Marcel Posmyk podsumowuje charytatywną wyprawę
Udało się zgromadzić prawie 10 tys. złotych na ten charytatywny cel:
Marcel Posmyk: To na pewno niezapomniana przygoda, ale i też cel, z jakim jechałem, to też było niesamowite. Jeszcze zostawiłem zbiórkę, trwa do 15 lipca i mam nadzieję, że jeszcze trochę wpłat wpłynie, że dobijemy do pięknej kwoty.
Radio Jura: Co było najtrudniejsze przez te kilka tygodni jazdy rowerem przez Stany?
Marcel Posmyk: Najtrudniejsze to chyba było tam dotrzeć, przełamać siebie, bo jak leciałem, to nikomu nie mówiłem, ale się bardzo bałem, bo jak już w tym samolocie przez okienko widziałem te puste przestrzenie, zero drzew, to ten strach na początku był.
Pytał Marcela Posmyka – Mariusz Osyra.
Wyprawa okazała się wymagająca, a rowerzysta potrzebował nie tylko dobrej sportowej formy. Przeszkadzał mu silny wiatr, palące słońce i 40 stopni bez cienia nad głową.
Marcel Posmyk: Ta pierwsza pustynia, to było bardzo gorąco, ale dało się tam oddychać, bo było sucho. Niby te 40 stopni nie było najgorzej, bo później się zaczęło gorzej. W okolicach Oklahomy była podobna temperatura jak na tej pustyni, ale było znacznie bardziej parno, że się w ogóle nie dało oddychać, to mi najgorzej dał w kość, bo się nie dało spać w nocy, by dojechać do jakiegoś cienia, to miałem około 60-70 kilometrów, mijałem góry, ogólnie nie było to łatwe, ale i tak myślałem, że będzie ciężej.
Marcel napotkał trudne warunki już na początku trasy w okolicach pustyni Mojave i Los Angeles. Równie trudno było się przeprawić przez trasę Route 66 w centralnych stanach. Metą było Chicago. Rowerzysta pokonywał dystans od 120 do ponad 200 km dziennie. Oczywiście wszystko na dwóch kółkach:
Marcel Posmyk: Formę przygotowałem idealną, bo już nawet nie musiałem tak pędzić, bo po tygodniu zobaczyłem, jak mi idzie i mogłem sobie wykalkulować, w jakim tempie zajadę. To na koniec ostatnie dwa dni podkręciłem tempo, żeby zobaczyć, gdzie jest ta granica. To w przedostatnim dniu zrobiłem 170, a w ostatnim 200. Patrzyłem dokąd dojechać, dobierałem dystans do warunków, jakie panowały, czy jest bardzo gorąco, czy wiatr jest z odpowiedniej strony, bo raz jak miałem wiatr cały czas w twarz w porywach do 50 km/h to myślałem, że nawet setki nie zrobię, ale wyszło 130.
Pamiętajcie, że zawsze jeszcze można wesprzeć charytatywną zbiórkę młodego częstochowianina.
Czytaj także:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS