14 marca 1980 roku o godzinie 11.15 w pobliżu lotniska Okęcie rozbił się Ił-62 „Mikołaj Kopernik”. Samolot leciał z Nowego Jorku. Zginęło 77 pasażerów i 10 członków załogi.
Na minutę przed podejściem do lądowania załoga zgłosiła, że nie zaświeciła jej się kontrolka informująca o wysunięciu podwozia. Był to często występujący błąd. Piloci zdecydowali się na przeleceniu nad lotniskiem i powtórzeniu manewru lądowania. W tym czasie mechanicy mieli sprawdzić obwody i potwierdzić fakt wysunięcia podwozia.
Kontroler wydał polecenie wzniesienia maszyny z 250 metrów na 650 metrów. Mechanik zwiększył więc moc silników. W tym momencie pękł wał turbiny nr 2, a następnie nastąpił jej wybuch. Odłamki uszkodziły silnik nr 1, nr 3 i przebiły kadłub powodując zniszczenie układów sterowniczych i układu zasilania czarnej skrzynki. Silniki nr 2 i 3 były całkowicie niesprawne, a silnik nr 1 uszkodzony. Samolot po 26 sekundach spadł na oblodzoną powierzchnie fosy. Pilotowi ostatkiem sił udało się uniknąć kolizji z zakładem poprawczym.
Komisja badania wypadku przedstawiła raport końcowy w którym napisała:
„W końcowej fazie lotu, podczas podejścia samolotu do lądowania nastąpiło zniszczenie turbiny lewego, wewnętrznego silnika na skutek niekorzystnego i przypadkowego zbiegu okoliczności i ukrytych wad materiałowo-technologicznych, które doprowadziły do przedwczesnego zmęczenia wału silnika. Częściami zniszczonej turbiny zostały uszkodzone dwa inne silniki i układy sterowania samolotem: ster wysokości i kierunku.(…).”
Przebieg katastrofy
Pilotowany przez kapitana Tomasza Smolicza samolot przyleciał do Nowego Jorku 13 marca 1980. W drogę powrotną z USA miał wystartować około godziny 19:00 czasu lokalnego, jednak intensywna śnieżyca i konieczność oczyszczenia samolotu i pasa startowego spowodowały opóźnienie. Start nastąpił o 21:18. Po dziewięciu godzinach rutynowego lotu, około 11:12 czasu lokalnego, samolot pilotowany przez kapitana Pawła Lipowczana i pierwszego oficera Tadeusza Łochockiego zbliżał się do lotniska Okęcie na kierunku 15.
Na około minutę przed planowanym lądowaniem załoga zgłosiła wieży kontrolnej, iż nie zaświecił się wskaźnik wysunięcia podwozia. Tego typu awarie dość często zdarzały się w samolotach produkcji radzieckiej. Na ogół wynikały z przepalonego bezpiecznika bądź żarówki. W takim przypadku załoga przelatywała nad lotniskiem i powtarzała podejście do lądowania. W tym czasie mechanik pokładowy sprawdzał właściwe obwody, bądź ktoś z obsługi lotniska przez lornetkę obserwował i potwierdzał drogą radiową fakt wysunięcia się podwozia. Załoga zdecydowała się na pierwszy manewr.
Kontroler lotów wydał polecenie przejścia samolotu z pułapu 250 na 650 metrów. Gdy na polecenie dowódcy mechanik pokładowy zwiększył moc silników, pękł wał turbiny niskiego ciśnienia silnika nr 2, a turbina obracająca się swobodnie w strudze gazów rozpędziła się do prędkości powodującej jej wybuchowe rozerwanie na trzy części, całkowicie niszcząc silnik nr 2. Odłamki silnika rozleciały się na wszystkie strony, uszkadzając silnik nr 1, przebijając kadłub, co spowodowało zniszczenie układów sterowniczych, zasilania czarnej skrzynki i rejestratora kokpitu, oraz uszkodzenie silnika nr 3. W rezultacie przestały całkowicie działać silniki 2 i 3, uszkodzenie wykazywał silnik nr 1, utracono możliwość sterowania samolotem, a ostatnich 26 sekund lotu nie udało się zarejestrować.
Po 26 sekundach praktycznie całkowicie bezwładnego opadania, samolot ściął prawym skrzydłem drzewo i uderzył w powierzchnię pokrytej lodem fosy, okalającej fort „Okęcie” Twierdzy Warszawa. Pilotowi, zmieniającemu kierunek spadania samolotu jedynie wychyleniem lotek na skrzydłach, udało się ominąć budynki zakładu poprawczego dla nieletnich. Samolot w zderzeniu z ziemią rozpadł się na wiele części. Do wydobycia ich niezbędne okazało się częściowe wypompowanie wody z fosy.
Ciało kapitana Lipowczana znaleziono na ulicy wśród budynków mieszkalnych. Ciała pozostałych ofiar leżały rozrzucone wśród szczątków samolotu.
Po katastrofie „Kopernika” powołano specjalną komisję, która miała wyjaśnić przyczyny największej wówczas katastrofy lotniczej w Polsce. Jej przewodniczącym został wicepremier Tadeusz Wrzaszczyk.
Prezydium Rady Narodowej miasta Warszawy ogłosiło żałobę w stolicy w dniach 15 i 16 marca 1980.
Fragment raportu komisji powołanej przez rząd w celu ustalenia przyczyny katastrofy:
W końcowej fazie lotu, podczas podejścia samolotu do lądowania nastąpiło zniszczenie turbiny lewego, wewnętrznego silnika na skutek niekorzystnego i przypadkowego zbiegu okoliczności i ukrytych wad materiałowo-technologicznych, które doprowadziły do przedwczesnego zmęczenia wału silnika. Częściami zniszczonej turbiny zostały uszkodzone dwa inne silniki i układy sterowania samolotem: ster wysokości i kierunku.(…)
Oficjalny komunikat podawał, iż przyczyną pęknięcia były wady materiałowe i technologiczne wału silnika nr 2. W wyniku oględzin części zniszczonego samolotu ustalono, że powodem była wada konstrukcyjno-wykonawcza wału silnika, który zawierał tzw. karb będący powodem spiętrzenia naprężeń i zmęczenia materiału, w efekcie czego nastąpiło pęknięcie wału silnika. Silnik ten (2) wykazywał zwiększone poziomy drgań podczas pracy, pomimo tego był nadal eksploatowany.
Ustalenia komisji wysłano do Związku Radzieckiego. Rosjanie odrzucili jednak raport komisji jako niewiarygodny. Twierdzili, że pęknięcie wału silnika było skutkiem katastrofy, nie zaś jej przyczyną. Dopiero po późniejszej o siedem lat tragedii lotu nr 5055, spowodowanej pęknięciem wału silnika (w tym przypadku powodem nie był karb, a zatarcie łożyska podpory pośredniej wału), Rosjanie bardzo niechętnie zaakceptowali ustalenia komisji. W 2010 wyszła na jaw archiwalna wiadomość pozyskana ze źródeł IPN-u, że do katastrofy przyczyniła się eksploatacja silników ponad ich resurs oraz wysyłanie w rejs niesprawnych samolotów LOT-u.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS