A A+ A++

18 grudnia 1912 roku na zjeździe Londyńskiego Towarzystwa Geologicznego Charles Dawson, prawnik i archeolog-amator oraz Arthur Woodward, kustosz działu geologicznego w British Museum przedstawili czaszkę nieznanego nauce hominida. W mediach i świecie nauki zawrzało. “Odkryto ‘brakujące ogniwo’ między małpą a człowiekiem” – pisano w ówczesnej brytyjskiej literaturze paleontologicznej i szybko wydarzenie to nazwano najważniejszym w paleoantropologii. Cieszono się, że znaleziono dowód na to, że najstarszy przedstawiciel człowieka pochodził nie z Afryki, a z Europy, co więcej był Brytyjczykiem.

Kowaczewica. Wioska Hollywood. Tu dzieje się magia

Naukowcy zaś otrzymali niepodważalny argument na poparcie dla teorii Darwina. Dlaczego? Hominid, który miał żyć ok. pół miliona lat temu, z kształtu czaszki był bardzo zbliżony do człowieka, ale szczękę i zęby miał niemal zupełnie małpie. Naszego pradziada okrzyknięto “człowiekiem z Piltdown”, ponieważ to właśnie tam Charles Dawson znalazł jego szczątki.

Zobacz wideo
Luksus made in Poland. Te jachty robią furorę na świecie

Archeolog-amator na tropie

Charles Dawson był u szczytu kariery. Zarabiał na życie jako prawnik, a po godzinach oddawał się pasji archeologicznej. Odkrył trzy gatunki dinozaurów i zęby nieznanego wcześniej ssaka. British Museum nadało mu tytuł Honorowego odkrywcy. Przyjaźnił się z Arthurem Woodwardem, kustoszem działu geologicznego w muzeum.

Gdy w 1908 roku sprawy zawodowe przygnały go do Piltdown w East Sussex, zaintrygowały go prace przy dawnej kopalni żwiru. Pracownicy wydobywali kamień. – Dajcie mi znać, gdy znajdziecie coś ciekawego – powiedział wówczas do pracujących tam ludzi.

Po kilku dniach robotnik wręczył mu skamielinę. Dla niego nie miała żadnej wartości, ale Dawson zobaczył, że to fragment ludzkiej czaszki. Wkrótce kolejni pracownicy przynieśli więcej kości. I z takim znaleziskiem archeolog-amator wybrał się do swojego przyjaciela Arthura Woodwarda, położył na jego biurku kości i z niezmąconą pewnością siebie powiedział, że to mogą być szczątki pradawnego człowieka. Zaintrygowany Woodward wybrał się do Piltdown.

Kusztosz i prawnik szukali, grzebali i wreszcie po drobiazgowym przeszukiwaniu terenu znaleźli kilka ułamków czaszki, fragment szczęki i ząb praczłowieka. I gdy nadszedł wspomniany dzień 18 grudnia 1912 roku, archeolog-amator stał się bohaterem. Hominida na jego cześć nazwano: Eoantrophus Dawsoni.

Pojawiły się wątpliwości 

Świat nauki z entuzjazmem przyjął to odkrycie, ale niektórzy z naukowców podchodziło do niego z dystansem. Już rok później David Waterston i Marcellin Boule niezależnie do siebie zakwestionowali odkrycie. Napisali, że okaz przedstawiony przez Dawsona składa się w rzeczywistości z ludzkiej czaszki i małpiej szczęki. Dziesięć lat później Franz Weidenreich pisał, że szczątki te to ludzka czaszka i szczęka orangutana z opiłowanymi zębami. Kolejne odkrycia, jak np. znalezienie dziecka z Taung, które miało małą czaszkę, za to szczękę zbliżoną do ludzkiej, stawiało autentyczność małpoluda z Piltdown pod znakiem zapytania.

Twarde dowody 

Wraz z rozwojem technologii można było poddać znalezisko bardziej wnikliwym badaniom. Blisko pół wieku po wydobyciu kości – “najstarszego Anglika” zaczęto poddawać testom chemicznym i radiologicznym. Stwierdzono, że nie są tak stare, jak początkowo sądzono. Okazało się, że sztucznie je postarzono, używając do tego celu żelaza i manganu. Podczas badania mikroskopowego wyszło na jaw, że zęby zostały spiłowane, aby uzyskać pożądany kształt.

Teoria o “brakującym ogniwie” i “człowieku z Piltdown” została obalona w listopadzie 1953 roku w magazynie “Time”. Badacze: Kenneth Page Oakley, Wilfrid Edward Le Gros, Clark i Joseph Weiner udowodnili, że nie było to spektakularne odkrycie, a przemyślne, niemal doskonałe fałszerstwo. Pokazana światu czaszka została sztucznie złożona z trzech różnych gatunków: ludzkiej czaszki z okresu średniowiecza, 500-letniej szczęki orangutana i skamieniałych zębów szympansa.

Igor Janik morsuje od ośmiu lat. Udało mu się stworzyć grupę, która co tydzień razem z nim zażywa zimnej kąpieli w BałtykuJakie zalety ma morsowanie? Były olimpijczyk też kiedyś był zmarzlakiem

Kto stoi za mistyfikacją

Natychmiast więc obalono teorię “brakującego ogniwa”, zastanawiano się jednak, kto stał za tą mistyfikacją. Snuto różne przypuszczenia. W kręgu podejrzanych znalazł się nawet Pierre Teilhard de Chardin, słynny francuski filozof i ksiądz, który amatorsko zajmował się peleontologią i przez pewien czas prowadził poszukiwania wspólnie z Dawsonem. Niektórzy sądzili, że taką intrygę mógł wymyślić Arthur Conan Doyle, twórca postaci Sherlocka Holmesa.

Najbardziej podejrzanym pozostawał Dawson. Nie można go było jednak skonfrontować z wynikami badań z lat 50., ponieważ umarł w sierpniu 1916 roku. Woodward, który głęboko wierzył, że znalezisko jest autentyczne, zmarł w 1944 roku.

Wszystko zmieniło się w 1975 roku. Wówczas na strychu w muzeum znaleziono stary kufer z inicjałami M.A.C.H., które wskazywały, że należał do Martina A.C. Hintona, pracownika Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. Znaleziono w nim kawałki kości spreparowane według tej samej metody, której użyto do sztucznego postarzenia szczątków “człowieka z Piltdown”.

Substancje chemiczne, które zostały użyte do pokrycia powierzchni materiału kostnego, w obu przypadkach były identyczne i zmieszane w takich samych proporcjach. Takie wnioski opublikował na łamach “Nature” prof. Brian Gardiner z Kings College w Londynie.

Co skłoniło pracownika muzeum do popełnienia fałszerstwa? Gardiner sądzi, że motywem miałby być konflikt pomiędzy Woodwordem a Hintonem. Podczas wykonywania jednego ze zleceń Hinton, mający problemy finansowe, poprosił o zapłatę na bieżąco. Niestety Woodword miał odmówić i oświadczył, że wykonawca całą zapłatę wykona po zakończeniu pracy.

Hinton wymyślił więc, jak może się zemścić. Ponieważ wiedział, że Dawson przyjaźni się z Woodwordem, spreparował kości, zakopał je w Piltdown, a następnie naprowadził na to miejsce prawnika.

Podekscytowany i nieświadomy podstępu Dawson czym prędzej pobiegł do kustosza w muzeum, pochwalił się znaleziskiem i sprawił, że ten również uwierzył w epokowe odkrycie. Stało się tak, jak zakładał Hinton. Woodword chwaląc się przed światem odkryciem, sądził, że trafi do encyklopedii i zapisze się na kartach historii nauki, tymczasem stał się pośmiewiskiem i ofiarą najsłynniejszych fałszerstw naukowych.

Podczas pracy nad artykułem korzystałam z BBC, “Przekroju”, “Nature”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“Rolnik szuka żony”. Kasia nie zamieszka z Tomaszem. Wyjaśniła dlaczego
Następny artykułBrimstone II dla Ukrainy. Wielka Brytania potwierdziła