A A+ A++

15 listopada może się okazać jednym z najdonioślejszych dni w całej wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Zmasowany atak na infrastrukturę elektroenergetyczną w Ukrainie nie tylko był największy od dnia moskalskiej napaści, ale też jego skutki rozlały się poza terytorium Ukrainy – na Polskę. Wskutek uderzenia pocisku niezidentyfikowanego jeszcze typu życie straciło dwóch naszych rodaków.

Dziś po południu Rosjanie wypuścili nad Ukrainę około stu pocisków. Poprzedni rekord, ustanowiony 10 paźdzernika, wynosił osiemdziesiąt cztery pociski. Według oficjalnych danych ukraińskiej obronie przeciwlotniczej udało się dziś strącić 73 pociski manewrujące Ch-101, Ch-555 i Kalibr oraz dziesięć samolotów pocisków Szahed-136, a na okładkę także jednego drona bojowego Orion (byłby to trzeci zniszczony UAV tego typu).

Pociski, które dosięgły celu, wyrządziły jednak poważne szkody w wielu miastach. W Kijowie Rosjanie trafili dwa budynki mieszkalne (bo jakżeby nie…), w których zginęła co najmniej jedna osoba. Przede wszystkim atak wyrządził jednak poważne szkody w ukraińskiej sieci elektroenergetycznej. Aby nie dopuścić do przeciążenia sieci, w wielu miastach odcięto dopływ prądu. Nie wiadomo jeszcze, kiedy uda się przywrócić normalne dostawy. W samej stolicy od prądu odcięto około połowy mieszkańców. Również wiele gmin w Mołdawii zostało pozbawionych prądu.

Zmasowany atak był aż nadto oczywistą reakcją na kompromitującą klęskę moskalskiej hordy po Chersoniem. Ale nie był to po prostu cios wymierzony na ślepo. W Ukrainie nadchodzi zima. W Kijowie jutro oczekiwana jest po raz raz pierwszy od wiosny temperatura ujemna. Za kilka dni w niektórych miastach termometry pokażą nocami –7 stopni albo i jeszcze niżej. Wobec przerwanych dostaw prądu, gazu i bieżącej wody tysiące Ukraińców i Ukrainek będą w najbliższych dniach cierpieć chłód i, być może, głód. Taki był cel rosyjskiego ataku.

Polska celem oczywiście nie była, ale tym razem pociski nas nie ominęły. Już wcześniej dochodziło do uderzeń w pobliżu granicy polsko-ukraińskiej, ale dzisiaj coś przedostało się na naszą stronę. „Coś”, ponieważ nie ma pewności, z jakimi pociskami mieliśmy do czynienia. Wiadomo jedynie, że na terytorium Rzeczypospolitej uderzyły dwa obiekty, z czego jeden spowodował śmierć dwóch osób w Przewodowie koło Hrubieszowa.

Być może po raz kolejny otrzymaliśmy dowód, że rosyjska broń precyzyjna jest mało precyzyjna i po prostu zawędrowała tam, gdzie nie powinna. Ale trzeba też wziąć pod uwagę inny scenariusz: rosyjski pocisk został porażony przez ukraińską obronę przeciwlotniczą, ale na tyle delikatnie, że poleciał dalej jakby nigdy nic, uszkodzony i niezdolny wykonać zadania, ale wciąż niebezpieczny. Mógł to też być ukraiński pocisk przeciwlotniczy, który chybił celu i w którym nie odpalił układ samolikwidacji.

Wierzymy, że naszym Czytelnikom nie trzeba tłumaczyć tak elementarnych spraw, ale na wszelki wypadek podkreślmy: na razie przede wszystkim trzeba ustalić, co dokładnie się stało, tragedia w Przewodowie sama w sobie nie oznacza, że jesteśmy (ani że będziemy) w stanie wojny z Rosją. O 19.00 rozpoczęło się posiedzenie Komitetu Rady Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i Spraw Obronnych. Prezydent Andrzej Duda zwołał na jutro w samo południe posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

O wsparciu dla naszego kraju zapewnili szefowie rządów państw NATO, a także sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg i premierka Finlandii Sanna Marin. Prawdopodobnie w najbliższym czasie – o ile Rosja nie powtórzy ataku na nasz kraj, gdyż wtedy trudno już będzie mówić o przypadkowości – reakcja świata ograniczy się do kroków dyplomatycznych, ale niewykluczone, że wkrótce do Polski zaczną ściągać dodatkowe oddziały sojusznicze przysłane w geście solidarności. A Ukraina może otrzymać dodatkowe dostawy nowocześniejszego uzbrojenia.

Tymczasem kremlowska propaganda wymyśliła, że w Przewodowie doszło do… brytyjskiej prowokacji.

Półwysep Kinburnski

Po dotarciu do prawego brzegu Dniepru i wyzwoleniu Chersonia Ukraińcy bynajmniej się nie zatrzymali. Nie ma mowy o zakrojonym na dużą skalę forsowaniu rzeki, ale ukraińskie siły specjalne wykonały rajd na słabo broniony (lub wcale niebroniony) Półwysep Kinburnski, leżący na południowy zachód od Chersonia i południe od Mikołajowa, i wyzwoliły dwie znajdujące się tam wsie. Jeżeli Rosjanie postanowią zepchnąć przeciwnika do morza, przeciwnik sobie po prostu wsiądzie do łodzi półsztywnych i wróci na drugi brzeg Zatoki Dnieprowskiej.

Można spodziewać się dalszych rajdów dywersyjnych z półwyspu na wschód, destabilizujących i rozpoznających obronę rosyjską na tym odcinku. „Specjalsi” będą mogli też korygować ogień artylerii rakietowej z drugiego brzegu Dniepru.

Na tym jednak rozgrywki naddnieprzańskie zapewne się skończą. Jak już pisaliśmy, forsowanie rzeki przez duże ugrupowanie to jedno, ale utrzymanie go w stanie gotowości bojowej na lewym brzegu to zupełnie co innego. Oddziały wkrótce zaczęłyby się zmagać z brakami w zaopatrzeniu i takim sposobem wielki sukces mógłby się stać otwartą bramą do podobnie wielkiej klęski.

Dlatego też wieści OSINT-owskie i RUMINT-owskie sugerują, że znaczna część sił, które oswabadzały prawobrzeżną Chersońszczyznę już opuściły ten teren. Zabezpieczanie obszaru to w tym momencie robota ściśle policyjna z domieszką pracy saperskiej. Oddziały pierwszoliniowe zaczęły się już przemieszczać gdzie na północ i dalej zapewne na wschód.

„Polskie” pociski

(Aktualizacja 23.25) Wiele wskazuje, że pocisk, który zabił dwie osoby w Przewodowie, był ukraiński. Sfotografowane elementy zidentyfikowano z wysokim prawdopodobieństwem jako elementy sekcji napędowej pocisku 5W55 używanego przez system przeciwlotniczy S-300. Wciąż jednak istnieje opcja pocisku wystrzelonego z Białorusi w trybie ziemia–ziemia.

Gazeta Wyborcza informuje, że zginęło dwóch mężczyzn: brygadzista pracujący w przedsiębiorstwie rolnym i traktorzysta, który przywiózł kukurydzę.

Dodajmy również w tym miejscu, że wbrew wynurzeniom niektórych komentatorów (przykład poniżej) ani polski, ani NATO-wski system obrony przeciwlotniczej nie poniósł tu żadnej spektakularnej klęski. Owszem, jest to wpadka, i niestety wpadka zakończona tragicznie, ale też wpadka będąca immanentną cechą każdego systemu obrony powietrznej: nieszczelność. Nie da się zabezpieczyć każdego zakątka kraju tak dużego jak Polska. Robienie z tego pały na szynach na kluczowym egzaminie jest po prostu nieodpowiedzialne.

(Aktualizacja 01.10) Joe Biden odbył pilną rozmowę z Andrzejem Dudą. Następnie Duda rozmawiał także z Wołodymyrem Zełenskim, z premierem Wielkiej Brytanii Rishim Sunakiem i kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem.

Heneralnyj sztab ZSU

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDramat w drużynie mistrzów świata tuż przed mundialem. Już kolejny
Następny artykułPilna narada u prezydenta. Andrzej Duda zwołał posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego