A A+ A++

Udało nam się zebrać wspomnienia osób różnych pokoleń.

Tym razem przenosimy się w czasie w nie tak odległą przeszłość. Michał Wieszok zabiera nas do klubu Mózg – rzeczywiście kultowego miejsca Bydgoszczy stworzonego przez Sławka Janickiego i Jacka Majewskiego w 1994 roku.

Michał Wieszok: mój Mózg

Jacek Majewski i Sławek Janicki (z prawej) – założyciele bydgoskiego klubu Mózg 
Fot. Krzysztof Szatkowski / Agencja Wyborcza.pl

Za chwilę będziemy mieli trzydzieści lat Mózgu. Według Sławka Janickiego oficjalna data otwarcia to 31 marca 1994 roku. Do tej pory się z nim sprzeczam, bo pierwsza impreza, jaką zrobiliśmy w Mózgu, odbyła się 29 marca i były to moje urodziny. Grali tam wtedy niejaki Karbowany – gitarzysta, Tomek Gwinciński i Jacek Hyćko. To była normalna impreza. Nie wiem, czy jest się czym chwalić, ale przez dwadzieścia pięć lat z rzędu spędzałem urodziny i sylwestra w tym samym miejscu, czyli w Mózgu. Pewnego razu, w Nowy Rok, obudziłem się w Mózgu w mundurze ułana z okresu Księstwa Warszawskiego.

Wszystko zaczęło się jeszcze w Trytonach. To był pierwszy tego typu lokal, który pojawił się w mieście ni stąd, ni zowąd. To tam zaczął się rozwijać yass. Mózg przejął później pałeczkę takiej enklawy, gniazda yassu w Bydgoszczy, ale na początku wszystko działo się przy „Krętaczy”, gdzie mieściły się Trytony. W 1994 roku Sławek Janicki i Jacek Majewski dostali lokal od miasta.

Choć adres Mózgu to oficjalnie Gdańska 10, wszyscy wiemy, że mieści się on przy Parkowej. Podobno przed wojną była to fabryka mydła, a po wojnie znajdowały się tam zakłady naprawcze sprzętu kinematograficznego.

W pierwszych miesiącach, a właściwie latach funkcjonowania Mózgu bywało tu tylu ludzi, że trudno było znaleźć tam wolne miejsce. Mózg funkcjonował codziennie. Po paru ładnych latach chłopcy zdecydowali się, że będą go otwierać tylko na weekendy, co okazało się chyba nie do końca dobrym pomysłem.

Fabryka rzeźb gadających ze sobą

Do Mózgu miałem blisko. Mieszkałem wtedy na Sielance. Byłem tam codziennym gościem. Wszystkie wieczory wyglądały dla mnie tak samo. Siedziałem, piłem piwo, czasem coś mocniejszego, dyskutowałem o sztuce, bo w Mózgu dyskutowało się generalnie o sztuce, czasem nawet na pięści – artyści potrafili się pobić…

Główną ideą powstania Mózgu było, żeby stał się miejscem, gdzie będą spotykać się artyści różnej maści: muzycy, performerzy, poeci, malarze. Pierwsze lata funkcjonowania Mózgu były bardzo intensywne. Praktycznie co weekend był jakiś koncert. Stałymi rezydentami była ekipa z Trójmiasta: Tymański, Trzaska, Mazzoll, Pawlak, Święty. Podstawą była muzyka yassowa, improwizowana i współczesna klasyka. Z takich ważniejszych koncertów pamiętam jeszcze koncert Soyki z 1995 roku. Zagrał wtedy na fortepianie, który dostaliśmy od dyrektorki Muzeum Wyczółkowskiego Gosi Winter. Pamiętam, jak w częściach nieśliśmy go ulicą Gdańską.

Największym problemem było wniesienie go po schodach, a potem „wykręcenie” z nim i wejście na czarną salę. Podczas koncertu Soyki fortepian stał na jej środku, a dookoła niego znajdowała się – załatwiona z teatru – amfiteatralna widownia. Udało nam się również doprowadzić do koncertu Kultu. To jest jedno z moich ulubionych wydarzeń.

Miłość też przyjeżdżała do Mózgu parę razy. Trzaska, Tymański, Możdżer. To są te nazwiska, o których powiedzieć, że zaczynały w Mózgu, to trochę dużo, ale myślę, że Mózg wpłynął na ich dalszą drogę muzyczną. Tymański, ilekroć przyjeżdżał, czy to na koncerty zespołowe, czy solowe, wiedziałem, że jeden kawałek zagra dla mnie.

Na koniec mówił: „Długo tak jeszcze mam pierdolić?”. Ale to była też postać, która potrafiła rozebrać się na scenie. Potem koncertowali u nas jeszcze Janerka, Waglewski, Staszewski. Później była też Peszek i Klaus Kiński. To były koncerty, które dużo wnosiły w scenę muzyczną.

Miejsce przy barze

Mam swoje miejsce w Mózgu. Choć nie przesiaduję już tam codziennie, zawsze siedziałem i siedzę przy barze w rogu. Spędziłem tam dwadzieścia pięć lat swojego życia. Był nawet taki pomysł, żebym miał tam swoją tabliczkę.

Teraz pojawiam się w Mózgu od czasu do czasu, ale zdarzają się sytuacje, w których goście ustępują mi, bo zajęli moje miejsce. Fajne jest też to, że jak ludzie przyjeżdżają tu po kilku latach i dostrzegają mnie w narożniku baru, z daleka krzyczą: „O! Ty ciągle tu siedzisz!”. Zawsze bardzo przyjemnie siedziało mi się z barmanami. Na początku był Krzysiu Dering, który zaczynał w Trytonach. Potem Wojtek Zamiara, obecny profesor ASP, który przez długi czas również był barmanem.

Przychodziłem tam obserwować ludzi. Rozmawialiśmy o wszystkim: o sztuce, polityce, o kobietach, o gwiazdach, o plotkach. Aczkolwiek plotki to osobna historia. Zawiązałem parę znajomości – z Adamem Olendrem, Krzysiem Pawłowskim, Markiem Kodzikiem, Wojtkiem Trzcińskim i Leszkiem Goldyszewiczem. Sam wygląd baru też zmienił się na przestrzeni lat. Pamiętam, że kiedyś, w ramach odrabiania kreski, malowałem ściany w Mózgu, ale też wraz z Wojtkiem Zamiarą pomalowaliśmy bar. Pomalowaliśmy go w jakieś kolorowe paski. Gdy siedziałem przy tym barze, powiedziałem do Leszka: „Wezmę jakieś piwko na kreskę”. A on zapytał: „Ale jaką kreskę?”. Odpowiedziałem: „Dzisiaj na tą żółtą”.

Grapefruit Death Love Songs by NASA

Zaśpiewałem trzy koncerty urodzinowe. Z Wackiem Węgrzynem, Grzegorzem Nadolnym i Rafałem Gorzyckim. Byłem liderem tej grupy. Wtedy była taka postać w Bydgoszczy, Roy, który też śpiewał. A my mieliśmy w repertuarze „Jestem dziki” i udało mi się wyciągnąć na scenę Roya i zaśpiewać ten kawałek z Murzynem, który śpiewał po angielsku „I’m Wild”. Ten zespół to była taka efemeryda. Skład się zmieniał, ale była to dla nas dobra zabawa. Ludzie prosili nas o bisy. Nie miałem jakichś większych ambicji, żeby być artystą. Chciałem się dobrze bawić. Cały czas chcę się dobrze bawić.

(Nie)obecni

Jesteśmy w takim wieku, że zaczynamy się spotykać na pogrzebach. Choć wielu z mózgowych postaci nie widzę już przy barze, myślę sobie po prostu, że ja jeszcze żyję.

Śmierć Jacka Majewskiego była szokiem dla nas wszystkich. Człowiek, który był pełen energii, nagle okazał się kruchy i chory. A potem przyszła wiadomość, że odszedł. Urnę z prochami niósł Sławek Janicki. To była pierwsza śmierć osoby z Mózgu.

Potem Jacek Fiecko, który był dobrą duszą towarzystwa mózgowego i pomagał w organizacji niektórych rzeczy; zginął w wypadku samochodowym. Marek Thiel pojawiał się wcześniej w Trytonach, ale kiedy powstawał Mózg, zaistniała też potrzeba krzeseł. Marek wykonał dla Mózgu metalowe krzesła i dwie szerokie kanapy. Każde z krzeseł miało przedstawiać inny znak zodiaku. Z Markiem wiąże mnie dużo historii. Mylono nas, bo byliśmy do siebie podobni. Często musiałem tłumaczyć, że nie mam nic wspólnego z tymi krzesłami z Mózgu. Ale z Markiem potrafiliśmy tańczyć na barze.

Teraz, jak zaglądam do Mózgu, to widzę, że tańce na barze weszły do rytuału takich imprez, jak Poetycki slam, który zawsze musi zakończyć się rzekomym tańcem na barze. Ale to myśmy zaczynali na nim tańczyć, a teraz, kiedy siedzę przy barze i popijam kawę, ktoś z młodszej generacji pyta: „Przepraszam pana, czy możemy potańczyć na barze?”. Wcześniej nikt nie pytał. Wchodziło się i tańczyło.

Pokolenie Mózgu

W pewnym momencie Mózg był instytucją bardziej znaną w kraju i za granicą niż w samej Bydgoszczy. Ludzie, którzy pojawiali się w Mózgu (mówimy o artystach), albo pojawiali się i już nie wracali, albo pojawiali się i zaczynali przyjeżdżać. Potrafili przyjeżdżać nie tyle na koncert, tylko na próby, albo po prostu, żeby być w Mózgu. Powiedzmy sobie szczerze: Mózg to stan świadomości. Tam nie było przypadkowych ludzi. Publiczność mózgowa była raczej stałą publicznością. Wiadomo było, że jak się przyjdzie, to spotka się konkretne osoby.

Zdarzało mi się też spać w Mózgu pod fortepianem. Czekałem, aż rano przyjdzie pani Renata. Nie wyglądałem zbyt wyjściowo. Mówiła wtedy do mnie: „Panie Michale, kawki? Papieroska?”. Muszę przyznać, że nie byłoby Mózgu bez pani Renaty. Pani Renata to teściowa Sławka Janickiego, która z racji swojego zawodu przejęła w pewnym momencie księgowość Mózgu.

To, że Mózg wytrzymał tyle lat, to jest tylko i wyłącznie jej zasługą. To ona pilnowała tu porządku. Nie sposób było jej nie kochać, choć przyznam się, że chyba miałem u niej specjalne względy. Będę to podkreślał na każdym kroku: Mózg to Sławek Janicki, Jacek Majewski i pani Renata, a dopiero potem reszta.

Sławek z Jackiem decydowali o tym, co działo się wieczorem, a pani Renata o tym, co rano.

Duet Janica i Majewskiego decydował o tym, jaki rodzaj muzyki i sztuki będziemy prezentować w Mózgu. Uzupełniali się nawzajem. Cenię sobie Sławka za to, że mu się jeszcze chce. Na pierwsze festiwale przychodziły tłumy. Ludzie przyjeżdżali z zagranicy. Teraz nie ma już tak licznej publiczności. Każdemu innemu na jego miejscu by się nie chciało, a on to cały czas robi. I robi to dobrze. Na pewno jestem wdzięczny chłopakom, że założyli Mózg, i Janicowi za to, że ciągle mu się chce.

Dom

Wiele osób traktowało Mózg jako dom, rodzinę. Nie powiem, że jestem ojcem założycielem, ale dużo serca tam oddałem. Jednak był taki moment, że mówiłem, że zmarnowałem czas. Ale potem sobie uświadomiłem, że choć może nie prowadziłem się najlepiej, przez te dwadzieścia pięć lat nabrałem dystansu i czegoś się nauczyłem. Gdyby ktoś mi powiedział, że to pokolenie spędzone w Mózgu było zmarnowane, to bym się nie zgodził. Poznałem masę bardzo wartościowych ludzi, przyjaciół. Jest niewiele osób, których można nazwać swoimi przyjaciółmi, ale poznałem ich właśnie w Mózgu. Pomimo tego że nie zgadzamy się w wielu poglądach, pomimo tego że potrafimy sobie powiedzieć mocne słowa, to ja cały czas uważam Marka Kodzika za mojego przyjaciela. Drugą taką osobą jest na pewno Michał Grzybowski.

Nie da rady powiedzieć o Mózgu wszystkiego. Ale na pewno jest to miejsce, które mnie ukształtowało. Nawet fizycznie, bo jak siedzę, to cały czas w tej samej pozycji, jak w tym mózgowym narożniku.

Wspomnienia Michała Wieszoka spisała Katarzyna Nowicka-Rynkiewicz

Organizator projektu: Stowarzyszenie KOLOROFFON

Współfinansowanie: Miasto Bydgoszcz

Partner medialny: “Gazeta Wyborcza”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRóżowe jednorożce w centrum Kielc. Inspiracją był rysunek pięcioletniej dziewczynki
Następny artykułKosowo otworzyło dwa przejścia na granicy z Serbią