Współczesne smartfony to miniaturowe komputery w kieszonkowym rozmiarze, bez których większości osób ciężko jest wyobrazić sobie codzienne życie. Zapewniają stały dostęp do internetu, komunikację niemal w czasie rzeczywistym z dowolną osobą na planecie, są przenośnymi telewizorami, mobilnymi konsolami i co ważne również aparatami. Wyższe modele potrafią nawet zapisywać bardzo wysokiej jakości zdjęcia RAW, w rozdzielczości nawet kilkudziesięciu megapikseli. Można więc pokusić się o pytanie, jak takie zdjęcia wypadają na tle zwykłego aparatu cyfrowego? Czy RAW 50 Mpx będzie lepszy od RAW 33 Mpx z nowoczesnego bezlusterkowca? Zobacz szybkie porównanie jakości i oceń czy dobry smartfon ma szansę zastąpić aparat fotograficzny.
Autor: Tomasz Duda
Ta publikacja ma jeden cel: w sposób relatywnie prosty i bez wnikania w techniczne szczegóły pokazać co potrafi aparat we flagowym smartfonie, w porównaniu do bardzo dobrego aparatu bezlusterkowego. Aby pokazać pełną jakość, w obu przypadkach wykonałem zdjęcia w formatach RAW oraz wywołałem je z zachowaniem podobnych kolorów w programie Adobe Lightroom. W zdjęciach dziennych zastosowałem też domyślne wyostrzanie, czyli takie, jakie program sam zasugerował (nie zmieniałem wartości w żadnym ze zdjęć), ale w zdjęciach nocnych obniżyłem je do zera, by sztucznie nie podnosić szumu. W obu przypadkach zredukowałem odszumianie do zera, zarówno w przypadku szumu kolorowego, jak i monochromatycznego. Porównanie takie ma z założenia być ciekawostką, a nie dogłębną analizą. Wszyscy raczej domyślamy się, że dobry aparat, z dużym, pełnoklatkowym sensorem ma przewagę i zapewne zrobi przynajmniej trochę lepsze zdjęcia w większości sytuacji. Chociaż jak sami zobaczycie, nie jest to aż takie oczywiste. Ja chciałem po prostu pokazać, czy ta różnica jest duża, czy niewielka. Ocena ma bazować na subiektywnych odczuciach. Jeśli patrzysz na dwa zdjęcia i któreś z nich jest w Twojej opinii lepsze pod względem szczegółowości, ostrości, szumu lub innych cech, to dla Ciebie takie zdjęcie wygrywa. Oczywiste jest jednak to, że ktoś inny może mieć inne zdanie. Zachęcam do merytorycznej dyskusji w komentarzach na temat tego, czy aparaty we współczesnych smartfonach mają szansę rywalizować z zaawansowanymi bezlusterkowcami albo lustrzankami.
Zdjęcia RAW pozwolą wycisnąć maksimum jakości ze zdjęć, nie tylko pochodzących z aparatu, ale też ze smartfonu. Pytanie tylko, czy pliki RAW z telefonu mają szanse wyglądać równie dobrze, co z nowoczesnego bezlusterkowca? Zobacz przykładowe zdjęcia i przekonaj się.
Test smartfona Samsung Galaxy S23 Ultra – potwornie wydajny akumulator, przyjemnie niskie temperatury i ceny dla burżujów
Czy warto w ogóle fotografować w formacie RAW? Na początek przyjrzyjmy się głównym zaletom. RAW to ogólne określenie zdjęć, które mają formę surową i nieskompresowaną lub ewentualnie są skompresowane bezstratnie. Oznacza to, że np. jeśli na zdjęciu są obszary ciemne i jasne, ale ekspozycja została dobrana do obszaru ciemnego, to dane w obszarze jasnym nie są utracone. Można je odzyskać (oczywiście w pewnych granicach), czyli wydobyć szczegóły, których standardowo nie widać. Takich detali nie da się wydobyć ze zdjęć JPG, ponieważ są one skompresowane stratnie i szczegóły w obszarze za jasnym lub za ciemnym zostały bezpowrotnie utracone. Możliwe jest też o wiele swobodniejsze manipulowanie kolorami w programach do obróbki zdjęć RAW, czyli np. Adobe Lightroom. Barwy, a przede wszystkim przejścia tonalne po przetworzeniu będą wyglądały o wiele lepiej, niż gdyby były edytowane w pliku JPG. Obrazy RAW nie mają też wyostrzania zastosowanego na stałe (można je regulować), co jest kolejną ogromną zaletą. Jeśli telefonem zrobisz zdjęcie JPG, to musisz się liczyć z tym, że zostanie ono przetworzone tak, jak założył to producent, co niekoniecznie musi pasować do Twojej wizji. W zdjęciach RAW nie ma tego problemu. Możesz w ogóle nie usuwać szumu lub nie dodawać ostrości, a jeśli masz taką ochotę, to zyskujesz o wiele większą kontrolę nad zakresem tej edycji. Istnieje też szansa na lepszą korektę winiety oraz zniekształceń generowanych przez obiektyw aparatu. Słowem robiąc zdjęcia RAW to Ty, masz pełną kontrolę nad tym, jak one wyglądają. Nikt nie decyduje za Ciebie czy chmury mają być mniej widoczne, czy bardziej, twarz ma być wygładzona czy wyostrzona albo, czy usunąć szum jednocześnie narażając się na obniżenie ostrości i szczegółowości zdjęcia. Zyskujesz przy tym najlepszą możliwą szczegółowość obrazu, jaką oferuje dany sprzęt. Różnica między RAW a JPG potrafi być zaskakująco duża.
Z drugiej jednak strony RAW ma też swoje wady. Pierwszą i najważniejszą jest to, że musisz poświęcić dodatkowy czas na wywołanie zdjęć. W większości smartfonów z Androidem używa się formatu DNG (digital negative), który przez część osób w ogóle nie jest traktowany jako pełnoprawny RAW, ale tutaj nie będę się w to zagłębiał. Natomiast w aparatach cyfrowych bywa różnie. Niektórzy producenci używają własnych formatów (np. ARW w Sony), a inny korzystają z DNG. RAW to cyfrowy negatyw, czyli coś w stylu współczesnego odpowiednika klasycznej kliszy. Są w nim zapisane bogate zbiory danych, ale żeby wydobyć z niego zdjęcie, trzeba ten negatyw wywołać w odpowiedniej aplikacji. Ja polecam przywołany wcześniej program Adobe Lightroom. Płatny, ale bardzo dobry. Dostępny zarówno w wersji mobilnej, jak i na komputery z Windows lub macOS. Nie każda osoba ma chęć lub umiejętności, aby wywoływać RAWy i ja to w pełni rozumiem. Większość z nas chce po prostu szybko zrobić zdjęcie, z zachowaniem wystarczająco dobrej jakości i do tego zwykły format JPG nadaje się idealnie. Ponadto zdjęcia RAW zajmują o wiele więcej miejsca w pamięci smartfonu. Przykładowo plik 50 Mpx z Samsunga Galaxy S23 Ultra waży 110 – 200 MB, a JPG prosto ze smartfonu zaledwie 25-30 MB, natomiast w trybie automatycznym rozdzielczość spada do 12 Mpx, a ciężar pliku do 3-7 MB. Dla porównania 33 Mpx RAW z Sony A7 IV waży około 70 MB. Innymi słowy, zapisując wszystkie zdjęcia w RAWach zapełnisz pamięć kilkukrotnie szybciej, niż w JPG. Dlatego z formatu bezstratnego warto korzystać tylko wtedy, gdy chcesz uwiecznić wyjątkowo ciekawe miejsca lub sytuacje.
Test smartfona Vivo X90 Pro – Jak spisuje się flagowe urządzenie producenta reklamowane jako mistrz fotografii?
Porównajmy więc szybko kilka przykładowych zdjęć RAW ze smartfonu Samsung Galaxy S23 Ultra (50 Mpx) oraz z aparatu Sony A7 IV (33 Mpx). W smartfonie posłużyłem się aparatem głównym z tyłu, który nie dość, że ma najwyższą rozdzielczość, to w dodatku najlepszą jakość optyki i wysoką jasność (f/1,7). Natomiast w aparacie bezlusterkowym użyłem obiektywu Sony SEL24F14GM G Master f/1,4 GM. Samsung deklaruje, że aparat tylny ma ogniskową 24 mm, w przeliczeniu na pełną klatkę małoobrazkową. Dokładnie taką samą ogniskową ma zastosowany przeze mnie obiektyw Sony. Na zdjęciach może być widać pewne różnice w wysokości lub szerokości kadru, ponieważ zdjęcia z obu urządzeń mają trochę inne proporcje, a ogniskowa smartfona Galaxy S23 Ultra nie wynosi dokładnie 24 mm, lecz jest odrobinę szersza. Są to jednak różnice niewielkie. Ważniejsze jest to, czy 50 Mpx w telefonie ma w ogóle szanse być lepsze niż 33 Mpx w aparacie. Oto przykładowe zdjęcia. Górne pochodzi z aparatu Sony, dolne ze smartfona Samsung. Oprócz tego dodałem jeszcze przesuwane porównania wycinków w skali 1:1, aby można było przyjrzeć się szczegółom. Po lewej stronie suwaka jest fragment zdjęcia z Sony, po prawej z Samsunga.
Na początek oceń kilka zdjęć wykonanych w dzień. W aparacie Sony A7 IV posługiwałem się pierwszą czułością bazową ISO 100. Natomiast w smartfonie Galaxy S23 Ultra ręcznie ustawiłem wartość na ISO 100 lub ISO 50, czyli najniższą możliwą do ustawienia manualnie, głównie z chęci sprawdzenia, czy widać jakąś różnicę między nimi (moim zdaniem nie). Przy tak niskich czułościach szum jest niewielki zarówno w smartfonie, jak i aparacie. W jasnych obszarach różnica między nimi jest zaskakująco mała. Na zdjęciach z telefonu widoczny jest delikatny efekt, popularnie określany jako marmurkowy, który można opisać jako bardzo drobne fale i zmarszczki, zauważalne tylko w pełnym powiększeniu i raczej w półcieniach. Warto pamiętać, że zdjęcia RAW z Galaxy S23 Ultra są 10-bitowe, a nieskompresowane pliki RAW z Sony A7 IV są 14-bitowe. Mają zapisanych znacznie więcej informacji o przejściach tonalnych i kolorach, co z pewnością ma wpływ na rezultaty, które widać na zdjęciach.
Patrząc na zdjęcia z telefonu, osobiście odnoszę wrażenie, jakby Samsung ingerował w RAWy, wprowadzając lekkie wyostrzanie i przy okazji też odszumianie. Jeśli tak jest, to mogłoby sugerować, że w ten sposób producent chce poradzić sobie z ograniczoną rozdzielczością optyki. Smartfon nie jest profesjonalnym narzędziem fotograficznym, więc nie byłoby to nic dziwnego. Obiektyw w telefonie jest o wiele mniejszy i z pewnością nie tak dopracowany, jak seria G Master od Sony, ale w swojej klasie (na tle innych flagowych smartfonów) wypada bardzo korzystnie. Zasadniczo to, co prezentuje Samsung Galaxy S23 Ultra, wygląda po prostu dobrze. Jeśli ktoś nie przygląda się detalom, lecz patrzy na pomniejszone zdjęcie, to może odnieść wrażenie, że jakość jest podobna do znacznie droższego aparatu. Choćby takiego jak Sony A7 IV, który z obiektywem SEL24F14GM kosztuje około 18 tysięcy złotych.
W przypadku porównania zdjęć dziennych warto zwracać uwagę przede wszystkim na ostrość i szczegółowość. Do samych kolorów aż tak wielkiej uwagi w tym porównaniu nie warto przykładać, ponieważ pliki RAW pozwalają silnie manipulować barwami. Ja wywołałem je zgodnie z moimi preferencjami, ale każdy mógłby to zrobić inaczej. Na zdjęciach ze smartfonu, głównie w ciemniejszych miejscach, widać drobne braki w szczegółowości. Aparat oferuje gładszy obraz i pomimo niższej rozdzielczości sensora, w wielu miejscach rejestruje więcej detali. Miejsca jasne w obu przypadkach wyglądają dobrze. Różnice są widoczne, ale na pewno nie jest to przepaść, jakiej można by było oczekiwać między smartfonem a aparatem z sensorem pełnoklatkowym. Moim zdaniem każde z tych zdjęć nadaje się do wydruku w większym formacie (np. wykonania fotoobrazu). W takim przypadku najdrobniejsze detale nie są aż tak istotne, bo zazwyczaj zostają utracone już w samym procesie drukowania.
To, że zdjęcia z Sony A7 IV mają lepszą szczegółowość i do pewnego stopnia również ostrość nie powinno dziwić. Aparat ma o wiele większy sensor, o przekątnej 43,27 mm, a smartfon zaledwie 12,31 mm. W dodatku pierwsza z tych matryc mieści w sobie około 33 miliony pikseli, a druga aż 200 milionów (zmniejszone czterokrotnie do 50 milionów w wyjściowych plikach RAW). Mniejszy sensor w telefonie, mieszczący więcej pikseli oznacza, że każdy z tych pikseli jest bardzo mały i pada na niego mniej światła. Gdy światła jest dużo (np. w słoneczny dzień), nie stanowi to problemu, ale gdy go brakuje, to smartfon musi zwiększać czułość ISO, co zazwyczaj oznacza bardziej widoczne szumy. Alternatywą jest ręczne ustawienie niskiego ISO, ale wydłużenie czasu ekspozycji, aby każdy piksel miał czas “złapać” tyle światła, ile potrzebuje do zarejestrowania wyraźnego obrazu. W trybie automatycznym, a szczególnie w trybie nocnym Samsung zupełnie inaczej przetwarza obraz, łącząc w krótkim czasie wiele zdjęć i zmniejszając rozdzielczość, aby uzyskać jasny, wyraźny i wystarczająco ostry obraz. Jednak w ręcznym trybie Pro lub Expert RAW takiej opcji nie ma. Czy to oznacza, że nocne zdjęcia RAW z Galaxy S23 Ultra wyglądają źle? Zobacz dwa poniższe przykłady i oceń sam.
Jakość nocnych RAWów z Samsunga zaskoczyła mnie pozytywnie. Zaznaczę tutaj ponownie, że wywołując je, ustawiłem redukcję szumu kolorowego i monochromatycznego na zero, a także całkowicie usunąłem wyostrzanie, żeby sztucznie nie zwiększać szumu. W obu urządzeniach czułość w nocy ustawiona była na ISO 3200. Porównując wycinki w pełnym rozmiarze widać, że aparat Sony zapewnia znacznie lepszą szczegółowość i ostrość, ale widoczny jest też szum. W smartfonie Samsung detale obrazu są lekko nieostre, a szumu nie widać niemal wcale. To kolejna poszlaka, która może wskazywać na to, że Samsung ingeruje w RAWy, redukując szum. Patrząc na zdjęcia pomniejszone, mam wrażenie, że oba wyglądają dobrze. Są widoczne niedociągnięcia optyczne w obiektywie smartfonu, np. bardziej widoczne flary przy świecącej się latarni, a także gorsza ostrość na brzegach kadru, jednak smartfon z małym sensorem spisał się lepiej, niż sądziłem. Pomniejszone zdjęcia z pewnością są użyteczne i można je wykorzystać do publikacji w internecie. Z drugiej jednak strony uważam, że dla większości fotografowanie smartfonem nocą w RAWach ma mniejszy sens, niż używanie trybu nocnego. Efekty jego działania możecie zobaczyć w naszej pełnej recenzji Galaxy S23 Ultra.
To szybkie porównanie ma być rzecz jasna ciekawostką, ale moim zdaniem patrząc na zdjęcia dzienne, da się zauważyć, że jakość zdjęć RAW z flagowego smartfonu może być zaskakująco dobra. Oczywiście dla profesjonalnego fotografa nie stanowi on żadnej konkurencji wobec aparatu wyposażonego w dobry obiektyw, ale dla większości z nas RAW będzie świetnym sposobem, by od czasu do czasu wykonać wysokiej jakości zdjęcia kieszonkowym smartfonem. W zdjęciach dziennych różnica między obydwoma urządzeniami była mniejsza, niż sądziłem. Zupełnie szczerze spodziewałem się, że smartfon wypadnie gorzej, a tu proszę, niespodzianka. W nocy różnica była większa, jednak od tak małego sensora nie można oczekiwać cudów. A Ty jakie masz zdanie na ten temat? Czy obecne smartfony flagowe mogą już rywalizować z bezlusterkowcami pod względem jakości zdjęć? Czy uważasz, że warto zapisywać niektóre zdjęcia w plikach RAW i później poświęcać czas na ich wywoływanie? Podziel się opinią.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS