A A+ A++

Publikujemy komentarz abp. Adriana Galbasa:

Dla mnie osobiście kończący się rok był czasem intensywnego poznawania archidiecezji katowickiej; jej ludzi, dzieł i miejsc. To było bardzo cenne i ważne. Niekiedy wołałem za Psalmistą: “Chwalcie imię Pana: Niech imię Pańskie będzie błogosławione odtąd i aż na wieki!” (Ps 113,1-2), a niekiedy modliłem się słowami innego Psalmu: “Wprowadź mnie na górę zbyt dla mnie wysoką” (Ps 61,3b). Przypuszczam, że tak ma dzisiaj każdy biskup.

Jeśli chodzi o Kościół w Polsce, to bardzo ucieszyłem się synodem o synodalności i przebiegiem jego polskiego etapu. Choć dla wielu synod do dziś pozostaje nieznany, a przez wielu niezrozumiany, to jednak ci, którzy zechcieli się w to dzieło zaangażować i naprawdę wejść na drogę synodalną, doświadczyli pięknego oblicza Kościoła; Kościoła spotkania i otwartości, Kościoła, który nie boi się czasów, jakie przyszły, ale chce w nich realizować swoją misję głoszenia Dobrej Nowiny i szuka najlepszego do tego sposobu. Mam nadzieję, że ten synodalny płomyczek w Polsce nie zgaśnie, ale z czasem rozświetli się i przemieni w jasny ogień, wyznaczając styl życia Kościoła w przyszłości.

Bardzo jestem także zbudowany naszą reakcją na tragiczną wojnę w Ukrainie. Kościół w Polsce miał w minionym roku ręce złożone do modlitwy i jednocześnie wyciągnięte w geście konkretnej pomocy wobec tych, którzy w tej wojnie tak straszliwie ucierpieli i cierpią do dziś.

Tym, co na koniec tego roku bardzo mnie martwi, to fakt, że – jako Kościół w Polsce – nie jesteśmy dziś siłą, która mogłaby połączyć podzielone polskie społeczeństwo. Wspominam jak śp. ks. bp Alojzy Orszulik SAC, mój współbrat, opowiadał nam, klerykom, o kulisach Okrągłego Stołu i o roli Kościoła w tamtym czasie. Dziś, niestety, wielu Rodaków ma wrażenie, że raczej siadamy przy kanciastych stolikach poszczególnych uczestników sceny politycznej, zamiast być tymi, którzy próbują łączyć. To bardzo smutne.

Smutne jest także i to, że wciąż tak trudno jest dziś wielu ludziom w Kościele pogodzić się z tym, że przemija jakaś jego postać. Przeminęłaby i tak, ale pandemia ten proces bardzo przyspieszyła. Tymczasem za wieloma przejawami dawnej postaci Kościoła nie ma co płakać ani przez sekundę, bo zwyczajnie były nieszczęsne. Bardzo kibicuję tu papieżowi Franciszkowi, który wciąż nam powtarza, że Tym, który prowadzi Kościół jest Duch Święty, a nie święty spokój.

Mimo tylu niepokojów, z którymi żegnamy rok 2022, w Nowy Rok wchodzę z nadzieją. Tej nadziei serdecznie życzę wszystkim. Chrystus mówi nam jak św. Pawłowi: „Wystarczy ci mojej łaski” (2 Kor 12, 8), a my możemy powtórzyć za Apostołem Narodów: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4, 13).

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWysoka inflacja spycha ich w strefę ubóstwa. „Kompletna bezmyślność państwa”
Następny artykułZaskakujący kandydat na trenera kadry. “Byłby w stanie odmienić grę reprezentacji”