W nocy z 9 na 10 lutego 1940 roku funkcjonariusze stalinowskiego NKWD wyciągnęli z domów tysiące polskich rodzin mieszkających na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej. Rozpoczęła się pierwsza z czterech masowych deportacji obywateli polskich do północnych obwodów Rosji i na zachodnią Syberię. Celem wywózki stali się osadnicy cywilni i wojskowi oraz pracownicy służby ochrony lasów i ich rodziny.
Według historyków, co trzecia deportowana osoba zmarła z głodu i wycieńczenia. Naszych rodaków ładowano do bydlęcych wagonów i kilka tygodni wieziono do obozów pracy, rozsianych po całym Związku Radzieckim. Pierwsze pociągi z deportowanymi mieszkańcami Wileńszczyzny i Ziemi Lwowskiej docierały do obwodu archangielskiego. Mieszkańcy wioski Buraczycha, w rejonie niandomskim do dziś wspominają polskich zesłańców, którzy przyjechali jednym z takich transportów i przepadli w tajdze.
Podczas jednej z sowieckich narad poprzedzających akcję stwierdzono, że będzie to „ogromna, odpowiedzialna praca wymagająca wielkiej uwagi i poważnego podejścia oraz bezwzględnej mobilizacji sił i możliwości”.
W czasie transportu ludzie umierali z zimna, głodu i wyczerpania. Wywózka objęła chłopów, mieszkańców małych miasteczek, rodziny osadników wojskowych oraz pracowników służby leśnej. Deportacja odbyła się w strasznych warunkach, które dla wielu były wyrokiem śmierci. Temperatura dochodziła nawet do minus 40 stopni. Na spakowanie się wywożonym dawano od kilkudziesięciu do kilkunastu minut. Bywało i tak, że nie pozwalano zabrać ze sobą niczego.
Według zachowanych dokumentów NKWD, łącznie sowieckie deportacje objęły ok. 320 tys. Polaków. Natomiast Związek Sybiraków podaje, że ponad półtora miliona.
IAR, IPN
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS