Wydarzenie tunguskie z 1908 roku spustoszyło duży obszar rosyjskiej tajgi, ale ponad sto lat później nadal pozostaje owiane tajemnicą.
17 czerwca 1908 roku potężna eksplozja zagrzmiała na niebie nad słabo zaludnionym regionem tajgi, niedaleko rzeki Podkamienna Tunguska. W większości przypadków uważa się, że zdarzenie tunguskie zostało spowodowane przez meteoryt, ale jak można się domyślić, całe zdarzenie jest wciąż niewyjaśnione, mimo że jego skutki oddziaływania były ogromne.
Fala uderzeniowa była tak potężna, że zarejestrowano ją nawet po przeciwnej stronie globu. Drzewa zostały powalone setki kilometrów od epicentrum eksplozji, wybite zostały szyby, powaleni ludzie. Według współczesnych szacunków wydajność eksplozji mogła osiągnąć 50 megaton – tylko nieznacznie mniej niż w przypadku cara Bomby, który miał moc eksplozji 58,6 megaton.
W tej chwili główne hipotezy to kometa lub meteoryt. Niestety, pierwsze ekspedycje eksploracyjne po wydarzeniu tunguskim trafiły na miejsce rzekomego upadku już po 19 latach od wydarzeń. Pierwszą ekspedycję prowadził mineralog L.A. Brodziec. Łącznie w latach 1927-1938 zorganizował cztery wyprawy w rejon upadku meteorytu.
Podczas wypraw udało się ustalić, że rzeczywiście w 1908 roku meteoryt wszedł w atmosferę ziemską, która ostatecznie eksplodowała na wysokości około 5-10 kilometrów nad dorzeczem Podkamennej Tunguskiej. Lokalizacja epicentrum wybuchu została ustalona dość wiarygodnie, a różne metody określania miejsca wybuchu dają prawie takie same wyniki.
W tym przypadku nie znaleziono krateru uderzeniowego meteorytu. Generalnie nie ma w tym nic niezwykłego. Meteoryty spadające w atmosferę zostawiają kratery tylko wtedy, gdy dotrą na powierzchnię bez szwanku, zanim zwolnią. W przypadku, gdy meteoryt rozpada się podczas upadku, odłamki zwykle dość szybko zwalniają w atmosferze i spadają na Ziemię z prędkością do 200 m/s lub nawet mniejszą. Oczywiście szczątki spadające z taką prędkością nie pozostawiają kraterów.
Dlatego jeśli po zniszczeniu, które nastąpiło na wysokości kilku kilometrów, meteoryt tunguski rozpadł się na małe fragmenty, to nie powinno być żadnego krateru. Jakiś czas temu zagraniczni naukowcy zasugerowali, że pobliskie jezioro Cheko może być kraterem uderzeniowym meteorytu.
Przemawia za tym stożkowaty kształt dna, który jest zupełnie nietypowy dla jezior naturalnych, a charakterystyczny dla jezior kraterowych. Jednak badania rosyjskich naukowców pomogły jednoznacznie ustalić, że jezioro ma co najmniej 8 tysięcy lat.
Niestety, pomimo ogromnego nakładu pracy wykonanej podczas wypraw, podczas poszukiwań nie znaleziono substancji meteorytowej. Wyprawy w rejon upadku meteorytu tunguskiego natrafiły na kulki magnetytu i krzemianu, które sądząc po wynikach analiz i dużej zawartości niklu, mogą być nieziemskiego pochodzenia, ale ich związek z meteorytem tunguskim jest wątpliwy: m.in. kule od czasu do czasu znajdują się w skałach innych regionów Ziemi.
Czy to dziwne, że fragmenty nie zostały znalezione? Nie całkiem. Po pierwsze, od momentu upadku do pierwszej wyprawy minęło gigantyczne 19 lat. Meteoryt mógł składać się z luźnego materiału o małej gęstości. Przykłady takich asteroid są dobrze znane, jak na przykład obiekt (29075) 1950 DA, który jest latającą kupą gruzu. Dlatego wysunięto hipotezę, że meteoryt tunguski jest bryłą kosmicznego pyłu sklejoną razem.
Po drugie, główne wysiłki ekspedycji z lat dwudziestych XX wieku miały na celu odnalezienie krateru, ponieważ jedna z pierwszych wiadomości zawierała informację o wystającym z ziemi gorącym meteorycie. Wiadomość została później uznana za fałszywą, ale skierowała poszukiwaczy na złą ścieżkę. Trzeba było szukać fragmentów meteorytu w rejonie epicentrum eksplozji, gdyż gdy meteoryt spada, jego fragmenty bardzo szybko tracą prędkość i powinny spaść w pobliżu.
Po trzecie, teren wokół epicentrum jest podmokły, co bardzo utrudniało poszukiwania. Znaczna część fragmentów mogła równie dobrze zatopić się w miękkiej, bagnistej glebie, a 19 lat erozji i opadów niezawodnie unieruchomiło je pod powierzchnią. A poza tym w tamtych latach taka nauka jak meteoryt była właściwie dopiero w powijakach, a obecni naukowcy z Leonidem Kulikiem na czele, nie dysponował ani dostępnym obecnie sprzętem, ani nowoczesnymi metodami poszukiwania meteorytów.
Warto zauważyć, że zaraz po upadku meteorytu niektórzy Ewenkowie mieszkający w tych stronach donosili o znalezieniu fragmentów żelaza w miejscu, w którym spadł meteoryt, ale ekspedycja Kulika nie była w stanie potwierdzić ani obalić tych doniesień. Niestety II wojna przerwała prace poszukiwawcze a sam Kulik zginął w 1942 r. w niewoli niemieckiej. W latach powojennych badania wznowiono dopiero na przełomie lat 50 tych i 60 tych, czyli pół wieku po upadku kuli ognistej, ale one również nie przyniosły efektów w postaci odnalezionej substancji meteorytowej.
Analiza materiału z torfowisk w rejonie upadku kuli ognia z Tunguski wykazała obecność substancji charakterystycznych dla niektórych typów meteorytów, jednak datowanie warstw torfu, w których znaleziono te substancje, jest obecnie sporne i prawdopodobnie odnosi się do wcześniejszego okresu.
Czy ostatecznie wiemy, czym było wydarzenie tunguskie? W tej chwili istnieje ponad 100 hipotez na temat tego, co tak naprawdę eksplodowało na niebie nad Tunguską, od zupełnie fantastycznych, jak rozbity statek obcych czy eksperymenty Nikoli Tesli z przesyłaniem energii na odległość, po mniej lub bardziej adekwatne i mające rację istnieć. Oczywiście całe zdarzenie tunguskie mogło być meteorytem lub nie.
Obecnie z reguły rozważane są dwie główne hipotezy dotyczące zdarzenia tunguskiego: kometa i meteoryt, a większość naukowców skłania się ku hipotezie komety. Wszystkie historie i opisy naocznych świadków bardzo dobrze pasują do obu tych wersji: opisane zachowanie kuli ognistej bardzo ściśle odpowiada temu, jak powinien zachowywać się duży spadający meteoryt lub kometa.
Komety są w większości zbudowane z lodu, co doskonale wyjaśnia, dlaczego nie znaleziono fragmentów materiału meteorytowego. Słabym punktem hipotezy komety jest całkowity brak jakichkolwiek wiadomości od astronomów o zbliżaniu się komety. Niewykluczone, że nowe ekspedycje na miejsce eksplozji pozwolą wreszcie na odkrycie szczątków materiału meteorytowego i rzucą światło na to, czym naprawdę było wydarzenie tunguskie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS