Po najlepszym – przynajmniej w mojej ocenie – odcinku The Last of Us przyszedł czas na najgorszy. To już prawie półmetek historii, więc serial HBO zaczyna poważnie testować moją cierpliwość. Dostał kredyt zaufania, ale czy go spłaci?
Źrodło fot. The Last of Us, twórcy: Neil Druckmann, Craig Mazin, HBO MAX 2023
i
Po nowym epizodzie The Last of Us po raz pierwszy bliżej mi do malkontentów niż grona miłośników serialu HBO. Słyszałem, że to prolog będzie najsłabszym fragmentem historii, ale twórcy produkcji zdają się mówić: „Ha, zobaczymy!”. Zaprezentowali nam dosyć nużące i powolne rozwijanie relacji między głównymi bohaterami oraz stawianie fundamentów pod nowe wątki.
W postapokaliptycznym świecie można usnąć z nudów
Weź mnie za rękę jest stosunkowo krótkim odcinkiem, lecz dłuży się tak, jakby trwał ze dwa razy tyle. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie samą akcją i fajerwerkami człowiek żyje, że tempo wydarzeń można tłumaczyć atmosferą beznadziei. Niewykluczone, iż jest w tym pewien realizm, jednak mnie on nie przekonuje.
W dialogach czuć niezgrabność, którą da się uzasadnić. Żadne z dwójki bohaterów nie jest duszą towarzystwa, więc to, jak do siebie docierają, może odbywać się poprzez rwane, niezbyt płynne rozmowy. Skoro żyją w ciągłym stresie, to też pierwszy lepszy żart ma szansę doprowadzić do rozluźniającego śmiechu. Tylko że ta relacja bohaterów, na której tym razem bardziej się skupiono, rozwija się zbyt ślamazarnie. Leon zawodowiec również nie przedstawiał nam krasomówców, lecz udało mu się wzbudzić większe emocje swoją parą protagonistów.
W obrazie postapokaliptycznego świata czy w głównym wątku (lekarstwo na pandemię) odcinek nie dodaje niczego nowego, zatem sprawia wrażenie bardziej zapychacza niż nośnika istotnej lub przynajmniej ciekawej treści. Występuje też ewidentna podbudowa pod przyszłe sprawy poboczne, wprowadzane są bowiem nowe postacie, którym jeszcze przyjdzie odegrać większą rolę w historii. Odbywa się to jednak zbyt powolnie – na co w tym przypadku już żadnego uzasadnienia nie znajduję – a co gorsza: niewiarygodnie.
The Last of Us, reż. Jeremy Webb, HBO 2023
Prym wśród nowych postaci wiedzie żądna zemsty Kathleen, grana przez Melanie Lynskey, którą możecie kojarzyć z serialu Fargo. Wspomniana bohaterka jest przywódczynią większej grupy ocalałych, ale na razie trudno zrozumieć, jakim sposobem w ogóle została liderką. Być może z czasem się to wyjaśni – jak na razie jednak kobiecie brakuje charyzmy. Nie rozumiemy, czemu ludzie jej słuchają, skoro całym swym zachowaniem komunikuje niepewność w swoich działaniach. Próba uczynienia z niej bezlitosnej twardzielki w jednej scenie wypada nieprzekonująco i nie łączy się z pozostałymi elementami charakterystyki.
Produkcja The Last of Us już została uznana za serial wysokiej jakości, jednak w moich oczach jeszcze tego tak w zupełności nie potwierdziła. Niniejszy odcinek to test cierpliwości – oby opłacało się go zdać, by za tydzień przeżywać więcej emocji podczas seansu, a na razie… Cóż, dziękuję twórcom przynajmniej za zwrócenie uwagi na utwór Hanka Williamsa Alone and Forsaken – jest świetny!
Ocena: 5/10
Zapraszamy Was na nasz kanał na YouTube – tvfilmy, który jest poświęcony zagadnieniom związanym z filmami i serialami. Znajdziecie tam liczne ciekawostki, fakty, historie z planu i opinie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS