Po 35 latach zamyka się znany i lubiany przez lokalną społeczność sklep drobiarski na ul. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego 14 w Myślenicach. Pan Jacek- właściel tego popularnego sklepiku właśnie pożegnał się ze swoimi klientami, którzy przez wiele lat robili tutaj swoje codzienne zakupy.
W dzisiejszych trudnych i ryzykownych czasach takie lokalne przedsiebiorstwa są zmuszone zamykać swoją, często długoletnią działalność. Przykład Pana Jacka to dowód na to, że rynek handlowy nawet w mniejszych miastach zmienia się już na dobre.
Sklep drobiarski na ulicy Gałczyńskiego 14 to jedno z kultowych miejsc na mapie Myślenic, gdzie klimat i czas zatrzymały się w miejscu. Pytam więc Pana Jacka jak to się wszystko zaczęło?
-Zaczęło się od handlu na placach. Bochnia, Zakopane, Dobczyce. W 1992 roku otworzyłem budkę z kurczakiem na Końskim Rynku, gdzie spędziłem 3-4 lata. Później handlowałem na Placu Targowym, a w 1998 roku otworzyłem sklep właśnie tutaj. Od 2000 roku serwowałem kurczaka z rożna.
Czy oprócz tego sklepu prowadził Pan jeszcze jakąś inną działalność przez te 35 lat?
–Dużo tego było. Miałem przez pewien czas swoją kamienicę, a przez 2 lata prowadziłem jeszcze lokal w Dobczycach.
Dlaczego już po dwóch latach zniknął Pan ze swoją działalnością z Dobczyc?
-Koszty związane m.in z dojazdem powodowały, że ostatecznie wychodziłem tam na zero. „Kurczak” w Dobczycach, mimo, że znajdował się w samym centrum, na przeciw Kościoła nie był popularny. Dominowała tam działalność rolnicza, a rolnicy niechętnie przychodzili do takich lokali.
Prowadznie własnego biznesu przez tyle lat to trudna sztuka. Czy przez te lata były jakieś przykre sytuacje?
-Było ich kilka. Dwa razy zostałem okradziony. Ale tych złych sytuacji naprawdę nie było wiele.
To teraz najważniejsze pytanie dlaczego kończy Pan swoją działalność?
-Wszystko sie zmienia. Wysokie koszty utrzymania lokalu nie pozwalają mi na dalsze prowadzenie tej działalności. Miasto opustoszało, a handel przeniósł się na obrzeża miasta, gdzie powstały wielkie markety – Dekada, Kaufland, Biedronka, niedawno powstał też Lidl. Młodzi ludzie nie chodzą już do małych osiedlowych sklepów.
Czy decyzja o zamknięciu była spontaniczna czy raczej przemyślana?
-Myślałem o tym od 3 lat, ale starałem sie robić wszystko aby utrzymać swój biznes. Teraz myślę, że mogłem go zamknąć już troszkę wcześniej.
A na zakończenie jakiś pozytywny akcent. Co więc najmilej Pan wspomina z tych 35 lat działalności?
-Ludzi i serdeczny kontakt z nimi. Znałem bardzo dobrze swoich klientów. Gdy tylko wchodzili oni do mojego sklepu wiedziałem już co będą kupować np. na niedzielny obiad. Lubiłem bardzo swoją pracę i właśnie ludzi, którzy zawsze odwdzięczali się mi swoją serdecznością.
Pan Jacek, podczas krótkiej rozmowy zwrócił uwagę również na to jak wiele zmieniło się przez te 35 lat w pracy w handlu. Każdy produkt u niego w sklepie był jak to mówi „wypieszczony”, a każdy klient, który przychodził do tego typu lokalnych, osiedlowych sklepików obsłużony był zawsze od samego początku do samego końca. W mniejszych sklepikach, gdzie liczył sie kontakt z klientem, nie zabrakło nigdy czasu na krótką rozmowę z każdą osobą.
Współczesne sklepy przerzucają tą całą obsługę na samego klienta. Klient sam chodzi, wybiera produkty, sprawdza, pakuje je, a na koniec sam obsługuje kasę fiskalną. W ciagu kilku ostatnich lat powstało też wiele sklepów internetowych. To wszystko sprawia, że z mapy Polski każdego dnia znikają już na dobre właśnie takie miejsca jak sklep Pana Jacka.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS