Polska ekipa sędziowska zebrała wiele pochwał za prowadzenie na stadionie Lusajl w Katarze finału tegorocznych mistrzostw świata, w którym Argentyna triumfowała po rzutach karnych. Prawie 42-letniemu Marciniakowi pomagali jako asystenci: syn byłego znanego arbitra i prezesa PZPN Michała Listkiewicza – Tomasz oraz Paweł Sokolnicki. Za ekipę VAR odpowiedzialny był Tomasz Kwiatkowski.
Marciniak, który po powrocie z Kataru – razem ze swoimi współpracownikami – spotkał się w siedzibie PZPN z grupą dziennikarzy, zdaje sobie sprawę, że nie mógłby sędziować tak ważnego meczu, gdyby polscy piłkarze awansowali co najmniej do półfinału (odpadli w 1/8 finału po porażce 1:3 z Francją).
Mam wrażenie, że nasi piłkarze, bo grali przecież na mundialu i z Francją, i z Argentyną, wymarzyli sobie akurat taki finał. I chcieli, żebym ja go posędziował. A już na poważniej – tak wygląda turniej, niestety. To nie jest tylko tak, że sędzia jest najlepszy. Bardzo często wpływ na to, jak daleko może zajść, ma akurat forma danej reprezentacji czy federacji, którą reprezentuje dany arbiter – powiedział.
Akurat w naszym przypadku to się tak ułożyło, że od początku byliśmy w gronie kandydatów do finału. To się wie od razu. To się widzi po tym, na jakie mecze jesteśmy wyznaczani i jakiego rodzaju mamy zajęcia na treningach. Po spotkaniu Argentyna – Australia w 1/8 finału wiedzieliśmy, że coś jest na rzeczy. Wcześniej mieliśmy mecz drugiej kolejki fazy grupowej (Francji z Danią – PAP). Mówiło się o ćwierćfinale, byliśmy tego prawie pewni. Okazało się, że jednak nie… No to zostały cztery mecze, a właściwie trzy, bo o trzecie miejsce jest z reguły nagrodą dla kogoś młodego lub przedstawiciela gospodarzy. Z tych trzech każdy byłby ogromnym szczęściem dla nas, ale gdy jesteś tak blisko finału, to myślisz właśnie o nim – dodał.
Już wcześniej były przesłanki, które pozwalały wierzyć, że to właśnie Polacy dostaną wymarzony finał.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS