Dziesięć lat temu, 10 kwietnia 2010 r., w katastrofie samolotu Tu-154M w Smoleńsku zginęło 96 osób, wśród nich: prezydent Lech Kaczyński z małżonką Marią, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski oraz inne osobistości. Polska delegacja udawała się na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
Prezydent Andrzej Duda wspominał, że tego dnia nie był w delegacji prezydenckiej i pojechał do swojego domu w Krakowie, gdzie tuż przed godziną 9. otrzymał telefon. Dzwoniła nasza znajoma, która kiedy usłyszała mój głos, rozpłakała się, ja zacząłem się pytać, co się stało? A ona powiedziała do mnie takim zapłakanym głosem, że spadł samolot z prezydentem. Nigdy tych słów nie zapomnę – wspominał prezydent.
Pytany, jakie emocje wtedy nim targały, Andrzej Duda odparł, że przede wszystkim wiedział, kto poleciał do Smoleńska. Więc największe emocje dla mnie, to był moment, w którym powiedzieli, że wszyscy zginęli. To był moment kompletnej pustki, takiej bezdennej rozpaczy, która powoduje, że człowiek czuje się jakby był wydrążony w środku – powiedział prezydent.
Tegoroczne obchody będą przebiegały w cieniu epidemii koronawirusa i Wielkiego Piątku. Mimo planów, premier wraz z delegacją nie polecą do Smoleńska. Przewidziano skromne obchody w Warszawie. Głównym punktem obchodów ma być wieczorne orędzie prezydenta Andrzeja Dudy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS