A A+ A++

Gdy wczoraj w późnych godzinach wieczornych w mediach i w serwisach społecznościowych zaczęły się pojawiać informacje o ukraińskim kontruderzeniu pod Bachmutem, w serca osób, którym nie jest obojętny los Ukrainy, wstąpiła nadzieja. Pierwsze doniesienia były hurraoptymistyczne i sugerowały, że Ukraińcy zrobili przeciwnikowi pod Bachmutem mały Stalingrad.

Z perspektywy kilkunastu godzin widać, że nie było druzgocącego sukcesu, nie udało się odwrócić kursu bitwy o „Twierdzę Bachmut”. Udało się za to spowolnić postępy Moskali na północnym odcinku i przynajmniej częściowo ustabilizować sytuację. Po zdobyciu Jahidnego przez najeźdźców wydawało się, że Bachmut może upaść w ciągu czterdziestu ośmiu godzin, a jego garnizon (czy przynajmniej straż tylna) zostanie odcięty. Po ukraińskim kontruderzeniu wciąż istnieje bezpośrednie zagrożenie, ale Bachmut… broni się jeszcze.

Przed kontrofensywą sytuacja wokół Bachmutu wyglądała jak na poniższej mapie.

Niektórzy analitycy powątpiewali nawet, czy w ogóle doszło do jakiejkolwiek kontrofensywy czy też mieliśmy raczej do czynienia ze zwykłymi działaniami opóźniającymi, które mgła wojny (i nadmiar nadziei) rozdmuchała do absurdalnych proporcji. Otóż nie – w naszej ocenie kontrofensywa była. I chwilowo wzbudziła istną panikę na prokremlowskich kanałach Telegramu.

Wymierzono ją wprost w linię Paraskowijiwka–Berchiwka–Jahidne, dokładnie na północ od Bachmutu. Okazało się więc, że wysadzenie tamy na Zbiorniku Piwnicznym, o czym pisaliśmy w poprzednim sprawozdaniu, miało na celu nie tyle zastopowanie Moskali przez zalanie sporej połaci terenu, ile utrudnienie im przejścia do obrony. Tu jednak trzeba poczynić zastrzeżenie: brakuje dowodów, że tamę naprawdę wysadzono, mogła to być tylko dezinformacja albo też woda rozlała się na stosunkowo niewielkim obszarze i miała minimalny, nomen omen, wpływ na przebieg działań.

Szybko pojawiły się mapy takie jak poniższa, sugerujące odcięcie w kotle wokół Berchiwki dużego ugrupowania rosyjskiego. To niestety byłą przesada. Ukraińcy nie utworzyli kotła, prawdopodobnie nawet nie próbowali i atakowali stosunkowo niewielkimi siłami. Celem było najpewniej jedynie złamanie rosyjskie szpicy na północy, być może po to, aby ułatwić późniejszą ewakuację Bachmutu, a być może po to, aby przygotować grunt pod kolejne, większe kontruderzenie.

Głównym sukcesem Ukraińców jest odbicie części Jahidnego, gdyż właśnie tam Rosjanie oparli północne ramię kleszczy mających odciąć Bachmut. Wspaniały polski korespondent Mateusz Lachowski – on i Konrad Muzyka to zdecydowanie najlepsze polskie źródła informacji o wojnie – zwraca uwagę, że bitwa przynosi ogromne straty obu stronom. Więcej żołnierzy (i pseudożołnierzy z Grupy Wagnera) oczywiście tracą Rosjanie, ale zwłaszcza ostatnio, kiedy skoncentrowali oni dużo większą ilość artylerii na stosunkowo krótkim odcinku frontu, zaczęły także rosnąć straty Ukraińców.

Rosjanie bynajmniej nie uciekli w popłochu. Owszem, zostali zaskoczeni i zmuszeni do wycofania się w rozsypce, ale szybko się przegrupowali i obecnie to oni na powrót mają inicjatywę w walkach o Jahidne. Po obu stronach frontu artylerzyści pracują, ile sił.

Poniższy klip dobrze pokazuje, w jakich warunkach toczy się teraz bitwa o Bachmut. Zaczęły się roztopy, temperatura spada jeszcze niekiedy poniżej zera, ale to już nie wystarczy, aby na powrót zmrozić ziemię. I jak zwykle w takiej sytuacji trzeba przypomnieć: czołgi sobie poradzą, bewupy sobie poradzą, ale samochody ciężarowe sobie nie poradzą. W takich warunkach logistyka umiera.

Tymczasem prezydent Wołodymyr Zełenski zdjął ze stanowiska generała Eduarda Moskalowa, dowódcę Operacji Sił Połączonych (OOS), czyli ugrupowania odpowiedzialnego (kwietnia 2018 roku do dnia napaści) za przeciwdziałanie rosyjskim separatystom w Donbasie. Nie jej znana przyczyna tej decyzji, chciałoby się zażartować, że za nazwisko, ale krążą informacje o błędach popełnionych przez Moskalowa na szczeblu operacyjnym. Błędach, które znacząco pogorszyły sytuację obrońców Bachmutu.

Białoruś

Dawno nie mieliśmy okazji pisać bezpośrednio o Białorusi. Ale wczoraj rzekomo białoruscy partyzanci zniszczyli w bazie lotniczej w Maczuliszczach samolot kontroli przestrzeni powietrznej Bierijew A-50U (NATO: Mainstay). Do ataku wykorzystano drony, a dwie eksplozje miały poważnie uszkodzić nos samolotu i talerz stacji radiolokacyjnej, co w praktyce oznacza unieszkodliwienie maszyny i konieczność co najmniej poważnego remontu. Nie ma jednak na razie żadnego obiektywnego potwierdzenia, iż do ataku doszło. Dostępne obecnie zdjęcia satelitarne niczego takiego nie pokazują.

Jeżeli udało się wyeliminować jednego Mainstaya, będzie to ogromny sukces wolnościowych partyzantów z Białorusi i dotkliwy cios dla rosyjskiego lotnictwa, które zawsze pod tym względem (nie tylko pod tym, rzecz jasna) pozostawało w tyle za siłami powietrznymi NATO. Rosjanie mają siedem A-50U i trzy starsze A-50 nadające się w praktyce już tylko do szkolenia załóg. Amerykanie mają trzydzieści E-3 Sentry, nie wspominając już nawet o pokładowych Hawkeye’ach. Poza tym Amerykanie intensywnie poszukują następcy, tymczasem rosyjski program opracowania nowego AWACS-a (czy raczej nowego SRDLOU – samolota dalniego radiołokacyonnogo obnarużenija i uprawlenija) idzie jak po grudzie. Rozwój A-100 został praktycznie zastopowany przez sankcje jeszcze przed wojną.

Na razie wiemy jedno: sprawa zyskała szeroki rozgłos. Partyzantom pogratulowała nawet liderka białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska.

Dostawy śmigłowców

Aktualizacja (23.30): Jak zapowiedział chorwacki premier Andrej Plenković w listopadzie zeszłego roku, Chorwacja przekaże Ukrainie czternaście śmigłowców transportowych Mi-8. Przygotowania do tej operacji już się rozpoczęły. Dziennik Slobodna Dalmacija podaje, że pierwsze śmigłowce przeleciały do zakładów remontowych ZTC w Velikiej Goricy, gdzie przejdą przeglądy i niezbędne naprawy oraz zostaną usunięte chorwackie znaki przynależności państwowej. Po zakończeniu tych prac siedem śmigłowców będących w stanie zdatnym do lotu samodzielnie przeleci w marcu do Polski, skąd następnie trafią do Ukrainy.

Pozostałe maszyny zostaną przetransportowane tą samą trasą na ciężarówkach. Nie wiadomo, czy ta druga siódemka ostatecznie też zostanie przywrócona do stanu lotnego czy zostanie wykorzystana jako rezerwuar części zamiennych. Po przekazaniu czternastu maszyn Ukrainie, Chorwacji pozostanie dziesięć Mi-171Sz pozyskanych z Rosji w latach 2007–2008. Zostały one dostarczone jako fabrycznie nowe w ramach spłaty rosyjskich długów. W latach 2018–2019 przeszły w zakładach ZTC modernizację i mają posłużyć do 2026 roku. Ich następcami w chorwackich siłach zbrojnych będą amerykańskie UH-60M – z dwunastu zamówionych maszyn cztery już dostarczono.

Naddniestrze

Aktualizacja (00.50): Przedstawiciele ZSU poinformowali o rozmieszczeniu ukraińskich oddziałów w pobliżu całej granicy z Naddniestrzem. Wadim Krasnosielski, prezydent tego zbuntowanego regionu (podstawą jego egzystencji jest rosyjski garnizon, który odgrywa rolę sił rozjemczych, a naprawdę jest gwarantem istnienia samej republiki), zapewnił swoich obywateli, że na razie Naddniestrzu nic nie grozi, ale prawda jest taka, że od jego decyzji niewiele tu zależy.

Ukraińcy obawiają się prowokacji, która mogłaby posłużyć do wciągnięcia i Naddniestrza, i całej Mołdawii do wojny, zwłaszcza że w połowie miesiąca prezydent Maia Sandu ujawniła, że Rosja planowała obalenie legalnych władz Mołdawii. Wykorzystania Naddniestrza do otwarcia kolejnego frontu, który mógł zagrozić Odessie, obawiano się jeszcze przed wybuchem wojny, jednak stacjonująca tam Grupa Operacyjna Wojsk Rosyjskich liczy 1500–2000 żołnierzy i dysponuje przestarzałym sprzętem.

W drugim miesiącu wojny napięcie zaczęło rosnąć. Kryzys rozpoczął się 25 kwietnia od ostrzelania przez niezidentyfikowanych sprawców siedziby Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego Naddniestrza. 26 kwietnia rano doszło do ataku na stację nadawczą Grigoriopol na północ od Tyraspolu, w miasteczku Maiac. W wyniku eksplozji ładunku wybuchowego zawaliły się maszty radiowe. W odpowiedzi na te zdarzenia władze w Tyraspolu ogłosiły czerwony stopień zagrożenia terrorystycznego, a na wjeździe do stolicy ustawiono posterunki naddniestrzańskich sił bezpieczeństwa.

27 kwietnia rosyjskie media poinformowały, że ukraińskie siły zbrojne ostrzelały pozycje rosyjskich żołnierzy w Kiełbaśnej, a także wykonały szereg lotów rozpoznawczych nad znajdującym się w tej miejscowości magazynem amunicji. Wówczas zachowanie władz Naddniestrza i stacjonujących tam Rosjan wskazywało, że działania nastawione były na pozorację i próbę ściągnięcia nad granicę jak największej ilości ukraińskiego wojska. Prawdopodobnie taki jest cel i tym razem – każdy żołnierz, który stoi przy granicy z Mołdawią, nie walczy pod Bachmutem. W tym momencie Kreml zapewne chętnie zgodziłby się na likwidację Naddniestrza (jako zbuntowanego bytu politycznego) przez Ukraińców w zamian za całkowite zabezpieczenie Donbasu. Trudno sobie jednak wyobrazić, żeby ewentualna operacja w Mołdawii, o ile by do niej w ogóle doszło, pochłonęła tak duże siły, iż doprowadziłoby to do odwrócenia losów kampanii donbaskiej.

Władze Mołdawii boją się, że Rosjanie mogą wysadzić skład amunicji w Kiełbaśnej (lub też że dojdzie do przypadkowej detonacji podczas hipotetycznej walki). Moskale przechowują tam rzekomo 20 tysięcy ton amunicji.

Jeszcze o Bachmucie

Aktualizacja (01.25): Zakończmy krótkim podsumowaniem tego, co działo się pod Bachmutem w godzinach wieczornych. Linia frontu najwyraźniej się ustabilizowała. Rosjanom pomaga huraganowy ogień artylerii, co zarazem dowodzi, że informacje o niedoborach amunicji były albo przesadzone, albo całkowicie zmyślone w celu zmylenia przeciwnika. Na północy linia frontu przebiega gdzieś przez Jahidne i północne obrzeża Bachmutu, na południu – wciąż na przedpolu Iwaniwśkego. Ukraińcy mają drogę i stosunkowo szeroki, a przynajmniej szerszy niż przedwczoraj, korytarz, przez który mogą się wycofać. Sytuacja pozostaje krytyczna, ale nie beznadziejna.

Biełgorod

Aktualizacja (03.10): Nie planowaliśmy kolejnych aktualizacji, ale okoliczności wymusiły zmianę planów. W sieci pojawił się bardzo ciekawy film pokazujący ukraińskiego drona nad Biełgorodem. Według różnych źródeł nad miasto nadleciały prawdopodobnie trzy drony, z czego dwa miała strącić obrona przeciwlotnicza, a jeden podobno zwyczajnie się rozbił.

Mamy tu do czynienia prawdopodobnie z amunicją krążącą nowego, rzadko widywanego typu, nieznanego jeszcze z nazwy. Joseph Trevithick sugeruje, że w konstrukcji wykorzystano ładunki wybuchowe dostarczone przez Wielką Brytanię.

Heneralnyj sztab ZSU

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułУгорська авіакомпанія WizzAir з 14 березня призупиняє авіасполучення з Молдовою
Następny artykułPowiat Giżycko: Rocznica pełnowymiarowej inwazji Rosji na niepodległą Ukrainę