A A+ A++

Historię Mani i jej walkę z rzadkim i wyjątkowo złośliwym nowotworem typu AT/RT poznaliśmy pod koniec lutego. Dziewczynce skończyły się wtedy możliwości leczenia w Polsce i w Europie. Jedyną szansą była eksperymentalna terapia w szpitalu w Columbus w stanie Ohio, którą wyceniono na ponad 3 mln zł.

W internecie ruszyła zbiórka, organizowano także aukcje i festyny. W efekcie dzięki zaangażowaniu blisko 88 tys. osób udało się zebrać ponad 3,8 mln zł. Tyle że finał zbiórki i przygotowania rodziny Marianki do wylotu do USA zbiegły się z epidemią koronawirusa i zamknięciem granic.

“Nigdy nie zapomnimy podejścia lekarzy z USA do pacjenta i jego rodziny”

Z pomocą przyszły wtedy władze miasta, samorządowcy, posłowie oraz rząd i mimo obostrzeń Mania pod koniec marca dostała się do kliniki w Ohio. Tu zajął się nią zespół profesora Jonathana Finlaya.

– Przed każdym ważnym etapem terapii mieliśmy spotkanie z lekarzami, którzy bardzo szczegółowo opowiadali nam, co teraz czeka naszą córkę, z jakimi może się to wiązać konsekwencjami, jakie mogą być skutki uboczne i jak w razie czego będą reagować na nie medycy – opowiada Kamil Furman, tata Mani. – Niestety, najczęściej wszystkie czarne scenariusze, o których nas uprzedzano, w przypadku naszej córki miały miejsce – dodaje.

Mania z Sosnowca jest już zdrowa, ale to jeszcze nie koniec walki o zdrowie dziewczynki archiwum rodziców Marianki Chowaniec-Furman

Dziewczynka przeszła m.in. potrójnie wzmocnioną chemioterapię i autoprzeszczep. Rodzice Marianki są pod ogromnym wrażeniem profesjonalizmu, a także empatii i zaangażowania personelu amerykańskiego szpitala. – Tego podejścia do małych pacjentów i ich rodziny nie zapomnimy nigdy – zaznacza tata Mani.

Na co dzień wielkim wsparciem dla rodziny była także pani Ewa, pielęgniarka pracująca w szpitalu w Columbus wraz z mężem Mirkiem, którzy wspierali Manię i jej rodziców w codziennych sprawach.

“Dziękujemy za każdą pomoc dla Mani i naszej rodziny”

Na koniec okazało się, że Mania była ostatnią pacjentką profesora Finlaya. Po terapii sosnowiczanki lekarz odszedł na emeryturę i teraz będzie wspierał szpital już tylko jako konsultant.

– Na pożegnanie profesor dostał od naszej córki obrazek z wróżkami, w które Mania bardzo wierzy. Praca została od razu oprawiona i stanęła w jego gabinecie – opowiada z przejęciem Ewelina Chowaniec-Furman, mama dziewczynki.

Mania wróciła do Polski zdrowa, ale wycieńczona i wyposażona w dwie torby leków, które powinny wystarczyć na kilka miesięcy.

– Przed nami teraz ciężka praca nad odbudowaniem odporności Mani, którą całkowicie zniszczyła intensywna chemia. Bardzo wyniszczone są także organy wewnętrzne, jak choćby wątroba. Co trzy miesiące córka powinna mieć teraz rezonans magnetyczny i USG, my zaś musimy obserwować każdy niepokojący syndrom. Pod taką obserwacją i leczeniem Mania powinna pozostać jeszcze przez 5 lat – wyjaśniają rodzice 6-latki.

Kamil i Ewelina na każdym kroku podkreślają, jak bardzo są wdzięczni wszystkim osobom, które pomogły Mani, wpłacając pieniądze na zbiórkę, organizując wylot i pobyt w USA, modląc się, czy nawet wspierając dobrym słowem lub codziennymi zakupami. – Gdybyśmy zostali w Polsce, Mani prawdopodobnie nie byłoby już z nami. Dziękujemy za pomoc w walce o naszą córkę – mówi mama małej sosnowiczanki.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“Long Way Up”, czyli Ewan McGregor na elektrycznym motocyklu przez ponad 100 dni
Następny artykułThuraya w przeskoku generacyjnym. Arabski operator wybiera satelitę Airbusa