A A+ A++

Kiedy w sklepach odzieżowych jest pięćdziesiąt sezonów w ciągu
roku, coraz trudniej mówić o konkretnej modzie. Na szczęście nie trzeba
kierować się ani nawet zwracać uwagi na to, co serwują tzw. sieciówki.

#1. Fryzura i lifting w jednym

Croydon facelift, Essex facelift czy też council house facelift – wszystkie te określenia dotyczą charakterystycznego uczesania popularnego jakiś czas temu w Wielkiej Brytanii, na salony przeniesionego przez Victorię Beckham, kiedy ta zasiadała w jury amerykańskiego Idola. Fryzura ta zakłada ściągnięcie włosów do tyłu i związanie ich przy pomocy gumki lub innych akcesoriów. Co ważne jednak, ściągnięcie na tyle silne, by jednocześnie… naciągnąć skórę twarzy. Powoduje to efekt wygładzenia zwłaszcza w okolicach oczu, sprawiając, że osoba może wydawać się nieco młodsza i stąd nazwa odwołująca się do face liftingu. Wydawałoby się – genialny wynalazek. Moda jest jednak brutalna i uczesanie to skazano na skojarzenia z “klasą niższą”.

#2. Białe suknie ślubne

Dzisiaj kiedy myśli się o sukni ślubnej, pierwszym, automatycznie nasuwającym się skojarzeniem jest kolor biały. To naturalny, by nie powiedzieć oczywisty wybór. Ale nie zawsze tak było. W rzeczywistości aż do połowy XIX wieku bieli na ślub nie zakładał praktycznie nikt – tzw. damy dworu przed ołtarz wędrowały raczej w czerwieniach lub innych kolorach. Biel natomiast nosiły kobiety stające przed sądem. Zmieniła to brytyjska królowa Wiktoria, której historia zawdzięcza ustanowienie dwóch wyraźnych trendów. Pierwszy dotyczył właśnie białych sukien ślubnych. Drugi natomiast – czerni jako koloru żałoby (choć tu trzeba zauważyć, że chodziło raczej o wzmocnienie trendu, który funkcjonował, choć w zdecydowanie mniejszym stopniu, już od czasów rzymskich).

#3. Moda na kuśtykanie

Bywają mody lepsze – jak chociażby moda na zdrowe odżywianie. Bywają też mody generalnie gorsze, ale jednocześnie mało szkodliwe. Zdarzają się też i takie, których nie sposób wytłumaczyć w żaden inny sposób niż zbiorowym sabotażem zdrowego rozsądku. Jedna z takich właśnie mód wystąpiła w wiktoriańskiej Anglii, a była to… moda na kuśtykanie. Młode kobiety szły (!) w ten sposób w ślad księżnej Walii, Aleksandry Duńskiej. Tzw. Alexandra limp zyskało tak dużą popularność, że aż w sklepach zaczęto sprzedawać różne buty w ramach tej samej pary. Jedne na niższym, drugie na wyższym obcasie, by ułatwić kuśtykanie. Kobiece kręgosłupy musiały być tym absolutnie zachwycone!

#4. Mieszek rzezimieszek

Podejrzewasz – w całej swej perfidnej złośliwości! – znajomego o wypychanie krocza skarpetami, by sprawiało większe wrażenie? Odłóżmy na bok celowość takie postępowania i nieuchronne konsekwencje, skupmy się zaś na pomyśle, bo ten okazuje się mieć bardzo długą historię. Sięga już XV wieku, kiedy – znów! – Anglicy zaczęli nosić mieszki (znane tam jako codpiece). Były to klapki tudzież sakiewki, uformowane w taki sposób, by symulować rozmiar i wzwód jednocześnie. W nieco skrzywionej świadomości społecznej symbolizować miało to majętność czy też władzę. Z czegoś głupiego z czasem zrobiło się też coś przynajmniej trochę praktycznego – w mieszkach zaczęto projektować schowki, na przykład na monety bądź tabakę.

#5. Maski antyspołeczne

Pandemia i obowiązek noszenia masek miały też swoje pozytywne strony – konieczność zasłaniania twarzy poprawiła estetykę niektórych miejsc, na przykład Anglii. Zerknijmy jednak na zupełnie inną część świata, a mianowicie Japonię. Moda na noszenie na twarzy masek chirurgicznych funkcjonuje tam już przynajmniej od 1918 roku, a zasłanianie twarzy stało się wręcz częścią etykiety. Maski w pewien sposób chronią przed zanieczyszczonym powietrzem – z pewnością. Natomiast u Japończyków spełniają dodatkową funkcję, ograniczając “towarzyskie niezręczności”. W samym 2018 roku, a więc jeszcze przed wybuchem pandemii, w Japonii sprzedały się jednorazowe maski za równowartość ponad 1,2 mld zł.

#6. Dzwony ratunkowe

Moda na spodnie z rozszerzającymi się nogawkami, tzw. dzwony, skończyła się dobre dwie dekady temu, może nieco mniej – w każdym razie nie ma czego żałować. Patrząc na zdjęcia z tamtych lat, zapewne niejedno z nas ma w głowie “oj…”. Na poprawę samopoczucia wyjaśnijmy sobie jednak, że owe dzwony, jakkolwiek koszmarnie wręcz brzydkie, z założenia miały być przede wszystkim praktyczne. Zaczęli nosić je marynarze – bo gdy któryś wbrew własnej intencji znalazł się w wodzie, mógł łatwo i szybko zdjąć je (wciąż pozostając w butach – to umożliwiały szerokie nogawki). Z czasem w spodniach dopracowano też materiał – tak aby włókna w kontakcie z wodą pęczniały, uszczelniając spodnie i zamykając w środku powietrze. Pozwalało to na stworzenie prowizorycznej kamizelki ratunkowej.

#7. Romantyczne jak łoniaki

Różne są sposoby okazywania sobie uczuć, a człowiek wymyślił ich już na tyle dużo, że każdy właściwie powinien łatwo znaleźć coś dla siebie. Nie brakuje jednak takich, którzy postanawiają przenieść to i owo na wyższy poziom. Dosłowność niezamierzona… ale do konkretów! W czasach wiktoriańskich wśród mężczyzn panowała moda na ozdabianie kapeluszy, biżuterii czy przedmiotów pamiątkowych włosami łonowymi swoich kochanek. I właściwie na tym należałoby skończyć. Dodam tylko, że wbrew pozorom nie zmyśliłem tej opowieści, a gdyby ktoś chciał przekonać się osobiście, to w muzeum University of St Andrews w Szkocji znajdzie namacalne dowody – włącznie z łoniakami Elizabeth Conyngham, kochanki Jerzego IV Hanowerskiego.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBardzo nietypowe znaleziska internautów XI – Czegoś takiego pod wykładziną to się nie spodziewałem
Następny artykułRzeczy, których nie widuje się na co dzień CXXXVII – W jaki sposób zabiera się młode pandy od matki