bo wiem, co jest na szali – zaczynam od nowa. Biorę wdech i zaczynam od nowa.
Jeśli wydawało Ci się, że odbębnisz nowy początek i będziesz mogła sobie odpuścić – muszę Cię rozczarować. Tego zaczynania jest coraz więcej. Wiesz dlaczego? Bo człowiek mądrzeje nie tylko z wiekiem, ale i zbierając życiowe doświadczenia. I nie odpuszcza. I walczy. I szanuje siebie. Stąd właśnie te początku. Choć leniwy jest i wcale mu się nie chce. Ale głupotą byłoby zmarnować to, co się wypracowało do tej pory.
To jak wchodzenie na Kasprowy Wierch. Jesteś w połowie i tak bardzo, bardzo nie chce Ci się iść dalej. Masz ochotę rzucić te góry w cholerę i się poddać. Ale jednak wchodzisz, bo nie chcesz zmarnować tego wysiłku, który już podjęłaś.
Zaczynam od nowa. Kolejny raz. Jutro Ina idzie do placówki edukacyjno-wychowawczej, a ja planuję dobry plan. Planuje iść do przodu, bo zwolniłam. Planuję się ułożyć, planuję się lubić.
A Ty?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS