Koniec tego roku nie napawa optymizmem. Polskie państwo przegrało wojnę z „kastą” sędziowską – dobrze zorganizowaną grupą kilkuset rozgrzanych politycznie sędziów, którzy z poczuciem dobrze wykonanego zlecenia, mogą dziś popatrzeć w lustro (jeśli jeszcze potrafią). Niewielka ekipa z powiązaniami w Brukseli i Berlinie szantażuje więc niemal 40 milionowy naród i już szykuje się do udziału w nowym, przyszłorocznym rozdaniu politycznym. Wkrótce, część tych sędziów, zamieni się w komando inkwizytorskie, które rzuci się do gardeł apolitycznym sędziom i będzie dyktować swoje partykularne interesy korporacyjne politykom opozycji.
Upadek Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego był jednym największych tegorocznych sukcesów „kasty” sędziowskiej. Pozostawiona sama sobie, z „aresztowanymi” przez I Prezes Sądu Najwyższego, aktami, nie spełniała oczekiwań, ale istniała. Ta Izba była symbolem zmian i wprawdzie atrapą, ale jednak, straszaka dla bezkarności „kasty” sędziowskiej. Szokiem dla całego środowiska była rezygnacja z urzędu sędziego prof. Jana Majchrowskiego – wybitnego prawnika i wykładowcy akademickiego:Sędzia SN zrzekł się pełnienia urzędu. Majchrowski: ”Forma protestu przeciwko naruszaniu w samym Sądzie polskiego prawa”. Jego akt odwagi nie przejął jednak polityków. Jedni odetchnęli z ulgą, a inni wzruszyli ramionami. Wśród tych pierwszych byli także politycy, którzy mienią się konserwatystami i reformatorami Polski po 2015 roku. Prof. Majchrowski pokazał jednak charakter, w poruszającym oświadczeniu wykrzyczał systemowi prawdę prosto w twarz.
Potem było już tylko gorzej. Prezydent, swoją nowelą ustawy o Sądzie Najwyższym, zlikwidował Izbę Dyscyplinarną, wprowadzając Izbę Odpowiedzialności Zawodowej i Spraw Publicznych:Prezydent zostawił rannych na polu bitwy. Projekt ws. Izby Dyscyplinarnej SN, to niebezpieczny sygnał dla tych, którzy chcą zmieniać Polskę na lepsze. Tę decyzję osobiście konsultował z Ursulą von der Leyen. Byli tacy którzy go przed tym ostrzegali. Tak jak prof. Kamil Zaradkiewicz z Izby Cywilnej Sądu Najwyższego i głos sumienia tego najważniejszego sądu w Polsce – człowiek, który rozpoczął dekomunizację SN poprzez usunięcie portretów komunistycznych prezesów ze ścian Sądu. Ostrzegali przed decyzją prezydenta Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro, wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta, Marcin Warchoł i inni. Inicjatywa prezydenta skończyła nie wizerunkową katastrofą. Komisja Europejska oszukała go. Nie uznała jego zmian w ustawie za wystarczające, by uruchomić pieniądze z KPO.
Na gruzach Izby Dyscyplinarnej powstała jednak Izba Odpowiedzialności Zawodowej – atrapa sądu dyscyplinarnego. Ta wsławiła się przywróceniem Igora Tulei do orzekania, chociaż nie decydowała ona w tej sprawie, ale w temacie jego ewentualnego doprowadzenia do prokuratury. Ta decyzja skompromitowała Izbę i idee z nią związaną. Jak zakończy swój żywot ta Izba SN? Wiele wskazuje, że wkrótce. Nieuznawana przez „kastę” sędziowską, podważona przez nowy projekt noweli SN, skończy gdzieś w zapomnieniu, zmyta kolejną (którą już od 2018 roku?) nowelą sejmową.
To oznacza koniec roli Sądu Najwyższego jako organu dyscyplinarnego. W kolejnym dealu z Komisją Europejską okaże się, że jej rolę przejmie zapewne Izba Karna SN (to sugeruje „kasta”), a władza nie ma ani siły, ani głowy do tego, by zaproponować coś innego (o pomyśle przeniesienia sądownictwa dyscyplinarnego do Naczelnego Sądu Administracyjnego nie będę się wypowiadał, zrobili to za mnie wybitni prawnicy).
Ale są jeszcze ludzie, którzy walczą, nie zerkając na polityczne targi wokół polskiego sądownictwa i dyktat urzędasów z Komisji Europejskiej. Ostatni sprawiedliwi, którzy mierzą się z patologiami polskiego sądownictwa. To ludzie, którzy płacą za to wysoką cenę. Piotr Schab, Nadzwyczajny Rzecznik Dyscyplinarny sędziów Sądów Powszechnych, jego zastępcy: Przemysław W. Radzik, Michał Lasota. Twardo, na stanowisku prawa, stoi wciąż nieugięty sędzia Maciej Nawacki, Prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie, którego próbuje się zastraszyć nawet grzywną i aresztem (BEZ UCHYLENIA IMMUNITETU!). Wciąż odważnie komentują sędziowską rzeczywistość sędzia Łukasz Piebiak i sędzia prof. Kamil Zaradkiewicz oraz wielu innych, których nie sposób tu wszystkich wymienić. To daje nadzieję.
Po rozmontowaniu systemu dyscyplinarnego ”kasta” szykuje się więc do czystek i zemsty. Już nic nie jest w stanie jej zatrzymać:„Kasta” szykuje Norymbergę? Bodnar, Markiewicz i spółka chcą linczu na sędziach: ”Niezależnie od tego jakimi są prawnikami”. Zrewoltowani sędziowie mają silne wsparcie Donalda Tuska, który już powołuje się na ustalenia ze „środowiskiem sędziowskim” i sam nie stroni bez odwetowej retoryki. To ich największy sojusznik. Teraz nie dziwi, dlaczego sędziowie Żurek i Juszczyszyn oklaskiwali byłego premiera na politycznym zjeździe opozycji ulicznej. Ktoś powie, że to „skandal”. Ktoś inny wzruszy ramionami i stwierdzi: ”przecież mogą i włos im z głowy za to nie spadnie”.
Bezkarność wybuchnie z jeszcze większą siłą, gdy okaże się, że będzie można „z urzędu” podważać status sędziowski. To tylko projekt, ale przecież jest oczywistym, w którą stronę idzie narracja i nowy projekt nowelizcji ustawy o SN. Jeśli Polska się na to zgodzi, ruszy wściekły atak na Trybunał Konstytucyjny. Rozpocznie się, niekończąca się seria podważania orzeczeń TK, uchwał SN, itd. Pisze o tym i przestrzega prof. Kamil Zaradkiewicz, nie tylko on. Potem przyjdzie czas na zniszczenie Krajowej rady Sądownictwa. To będzie koniec reformy wymiaru sprawiedliwości. Na gruzach zawiśnie flaga unijna i emblematy skrajnie upolitycznionych stowarzyszeń sędziowskich. Jej przedstawiciele staną się baronami sądownictwa. Od ich humorów, preferencji politycznych, osobistych znajomości i animozji będą zależały awanse sędziowskie oraz statusy sędziów. Zasada „kto nie z nami, ten przeciwko nam” stanie się dominującą w całym systemie.
Nadchodzący rok rozstrzygnie tę bitwę, którą dziś, często na własne życzenie lub pod presją kryzysu ekonomicznego i Komisji Europejskiej, demokratyczny rząd przegrywa. Czy sędziowie będą sługami społeczeństwa? Ustami prawa? Czy zamienią się w polityczną i korporacyjną „kastę”, która dyktuje warunki i zamienia sądownictwo w piekło, w którym strona i jej prawa nie znaczą nic. Na te pytania należy sobie podpowiedzieć. Szczerze i najlepiej publicznie. Czy jesteśmy w stanie? Nie zabraknie nam odwagi? Najbliższe miesiące przyniosą odpowiedź.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS