Podczas rozmowy cały czas się śmieje. Uśmiech nie znika z jej twarzy, gdy rozmawiamy o prawach osób transpłciowych, protestach przeciwko przemocy wobec kobiet, ale na chwilę staje się poważna, gdy poruszamy temat zaostrzenia polityki aborcyjnej w Polsce. Pewnie m.in. dlatego nie planuje wracać do kraju. Co nie znaczy, że na nasz kraj się obraziła. Bywa tu dość często i obowiązkowo przyjeżdża na święta Bożego Narodzenia. Zbyt bardzo kocha nasze tradycje. Nie potrafi odnaleźć magii, gdy na Wigilię zamiast dwunastu potraw serwuje się dorsza z kapustą i ziemniakami albo gotowaną ośmiornicę z ziemniakami i z oliwą z oliwek.
– Pamiętam, że któregoś roku spędziłam niemal cały dzień w kuchni, przygotowując barszcz czerwony z uszkami, pierogi z kapustą i grzybami i rybę po grecku. Po czym mój partner i jego rodzina wzruszyli tylko ramionami. Od tej pory każde święta spędzamy w Polsce. Muszą być prezenty, choinka, rodzinne śpiewanie kolęd i ta niepowtarzalna atmosfera – rozmarza się Ola.
Aleksandra Kalisz w pracowni Archiwum prywatne
Przyjechała na pół roku, jest już pięć lat
Szybko jednak wraca do tymczasowej ojczyzny, bo tu ludzie są uśmiechnięci, serdeczni i bardziej otwarci niż Polacy. Ola ukończyła malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, uczyła się hiszpańskiego, myśląc, że to z Hiszpanią zwiąże swoją przyszłość. Gdy tymczasem jej partner – Pier Giovanni – wyjechał na Erasmusa do Portugalii, żeby napisać pracę magisterską. Pojechała razem z nim. Najpierw mieli spędzić tu pół roku, potem rok i tak minęło pięć lat. W tym czasie obydwoje zdobyli tytuł magistra, a teraz pracują nad pracami doktorskimi. Jej partner z inżynierii, a ona zajmuje się przedstawieniami postaci kobiecych w sztukach wizualnych – malarstwie i wideoarcie.
Widok na Stare Miasto z drugiego brzegu rzeki Duero ESB Professional / shutterstock
Portugalki mają bardziej otwarte podejście
– Skupiam się na artystkach do 40. roku życia. Przeprowadzam wywiady z kobietami z całego świata. Zadaję im pytanie, w jaki sposób rozumieją pojęcie kobiecości. Zauważyłam, że z racji tego, że kobiecość po angielsku (a w tym języku piszę moją pracę naukową) brzmi femininity – najczęściej bywa kojarzona z feminizmem. Co nie jest tym samym. Z wypowiedzi artystek wyłania się wpływ ruchów feministycznych, zwłaszcza drugiej fali feminizmu, która ukształtowała myślenie kobiet o sobie i swojej tożsamości. Mówią, że trzeba być niezależną, samowystarczalną i należy złamać wizję typowej kobiety. Niektóre mówią o sobie, że nie są takie, jak inne. Żadna nie powiedziała, że zachowuje się jak typowa kobieta. Oczywiście, dostaję różne odpowiedzi. W większości moje rozmówczynie odwołują się do wizerunku idealnych kobiet promowanych w social mediach, magazynach kobiecych i filmach i podkreślają, że nie chcą realizować takiego wzorca – opowiada Polka.
– W mojej dysertacji nie skupiam się tylko na Portugalkach, choć zauważyłam, że mają bardziej otwarte podejście, jeżeli chodzi o LGBTQ+. Gdy szukałam chętnych osób, które udzieliłyby mi wywiadów, pytano mnie, czy trzeba być urodzoną kobietą. Poza tym odpowiedzi na inne pytania, są bardzo podobne, jak u innych moich rozmówczyń – zauważa.
– Portugalskie społeczeństwo jest jednak bardzo tradycyjne i kobiety wciąż walczą o swoją niezależność. Większe zaangażowanie pod tym względem można zauważyć w Hiszpanii. Co roku 8 marca w większych miastach odbywają się manifestacje feministyczne. Różne organizacje włączają się w działania antyprzemocowe. W Portugalii natomiast trwa ogólnokrajowa kampania dotycząca praw osób transseksualnych. Na mieście można oglądać plakaty dotyczące osób transpłciowych, tłumaczące, kim są, namawiające do tego, żeby ich akceptować i nie wyłączać ze społeczeństwa. To ogromna różnica w porównaniu z Polską – słyszę od Oli.
Moja rozmówczyni dodaje, że mieszka w Porto blisko uczelni, w artystycznej dzielnicy, w której znajduje się sporo klubów przyjaznych LGBTQ+. W klubach można zauważyć osoby, które poprzez ubiór chcą wyrazić swoją tożsamość – Mężczyźni noszą sukienki, makijaż, malują paznokcie. W generacji Z te linie się rozmazują – dodaje Ola.
Kobiety wciąż w Portugalii muszą walczyć o swoje prawa. Zarabiają 30 proc. mniej od mężczyzn. – Pensje nie są wysokie. Minimalne wynagrodzenie wynosi 1 144,64 euro brutto (na rękę to ok. 823 euro). Na początku roku podniesiono je o ok. 40. euro. Pracownicy w korporacjach otrzymują także karty żywieniowe, którymi można płacić w restauracji. Do dyspozycji mają ok. 200 euro. Podobnie jak w Polsce bycie singlem się tutaj nie opłaca. Wynajem kawalerki to koszt 500-600 euro miesięcznie. Za wynajem 2-pokojowego mieszkania w Porto trzeba zapłacić ok. 700-800 euro. W Lizbonie ok. 1200 euro. Pensja jednej osoby przeznaczana jest na wynajem – informuje Kalisz.
Aleksandra Kalisz lubi Portugalczyków za otwartość i radość życia John_Silver / shutterstock
Podobieństwa i różnice
Niektórzy mówią, że sporo nas łączy z Portugalczykami. Religijność, bo większość mieszkańców tego kraju (93,8 proc.) identyfikuje się z chrześcijaństwem, i skłonność do melancholii, bo przecież stąd, z tego kraju pochodzi fado, czyli tzw. portugalski blues.
– Portugalczycy są dość religijni. W niedzielę chodzą do kościoła. Pod tym względem mamy podobną mentalność. Niemniej są bardzo zdziwieni, że kościół w naszym kraju ma taką władzę. Gdy mówię, że jestem z Polski, słyszę, że to piękny kraj, ale nie mogą zrozumieć, tego, co się u nas dzieje. Często zadawano mi pytanie: Jak można było zakwestionować prawo aborcyjne? Bo w Portugalii prawo aborcyjne jest bardzo liberalne. Portugalskie prawo dopuszcza aborcję na życzenie w pierwszych dziesięciu tygodniach ciąży. Jeżeli chcesz podjąć taką decyzję, idziesz do lekarza rodzinnego i on kieruje cię na zabieg. Najpierw musisz odbyć konsultację z psychologiem. I po minimum trzech dniach po rozmowie ze specjalistą, można się umawiać na zabieg. W Portugalii zdekryminalizowano także narkotyki. Można posiadać marihuanę na własny użytek, ale nie wolno jej sprzedawać.
Różnice pomiędzy Portugalczykami a Polakami widać także w zachowaniu podczas pandemii. Gdy nad Wisłą wzbranialiśmy się przed noszeniem zasłon na usta i nos, w Porto mieszkańcy podeszli do zalecenia władz poważnie i z rozwagą.
– Gdy przyjeżdżałam do Polski robiłam wielkie oczy, że mało kto nosi maseczki, ale jeśli już to pod brodą. Portugalczycy podczas pandemii byli bardzo grzeczni. Wszyscy do połowy kwietnia je karnie nosili. Dopiero przy 30-stopniowych upałach zaczęli się buntować. Widać było, że zasłanianie ust i nosa przynosiło efekty, bo kiedy ten nakaz został zniesiony i można było pójść do kina, sklepu czy na koncert bez maseczki – nagle nowe zachorowania wystrzeliły. Koronawirusa złapały te osoby, które w ciągu dwóch lat się przed nim uchroniły – opowiada malarka. – Tak jak grzecznie Portugalczycy nosili maseczki, tak też posłusznie poszli się zaszczepić. Poziom wyszczepienia populacji wynosi 86,3 proc.
Trzeba jednak uczciwie odnotować, że ponad połowa Portugalczyków zachorowała na COVID-19. Nie dziwi więc, że Portugalia zwlekała z luzowaniem obostrzeń. Dopiero od 1 lipca zniosła restrykcje wjazdowe.
Portugalia słynie z azulejos De Visu / shutterstock
Najlepszy kraj dla cyfrowych nomadów
Portugalia pandemii zawdzięcza skok technologiczny, a dokładniej: cyfryzację. W raporcie przygotowanym przez firmę Kayak to właśnie Portugalię wskazano jako najlepszy kraj dla cyfrowych nomadów. W badaniu wzięto pod uwagę: dostępność wiz, znajomość angielskiego wśród mieszkańców, stabilność polityczną, znikomą przemoc, wspaniałą pogodę i czyste powietrze. Ten maleńki kraj na Półwyspie Iberyjskim zdeklasował 99 innych państw.
Jak tłumaczą autorzy zestawienia za sukcesem stoi m.in. szeroka oferta wiz dla osób pracujących zdalnie. “Ponadto wielu mieszkańców ma wysoki poziom znajomości języka angielskiego, kraj jest stabilny politycznie, poziom przemocy jest znikomy, pogoda wspaniała, a zanieczyszczenie powietrza niskie – same plusy!” – zapewniają autorzy.
– Jestem zaskoczona – słyszę od Oli. – Uważam, że pod względem cyfryzacji Polska jest bardziej zaawansowana od Portugalii. To właśnie podczas pandemii wiele instytucji i firm zostało zmuszonych do korzystania z internetu. Wreszcie zaczęły powstawać aplikacje. Muszę też przyznać, że nawet korzystając z tego samego banku w Polsce i tutaj, bałam się przez jakiś czas logować na portugalską stronę banku. Podobnie było z aplikacją. Ten sam bank, ta sama sieć, a aplikacja portugalska pozostawiała wiele do życzenia. Dopiero teraz wraz z kolejnymi aktualizacjami zaczyna to jakoś działać. Przelew z banku do banku potrafi iść dwa dni, w Polsce jest na drugi dzień, a często natychmiast.
Ola przyznaje, że internet w Portugalii jest drogi, łącze niestabilne, a umowy niekorzystne dla klienta. – Nie można podpisać umowy na sam internet, trzeba wziąć cały pakiet z telefonem i telewizją. Po co mi 60 kanałów telewizyjnych, jeśli nie mam telewizora. Może jeśli ktoś przyjeżdża do hotelu i pracuje na plaży, to docenia słońce i miejscówkę – zastanawia się Polka.
Portugalczycy lubią spędzać czas w kawiarniach i restauracjach joyfull / shutterstock
Radość życia
Na pytanie, czego się nauczyła od Portugalczyków, bez wahania odpowiada, że otwartości i życzliwości.
– Polacy zachowują dystans, a Portugalczycy są uśmiechnięci, uprzejmi, mili, zawsze pomocni – śmieje się artystka.
I lubi ich właśnie za to. A poza tym nie ma tu przestępstw, narkomanii, kultura picia różni się od polskiej. – Portugalczycy nie piją na umór. Choć skłamałabym, gdybym powiedziała, że problem alkoholizmu ich nie dotyczy – dodaje.
Polka lubi towarzyskość Portugalczyków, ich radość życia, kulturę biesiadowania. – Latem życie zaczyna się wieczorami, wtedy wychodzą całe rodziny i stołują się w tanich restauracjach, w których można zjeść duży posiłek za 5 euro. Gdy robimy zakupy w supermarkecie, nie jest wcale tak tanio, a mimo to opłaca się zjeść obiad czy kolację w tanim barze i przy okazji się spotkać. Oni to lubią i ja też. Ta atmosfera wciąż mnie urzeka – dodaje.
Słynny most – Ponte do Luis Aleksandra Kalisz
Drogo czy tanio?
W taniej restauracji za posiłek dwie osoby zapłacą łącznie ok. 10-15 euro, w lepszej ok. 20-30 euro. W restauracjach serwujących kuchnię świata, np. w indyjskich czy meksykańskich trzeba liczyć się z wyższym rachunkiem za posiłek dla dwóch osób (ok. 30-40 euro).
Typowe portugalskie danie w taniej restauracji składające się z frytek, mięsa i sałatki kosztuje ok. 5-6 euro. Gdy chcemy zamówić ryby, musimy się liczyć z nieco wyższym wydatkiem (ok. 8-13 euro). Za typowe danie w Porto – francesinhę (tost przekładany mięsem i polany sosem) w zależności od miejsca zapłacimy od 6 do 12 euro. Espresso kosztuje 70-80 centów, capuccino od jednego do dwóch euro. Kieliszek wina ok. 3 euro.
– Wcześniej mówiło się, że Portugalia jest droższa od Polski. Byłam ostatnio w maju w Trójmieście i zauważyłam, że ceny są na takim samym poziomie. Nie wiem nawet czy niektóre produkty nie stały się w moim rodzinnym kraju droższe. Wyjście do restauracji w Polsce to teraz spory wydatek, a w Portugalii wprawdzie podniesiono ceny, ale nie jest aż tak drogo – zauważa.
Aleksandra informuje, że w sklepie za mleko zapłacimy 60 centów, bagietkę kupimy za 40 centów, a chleb od 70 centów do 2 euro. Mąka podrożała z 45 centów do 85 centów. Podobnie jak olej, który teraz kosztuje 2,9 euro. Najtańsze wino (butelkowane, nie z kartonu) to wydatek 2,99 euro.
Są też cienie
Co nie znaczy, że Polka żyje teraz w miejscu idealnym, bez wad i niedogodności. Denerwuje ją, że w południe lub o godz. 13:00 trzeba iść na godzinny lunch. Czy chcesz czy nie chcesz. Że gdy chcesz coś załatwić w urzędzie, to musisz się zastanawiać, w jakim humorze będzie urzędnik. Czy usłyszysz: nie da się, czy załatwisz sprawę od ręki. Wciąż nie może się przyzwyczaić, że wszystko zajmuje dużo więcej czasu niż w Polsce.
Plaża Matosinhos Aleksandra Kalisz
Ocean to nie Morze Śródziemne
Na pytanie czy surfuje, odpowiada, że jeszcze nie miała okazji. I natychmiast dodaje, że ocean to nie Morze Śródziemne, dlaczego?
– Jedną z moich ukochanych plaży jest Praia Matosinhos, za każdym razem robi na mnie wrażenie, Jest piękna, skalista. Gdy widzę fale rozbijające się o skały, kraby i rozgwiazdy pojawiające się przy odpływie, jestem oczarowana. Ale ocean jest bardzo zimny. Gdy wejdziesz do wody, to najpierw czujesz ból każdej części ciała. Dopiero po chwili można się popluskać, gdy organizm się przyzwyczai. Plażowanie tak, ale pływanie można już sobie odpuścić – radzi malarka.
Polka poleca również zwiedzanie miasta szlakiem punktów widokowych. – Jest ich więcej, ale trzy moje ulubione to: Fontainhas, Jardim do Morro i Virtudes. Każdy znajduje się w innej części miasta i każdy oferuje inną perspektywę na rzekę i Porto. Taka wycieczka zajęła mi ostatnio dwie godziny. Wysiłek się opłacał, bo widok zachodu słońca z każdego z nich był niepowtarzalny i zjawiskowy – zachęca do podziwiania miasta w podobny sposób. – Jeśli chcemy odpocząć od tłumów, warto udać się do Parku Parque da Cidade. To miejsce mniej popularne turystycznie, rozległe, z jeziorkiem. Można tu złapać oddech, choć ja lubię gwar i energię Porto. Pochodzę z Trójmiasta, więc wcześniej gdy przez cztery lata mieszkałam w mniejszej miejscowości Guimaraes, tęskniłam za wielkim miastem – przyznaje.
– Czy zwiążę swoje życie na stałe z Portugalią? Tego jeszcze nie wiem, ale dziś wiem, że słońce, przyjaźni ludzie i niepowtarzalna atmosfera trzymają mnie tu bardziej, niż mi się wydaje – mówi na koniec artystka.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS